Butologia: Recenzja – Nike Zoom Flight Turbine

Przeglądając allegro trafiłem na dość spory wybór jednego ze starszych modeli, (za kryptoreklamę należność proszę wysłać na adres redakcji bloga butologia ;) ) a dokładniej z 2003 roku – but który nie ma tradycyjnego języka, wkłada się go przez piętę, a sznurówki są gdzieś ukryte w środku. Czy można było przepuścić okazję i nie sprawdzić jak się w tym gra?

 

Na swój sposób możemy powiedzieć że mamy 'but w bucie’ – wewnętrzna część, neoprenowa skarpeta, otoczona jest wierzchem z syntetycznej skóry. Proces wkładania przyrównałbym nieco do zakładania buta narciarskiego – człowiek wkłada nogę i musi poczuć że zaskoczyło, stopa znajduje się tam gdzie miła. Za stabilność tyłu buta odpowiadają dwa paski które idą od pięty i stanowią ostatnią dziurkę dla sznurówek.

Pierwsze wrażenie jest nieco dziwne – wątpię aby ktokolwiek wcześniej miał do czynienia z tak wkładanym butem, lecz idzie się z tym oswoić. Rzeczą której się obawiałem to przez niemożliwość dostania się do przedniej części sznurowadeł nie będę mógł dopasować buta do nogi że poskutkuje to lataniem stopy w bucie, lecz ta 'opakowana’ neoprenowa skarpeta zdała egzamin.

 

Ok, ale jak to się ma w grze? Chyba najlepszą odpowiedzią będzie że sprawdza się – grałem zarówno w grubych wysokich skarpetach jak i cienkich stopkach i nie powiem aby miał kłopot z nadmierną ruchliwością stopy – choć z drugiej strony niecodzienny system wkładania/wiązania skutkuje po części tym że o trzymaniu tyłu stopy decyduje stopień zasznurowania (mała rada – decydując się na tego buta wkładaj sznurówki pod wierzchnią warstwę bo inaczej co kwadrans można je wiązać od nowa). Mając dobrze, mocno zasznurowany but czuło się stabilność (choć zawsze i tak minimalnie się to poluzuje), gra w niezasznurowanych butach praktycznie nie wchodzi w grę ( no chyba że po akcji ktoś lubi szukać swoich butów pod koszem…)

 

Za amortyzację odpowiada poduszka Zoom Air która rozciąga się na całej długości (coś co obecnie jest rzadko spotykane i Nike bazuje na dwóch mniejszych bądź jednej mniejszej). Krótko i treściwie – generalnie nie mam na co narzekać. Dobra sprężystość wyważona z czuciem parkietu (choć w aktualnych modelach ta bliskość parkietu jest jeszcze lepsza), sprawia że pod tym względem but nie odbiega od dzisiejszych standardów, choć w pięcie mogłaby być ona zdublowana (cięższym osobom może być mało tam amortyzacji).

Jak patrzymy od spodu widzimy mniej konwencjonalny wzór bieżnika (dodatkowy bajer -w kółeczkach widnieje napis „Nike Flight Systems” – zawsze trochę ciekawiej niż klasyczna „jodełka”). Mały minus że wzór nie jest poprowadzony po czubek buta – zdarza mi się wyjść czasem mocniej z palców i bywały przez to lekkie braki przyczepności), lecz przy wszelakich szybkich biegach but się kleił parkietu.

 

To czym skutkuje mocne/słabe zasznurowanie opisane jest nieco wyżej, lecz ma to jeszcze jeden aspekt – wsparcie kostki. Im mocniej zasznurujemy tym bardziej paski od pięty będą przylegać do nogi. Podczas gry nie odczułem jakiś wybitnych luzów/braków z racji takiego rozwiązania usztywnienia, lecz bardziej brak było mi czego innego – mały 'spojler’ na podeszwie od zewnętrznej strony z tyłu dla poprawy stabilności. Był to lekki brak, który w żaden sposób nie jest jakiś diametralny, lecz nie wypada o tym nie wspomnieć.

 

 

Nike Zoom Flight Turbine nie jest dla mnie miłością od pierwszego wejrzenia (albo raczej od pierwszej gry – gdyż wizualnie uważam je za bardzo ciekawy model). Im więcej w nich grałem tym bardziej mnie do siebie przekonywały – nie jest to but ideał, ani też but dla każdego (cięższym graczom może brakować amortyzacji w pięcie), lecz nie często się teraz zdarza że po prostu wkłada się buta i nie trzeba się martwić o jego szerokość, czy przy cienkim materiale wierzchnim podwajać skarpety dla lepszego wypełnienia buta – (w moim przypadku) nie ważne co na nogach, to jest komfortowo. Jest to ciekawa pozycja którą teraz można w znacznej lepszej cenie kupić (retail gdy wchodziły na rynek – 125$) – nie gwarantuje że wiek nie da o sobie jakoś znak, ale jako druga para do rotacji która nie rujnuje budżetu – jak znalazł.

  

Więcej o tematyce obuwniczej można przeczytać na moim blogu – butologia.blogspot.com