Piąta z rzędu wyjazdowa porażka Spurs.
Bez leczącego swoje urazy – Dwayne’a – Wade’a – gospodarze American Airlines Arena podejmowali osłabione ciągłym brakiem Manu Ginobiliego Ostrogi. Spurs Grega Popovicha walczyli o pierwszą wyjazdową wygraną w tym sezonie i początek oraz dwie kwarty spotkania zwiastowały końcowy sukces. Przynajmniej do czasu, kiedy na dobre do gry nie wkroczył LeBron James..
DeJuan Blair , Kawhi Leonard i Tony Parker udanie weszli w to spotkanie i w pierwszych siedmiu minutach potyczki na Florydzie, dali przyjezdnym prowadzenie 25-14. Kiedy LeBron James (5pkt z rzędu) wziął się za odrabianie strat gospodarzy, dwie trójki odpalił Danny Green i dał Ostrogom przewagę 9 oczek (35-26). Poniżej zobaczcie, co jeszcze Green wyrabiał w tym meczu:
Drugą kwartę udanie rozpoczął dla graczy Heat Chris Bosh. Bosh ciągnął grę Heat w kryzysie, jego akcje z Norrisem Colem zniwelowały straty do 6 punktów. Na odpowiedź Spurs nie trzeba było zbyt długo czekać. Duncan, Parker – a po chwili drugą swoją trójką w pierwszej połowie popisał – Leonard, goście mieli już 13 punktów zaliczki (46-33). Na 4 minut przed końcem II kw. po rzucie za trzy punkty Matta Bonnera przewaga gości urosła do 16 pkt!
Kiedy wydawało się, że LeBron James swoją pierwszą w meczu celną trójką zmniejszy dystans do rywala do 11 pkt (49-60), to rzut z okolic połowy boiska trafił Green. Spurs byli na najlepszej drodze do pierwszej wyjazdowej wygranej, a szczęście było mocno po ich stronie.
Nie wiemy, co wydarzyło się w przerwie meczu, co działo się w szatni Heat (musiała być twarda, męska rozmowa) a co z kolei wydarzyło się z szeregach Spurs (wystawili grilla i otworzyli piwo?) ale trzecia odsłona obrazowała potęgę gospodarzy i wielką niemoc gości. Joel Anthony i Chris Bosh zaczęli od agresywniejszej obrony i większej aktywności pod atakowaną deską. LeBron James trafił trzy rzuty z dystansu i po niespełna 4 minutach trzeciej odsłony zniwelował przewagę Spurs zaledwie do 8 pkt (59-67).
Przerwa na żądanie Grega Popovicha nic nie zmieniła i nie zatrzymała zapędów LBJ’a. The King trafił dwie kolejne trójki i po 7 minutach odsłony gospodarze prowadzili (72-68). Kolejny czas na żądanie Popa nic nie zmienił i nie zahamował Brona. On i Chalmers dodali po jednym trafieniu zza łuku, a Heat zmierzali w najlepszym kierunku tj. ku wygranej (78-70).
Spurs między 7 a 4 minutą meczu nie zdobyli żadnego punktu.
Kawhi Leonard przełamał złą passę , a zaraz po nim trójką popisał się Green. Co z tego, jeśli w międzyczasie Heat wytoczyli jeszcze jedno ciężkie działo w osobie wracającego z wakacji, Mike’a Millera. Kiedy Miller i Chalmers trafili po trójce, Heat prowadzili po 3 kwartach 88-75.
Wynik samej trzeciej odsłony to 39-12 dla gospodarzy! Momentem decydującym okazał się zryw 17-0 na korzyść Heat. Spurs mieli w tej kwarcie 5-19 z gry.
W pierwszych sześciu minutach finałowej kwarty, 4. trójki dorzucił Mike Miller, a ostatnich trzech minutach rzucił 5-tą w tej kwarcie, a 6-tą w tym meczu. Ponadto trójką popisał się też debiutant Cole, a Żar powiększył przewagę do 22pkt, wygrywając mecz 120-98.
W swoim pierwszym od dłuższego czasu występie, kojarzony ze zwolnieniem i amnestią Mike Miller, zanotował 18 oczek, trafiając wszystkie 6 rzutów za trzy punkty (!!). Dzięki Millerowi Heat uzyskali rekordową w tym sezonie skuteczność rzutów zza łuku – 61% (16-26). 16 trójek w koszu rywali to również najlepszy wynik Żaru w tym sezonie.
LeBron James z 33pkt, 10as i 5zb był najwszechstronniejszym graczem na parkiecie. LBJ dostał kapitalne wsparcie, w osobie grającego bardzo równo przez całe spotkanie Chrisa Bosha. Śmiem twierdzić ,że przy popisie Jamesa i koncertowej czwartej odsłonie Millera, 30 punktów Bosha, było najbardziej niewidoczną 30stką tego blisko 4-tygodniowego sezonu.
Gospodarze zatrzymali Tima Duncana na granicy 8pkt i 7 zb. Lider Ostróg trafił 4 z 10 rzutów z gry. Richard Jefferson był non-Factor i podczas swoich 22 minut w grze miał zerowe zdobycze punktowe (0/3). Spurs rzucali ze skutecznością 47 % z gry podczas gdy miejscowi z 58%.
Najlepszym graczem gości, nie pierwszy raz w ostatnich dniach, okazał się Daniel Green (7-11 z gry i 20 oczek). Green udowodnił, że fantastycznie czuje się na dystansie i ze swoich 7 prób rzutów zza łuku, 6 wpakował do kosza rywala (!). To było jednak za mało na dyspozycję Heat, którzy wygrali po raz 9. w sezonie.
Wynik: Miami Heat – San Antonio Spurs 120:98
Punktowali: L. James 33 (10 as), C. Bosh 30, M. Miller 18 oraz D. Green 20, T. Parker 18, D. Blair 13
Oj Popovich musiał robić suszarkę w szatni. 120 straconych punktów i to bez Wade’a…
Ewidentnie jeden z bardziej zaskakujących meczów w tym sezonie. Run Żarów z trzeciej odsłony meczu wielce imponujący!