Witam! Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam sytuacje, gdy jakiś zawodnik wychodzi z głębokiego cienia i swoją grą wywiera głębokie wrażenie na wszystkich obserwatorach. Takie historie to dobry scenariusz pod produkcje filmowe rodem z Hollywood ;). Od wielkich gwiazd wiemy czego możemy się spodziewać. Ich osiągnięcia budzą nasz podziw, ale te pozytywne doznania są o wiele większe, gdy błyśnie ktoś nieznany. To właśnie lubię, a czego nie lubię? Na pewno zachowania, którego nie powinno być w sporcie. Rywalizacja rywalizacją, emocje emocjami, ale i tak trzeba zachowywać godnie w stosunku do rywala.
BOHATER TYGODNIA:
Jeremy Lin – Harvard to uczelnia znana na całym świecie. Koszykówka nie jest ich priorytetem, ale okazuje się, że potrafią wypuścić na świat ciekawego zawodnika. Jeremy Lin nie został wybrany w drafcie 2010, ale nie poddawał się i ostatecznie zakotwiczył w NBA. Trafił do Golden State Warriors, ale wielkiej kariery tam nie zrobił. W grudniu roku ubiegłego został zwolniony, a na jego usługi zdecydowali się New York Knicks. Jak słabo radzi sobie ekipa z „Wielkiego Jabłka” wszyscy wiemy. Lin miał być tam dalekim zapleczem, bo od ciągnięcia gry zespołu są inne osoby, ale ostatnio stało się inaczej. Podczas meczu z New Jersey Nets to właśnie ten absolwent Harvardu błysnął jasnym światłem i poprowadził swój zespół do zwycięstwa. Lin zanotował 25 punktów, 7 asyst oraz 5 zbiórek. Grał naprawdę bardzo pewnie. Ukradł show zawodnikom uważanym za o wiele większe gwiazdy. Po takim występie ręce same składają się do oklasków. Pojawia się jednak pytanie – to był jednorazowy wyskok Lina czy raczej wyraźnie zaakcentował tym występem, że warto na niego stawiać?
ANTYBOHATER TYGODNIA:
Kevin Love – silny skrzydłowy Timberwolves rozgrywa naprawdę świetny sezon. Ostatnio jednak nie wytrzymał chyba nerwowo. „Leśne Wilki” podejmowały Houston Rockets. Po jednej z akcji nastąpiło zamieszanie pod koszem w wyniku którego Luis Scola został wręcz zdeptany przez Love’a. Kevin został za to zagranie zawieszony na dwa mecze.
Jak tak dalej pójdzie Jeremy Lin może zostać bohaterem miesiąca albo sezonu he, he – 28 punktów i 8 asyst minionej nocy w meczu z Utah Jazz.
Bohaterem jest na 100% w NY – drugi świetny mecz i drugie zwycięstwo.
Melo i Stat mogą jechać na wakacje.
Bez przesady z tym kopaniem po głowie. Kev wygląda teraz jak drwal z północnej Kanady to i nie może grać jak pierdoła, musi być twardy.
Poza tym basket to nie tenis. A jak jeszcze chce się być najlepszym w lidze w zbiórkach na lata, a Kevin chce, to trzeba sobie także zacząć wyrabiać reputację prawdziwego twardziela i wojownika bo „nazwisko” mu na pewno nie pomaga. Jedno czy drugie szturchnięcie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Tym bardziej że tym razem na słabego nie trafiło – Banderas to też twardy gość.
Love dostał dwa mecze zawiechy więc przesady wg mnie nie ma..
Szkoda tego zawieszenia. Stare dobre czasy kiedy w Detroit każdy w obronie faulował a sędzia i tak mógł odgwizdać jedno przewinienie. To był niezły pomysł Chucka Dailyego.
Oficjalnie możemy zaprzeczać ale tak naprawdę każdy z nas lubi ostrą grę i obronę na pograniczu faulu. A przy takim nastawieniu, w ferwoże walki po tablicami, łatwo o takie sytuacje.
Kevin zaczął chyba oglądać hokeja w tej Minesocie i spodobał mu się imidż hokeistów. W tej brodzie i z dłuższymi włosami wygląda lepiej niż z wystylizowaną bródką.