Nowitzki pieczętuje 5.wygraną Mavericks.
Bardzo dobry i zacięty mecz obejrzeli fani z Bostonie. Naprzeciwko siebie stanęły dwie najstarsze ekipy ligi, które w minionych latach zgarniały mistrzowskie tytuły. Naprzeciwko siebie stanęli też dwaj najwięksi gwiazdorzy obu ekip, których kariery się przeplatały między wyborami w drafcie do Celtics i Mavericks, a obaj zawsze próbowali wypaść najlepiej w starciu z drużynami, w których o mały włos nie wystąpili.
Dla Paula Pierce’a był to 970. mecz w zielonym trykocie. The Truth przy następnym meczu zrówna się ilością rozegranych spotkań dla Celtów z żywą legendą klubu, Kevinem McHalem (3.). Tylko John Havlicek i Robert Parish mają więcej, bo ponad 1100 spotkań na koncie.
Oczy fanów zgromadzonych w TD Garden, koncentrowały się wokół największych nazwisk w tej konfrontacji. Tymczasem – tuż po meczu i analizując statystyki – można zaryzykować stwierdzenie, że żadne z wielkich nazwisk nie miało takiego wielkiego wpływu na wynik w tym meczu, jak środkowi obu ekip.
W bezpośrednim starciu piątek, zdecydowaną górą okazał się duet Mahinmi – Haywood, a para O’Neal – Stiemsma cierpi tak jak cały team z Bostonu na syndrom Kendricka Perkinsa. Środkowi Celtów zdobyli łącznie 3 pkt, zbierając 5 piłek. Centrzy Mavs zdobyli 16 oczek, łapiąc 17 zbiórek. Dzięki pracy podkoszowych przyjezdni zdominowali walkę na atakowanych tablicach (12-2!) ogrywając miejscowych 17-0 pod względem punktów drugiej szansy czyli z ponowienia akcji po zebraniu niecelnego rzutu!
43-35 to istotna w tym meczu i na korzyść teamu z Dallas, statystyka zbiórek.
Ponadto Mavericks nie stracili motywacji, kiedy parkiet był zmuszony opuścić ich trener – notabene ex gracz Celtów – Rick Carlisle. Do zdarzenia doszło podczas 3. odsłony. Na przekór sytuacji, od momentu grania bez pierwszego trenera, goście złapali wiatr w żagle, ogrywając rywali 24-6 z przeciągu 8 minut.
Na postawę Celtów nie miał większego wpływu, debiutujący Mickael Pietrus. Francuz dostał 18 minut gry, podczas których zanotował 5pkt i 4zb. Bardzo przeciętnie w tym spotkaniu prezentował się Ray Allen (3-8 z gry i 9 oczek), równie pieczołowicie pilnowany był Paul Pierce (2-5 z gry i 7oczek). Najjaśniej błyszczał Rajon Rondo, nie pierwszy raz w sezonie zaliczając najwyższe zdobycze punktowe wśród ligowych weteranów (24pkt przy 7as).
Wyróżnić należy dwóch rezerwowych, bo to oni spowodowali przewagę gospodarzy w drugiej odsłonie, wygranej 26-19. Kenyon Dooling spudłował tylko raz i zaliczył 9 punktów, a Brandon Bass – przy 50% skuteczności – zdobył 8 oczek.
Patrząc na ofensywne poczynania Mavericks, warto podkreślić, iż ten zespół z każdym następnym meczem wygląda lepiej w ataku, a gracze zaczynają tworzyć i przypominać (z play offs 2011) zgrany kolektyw. Jedyną rzeczą do poprawy pozostaje skuteczność Vince’a Cartera, a minionej nocy trafił on tylko raz z ośmiu prób (4pkt/3zb/3as). Na szczęście dla zespołu Marka Cubana z każdym dniem więcej trafiają strzelcy – jak Dirk Nowitzki (16pkt i 5-11 z gry, przy bardzo mocnej presji Kevina Garnetta) oraz Jason Terry (18pkt i 7-16 z gry). Bardzo równo po obu stronach parkietu wypadł Shawn Marion (15pkt i 7zb) min. uprzykarzając życie Pierce’owi.
To właśnie Nowitzki (16pkt,7zb,4as) wykończył najważniejszą w tym meczu akcję, po asyście Delonte Westa. Dirk zdecydował się na akcję jeden na jeden przeciwko K.G. i zaliczył najważniejsze w meczu trafienie celnym lay upem, w akcji 2+1. Po tej akcji stratę popełnił Rondo i Jet Terry przypieczętował wygraną 90-85.
wymiany wymiany i jeszcze raz wymiany C’s, i to szybko bo sam Rondo może nawet na PO nie starczyć ;]