W pierwszych tegorocznych derbach Los Angeles górą Clippers! Fantastyczna postawa Chrisa Paula przysłoniła kolejny 40-punktowy występ Kobe Bryanta.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Los Angeles Lakers | 9-5 | 24 | 18 | 30 | 22 | 94 |
Los Angeles Clippers | 6-3 | 31 | 24 | 21 | 26 | 102 |
Na początek chciałbym przytoczyć fakt, który odegrał bardzo ważną rolę w tym meczu:
– Lakers zbierają w całym sezonie 55.4 (2 m.) piłki na mecz, przy 47.6 zbiórek Clippers (27 m.). W tym spotkaniu, to Clippers wygrali rywalizację na tablicach 50-42, a Lakers pozwolili rywalom na aż 17 zbiórek pod własnym koszem.
Clippers dominowali w tym spotkaniu na tablicach niepodzielnie. Wielką robotę wykonywali: Blake Griffin (22 pkt, 14 zb, 5 ast), DeAndre Jordan (4 pkt, 10 zb) i w kolejnym już meczu Reggie Evans (17 min, 8 zbiórek, 6 w ataku!). Gospodarze wykazywali więcej ochoty do gry, energii i nie odpuszczali sobie żadnej piłki zmierzającej w stronę auty lub odbijającej się od obręczy. Wynika to może z tego, że dla Lakers był to już 14 mecz, a dla Clippes dopiero 9.
Zawodnicy Vinny’ego Del Negro wyglądali na zdecydowanie bardziej zmobilizowanych, a to co w ofensywie wyprawiał Chris Paul (33 pkt, 6 ast, 4 zb, 3 prz) było pokazem mądrej, zespołowej gry dla Bryanta, który co prawda w czwartym kolejnym meczu zanotował przynajmniej 40-punktowy występ, ale przez większość meczu, a szczególnie w czwartej kwarcie, bardziej przeszkadzał swoim kolegom, niż pomagał. Jego zbytnia chęć posiadania piłki w decydujących momentach zaczyna być dla kibiców Lakers irytująca i jeszcze nie raz i nie dwa w tym sezonie przełoży się na porażkę ich zespołu.
CP3 grał jak profesor, w każdej kwarcie dokładał od siebie zagrania, które uciszały Staples Center, która wydawała się na zapełnioną kibicami LAL. A to trafił na 1.4 sek przed końcem pierwszej kwarty nad całym frontcourtem Lakers, a to oddał niesamowity rzut za trzy z 10 metrów, który oczywiście wpadł do kosza. W takim spotkaniu, tego typu rzuty zawsze wpadają.
Clippers prowadzili od pierwszej do ostatniej sekundy tego spotkania i tylko w trzeciej kwarcie mieli chwilę zawahania, kiedy to Bryant sam rzucił tyle samo punktów (21) co cały zespół LAC. Czwarta kwarta rozwiała jednak wątpliwości, kto był w tym spotkaniu lepszy, a właściwie, kto chciał bardziej wygrać ten mecz.
Grający czwarty mecz w przeciągu pięciu dni Lakers, w ofensywie próbowali „ciągnąć” właściwie tylko w trójkę. Bynum 12 pkt, 16 zb, 4 ast) i Gasol (14 pkt, 10 zb) nie dali jednak odpowiedniego wsparcia w czwartej odsłonie, co jak już wyżej pisałem, wiązało się także z samolubną grą Bryanta. W taki sposób nie wygrywa się meczów w regular season, nie mówiąc już o Playoffs. Wczoraj zabrakło punktów Matta Barnesa (6 pkt, 2 zb, 1-6 FG), a cała ławka rezerwowych dostarczyła 13 oczek. To daje „całe” 17 punktów rezerwowych w ostatnich meczach…
Lakers potrzebują niewątpliwe chwili odpoczynku, a Kobe wsparcia bo mimo tej zbytniej chęci przesądzania samemu o losach meczów, należy mu się wielki szacunek za pracę jaką wykonuje w ostatnich meczach.
Kto wg. was wygra w tym roku wojnę o Los Angeles?
Może jestem ślepy ale nie widze wiadomości ile punktów uzbierał Bryant – dla leni którym się nie chce wchodzic na NBA.COM – Bryant rzucił 42punkty