To była wyjątkowa noc dla wszystkich ludzi związanych z Mavericks oraz ich kibiców. Zawodnicy, którzy w zeszłym sezonie wygrali dla Dallas pierwsze mistrzostwo w jego historii, otrzymali dziś mistrzowskie pierścienie i uczcili zdobycie pierwszego tytułu. Ceremonia poprzedzała mecz z Minnesotą Timberwolves, ale zabrakło w nim tego, bez którego tego całego przedsięwzięcia by nie było. Dirk Nowitzki po raz kolejny obserwował zmagania swoich kolegów w garniturze, a jego vis-a-vis na pozycji PF’a w Minnesocie – Kevin Love – pokazał, że wart jest swojego nowego kontraktu.
105:90
Pierwsza połowa meczu w żaden sposób nie wskazywała na to, że Wolves mogą wygrać – o ile pierwsza kwarta była bardzo wyrównana (27:26 dla DAL), to początek drugiej odsłony zdecydowanie należała do mistrzów. Mavericks dzięki świetnej grze rezerwowych wypracowali sobie 14-punktową przewagę (46:32, 7:13 do końca), ale Wolves natychmiast odpowiedzieli 8 punktami (w tym 5 pkt Pekovicia). Pod koniec pierwszej połowy, po trójce Jasona Kidda Mavs zdołali podnieść jeszcze swoją przewagę do dwucyfrowych rozmiarów (54:44, 1:07), ale ostatnia minuta przed halftime zdecydowanie należała do przyjezdnych, którzy przed syreną i zejściem do szatni zdążyli rzucić 8 punktów po dobitce Ellingtona i trójkach Rubio i Love’a. Dzięki nim przewaga gospodarzy stopniała do zaledwie dwóch punktów.
Druga połowa należała już do Wolves, którzy stopniowo budowali swoją przewagę. W trzeciej kwarcie Mavs powalczyli jeszcze o jak najlepszą sytuację przed czwartą odsłoną, ale Ellington 7 sekund przed końcem 3Q przeprowadził akcję 2+1, dzięki czemu przed ostatnimi 12 minutami Minnesota prowadziła 6 oczkami (78:72). Przewaga ta szybko zwiększyła się na starcie ostatniej kwarty, bowiem goście rozpoczęli ją od zdobycia 6 punktów z rzędu (84:72). Od tamtego momentu ich zaliczka nie wynosiła mniej, niż 9 punktów. Bez mistrza czwartych kwart Mavs nie potrafili zerwać się do odrobienia straty, która nadal wzrastała – tuż przed końcem wynosiła ona już 17 punktów.
Mavericks mieli dziś bardzo zbalansowany scoring, aż siedmiu graczy zdobyło min. 8 punktów, na czele z Jasonem Terry’m (17 pkt, 5 ast), Shawnem Marionem (15 pkt, 6 zb) i Roddy’m Beaubois (11 pkt, 5 ast). Jason Kidd był bliski triple-double (8 pkt, 8 zb, 7 ast), Brendan Haywood był bliski double-double (8 pkt, 10 zb), Yi Jianlian (8 pkt) i Brendan Wright (9 pkt, 12 min) byli bliscy double-digits. Szkoda, że do zabawy nie przyłączył się Lamar Odom (5 pkt, 4 zb, 2-14 FG, pięciokrotnie blokowany) Mavs mogliby wygrać to spotkanie, gdyby częściej atakowali kosz i wymuszali rzuty wolne, tak jak Wolves (33 FTA MIN, 10 DAL). Może i oddali o 18 rzutów z gry więcej od rywali, ale co z tego, gdy mieli tylko pięć trafień więcej od nich.
Inna sprawa, że pod koszem Minnesoty czyhał Darko Milicic, który był dziś blisko triple-double i to nie jest żart (8 pkt, 7 zb, 7 blk w 24 min!). Ricky Rubio był za to blisko quadruple-double i to już jest żart (17 pkt, 12 ast, 7 zb, ale 7 TO i 4-16 FG). Kevin Love (31 pkt, 10 zb) udowodnił, że wart jest swojego kontraktu, Nikola Pekovic (4-5 FG, 13 pkt, 7 zb, 20 min) wraz z Miliciciem stanowili dziś świetną siłę na pozycji środkowego. Dobry mecz rozegrali też Wayne Ellington (16 pkt, 4 zb) i Derrick Williams (10 pkt, 6 zb).
Przechodząc do ciekawostek, bo tych jest naprawdę dużo:
- Timberwolves zakończyli 15-meczową serię Mavs, w których ci zatrzymywali swoich rywali na max. 100 punktach
- Mavericks przerwali też trzymeczową passę zwycięstw oraz siedmiomeczową hossę u siebie
- Gracze Mavs nie nazywający się Lamar Odom trafili w pierwszej połowie 24 z 39 rzutów (Odom 1-11) (9 z 11 pierwszych w drugiej kwarcie)
- Love zanotował 17. double-double w 18. meczu