Autor: Karminadel24
W kolejnym dniu podróży przez nieznane, nieodkryte zakątki historii NBA, dziś zapraszamy do roku 1990 i rywalizacji Charles vs. Michael, do roku 1991 i meczu Cavs z Rockets. Przypomnimy także pewną postać o inicjałach GG, by pokazać Wam jak przewrotną ligą jest NBA. Zapraszamy.
26.I
Urodziny obchodzą min.:
– Vince Carter (35 lat)
– Gerald Green (26)
– Reggie Jordan (44)
Ciekawostki:
- w 1980. Cavaliers przegrali u ciebie z Pacers 115-114, lecz mieli powody do świętowania gdyż Austin Carr stał się pierwszym w historii klubu graczem z 10,000 punktów na koncie.
- w 1990. Lenny Wilkens zaliczył 700-tny zwycięski mecz w swojej karierze trenerskiej, po tym jak jego Cavs pokonali Minnesotę 85-84.
- w 1995. Grant Hill z 1,289,585 głosami na koncie, został pierwszym w historii NBA debiutantem który wygrał głosowanie na ASG.
Wróćmy na początku do roku 1991. Kiedy w NBA panował wiadomo kto i wiadomo dlaczego, 26.I. doszło do niesamowitego pojedynku z niezwykłym bohaterem. Choć Rockets wygrali aż 52 spotkania w sezonie regularnym szybko pożegnali się z playoffs, przegrywając 0-3 z Lakers w pierwszej rundzie zachodu. Dużo wcześniej bo w styczniu drużyna Houston była pod ścianą, bowiem po uderzeniu z łokcia przez Billa Cartwrighta kontuzjowany był Hakeem Olajuwon. Kontuzja oka jakiej nabawił się olbrzym z Nigerii, spowodowała jego wykluczenie z gry na nieco ponad 1,5 miesiąca.
W tym czasie jego koledzy radzili sobie różnie, wyciągając z rękawa coraz to inne asy. Thorpe, Johnson, Smith musieli jakoś sobie radzić bez „The Dreama”, lecz pod koniec stycznia grając z Cavs cała trójka zgodnie rzuciła po 12 oczek. Jednak drużyna Rocks wygrała 103-97. Więc kto okazał się być katem dla graczy z Cleveland. Vernon Maxwell, człowiek od zadań specjalnych w ekipie Dona Channey’a, dokonał wyczynu największych lotów, jak w finałach 1994.
To nie tylko career high w postaci 51 punktów, i 14/25 rzutów z gry, ale także 30 oczek rzuconych w finałowej kwarcie. Kiedy wynik był średnio korzystny dla zawodników z Houston, Vernon wziął wszystko w swoje ręce i stał się piątym zawodnikiem w historii, który rzucił trzy dychy w jednej kwarcie. Przed nim tylko Wilt Chamberlain, David Thompson, George Gervin i Michael Jordan potrafili tego dokonać. Tyle że postacie wyżej wymienione należą do ścisłej czołówki strzelców w historii, a Vernon wyskoczył ot tak jak przysłowiowy Filip wiadomo z czego. W tym samym roku, po powrocie Hakeema zdarzyło mu się jeszcze rzucić powyżej 40 oczek, ale być może przyjdzie jeszcze pora aby o tym opowiedzieć.
Rok 1990. Sixers długo męczyli się w PO z Cleveland, a Bulls nie zdołali pokonać Pistons w finale konferencji, po tym jak w półfinale dali spokojnie radę graczom z Philadelphii. Jak wiemy rywalizacja ta stała pod znakiem pojedynku Barkleya z Jordanem, którzy stoczyli w swojej karierze za dużo świetnych meczy by o każdym wspomnieć. 26.I. 1990 roku prawie z identycznym bilansem obie ekipy spotkały się w osławionym „The Spectrum”, by kolejny raz coś sobie udowodnić. Kiedy do Philly przyjeżdżał MJ i jego gwardia zawsze było ciekawie, tym bardziej że kibice mieli chrapkę na kolejny pojedynek z kolejną rewelacyjną końcówką. Co by nie powiedzieć takich spotkań w historii występów obu panów przeciwko siebie było mnóstwo, czy to za czasów gry Sir Charlesa w Sixers czy w Suns.
Tak czy inaczej w ten dzień to Barkley był lepszy, po prostu lepszy. Raz to jego zespół wygrał 120-109, dwa w końcówce meczu po prostu prowadził 76-ers, a trzy zdobył 37 oczek, 21 zbiórek, (12/17 z gry) przy 31 punktach i 11 asystach Jordana. Później były tylko Playoffy, w którychBulls rozszarpali Barkleya i resztę, tak jak ich rozszarpali później Pistons. Kawał niezłej historii zważywszy na fakt że James vs. Bryant to już nie to samo, bo i przeszłość obu panów zupełnie inna… Poczekajmy na finał ?
Na koniec coś dla miłośników wysokich, podniebnych lotów. Nie często bowiem zdarza się że urodziny w jednym dniu mają dwaj zwycięzcy SDC. A właśnie dziś 35. urodziny obchodzi Vince Carter a 26. Gerald Green, pan od ciasteczka i skarpetek, choć w odległym Krasnie Krilya Samara (tam grał a następnie próbował dostać się do Lakers) średnio chyba da się bez butów. Tak czy inaczej jeden żałuje że już nie gra w NBA, choć podkreśla że w Europie też da się grać na najwyższym poziomie, drugi leczy kolana, a jego kibice truchleją oglądając mecze z jego udziałem, mając nadzieje że to nie jego ostatni. Obaj potrafili przeskakiwać różnych ludzi, choć na zupełnie innym poziomie rozgrywek:
ale to VC jest najlepszych Dunk’erem w historii NBA. Jakieś wątpliwości?