Orlando Magic nie mogli dziś liczyć w ataku na Dwighta Howarda, ale i tak po zaciętym boju pokonali na wyjeździe Milwaukee Bucks 99:94. Zwycięstwo Magicy zawdzięczają przede wszystkim Jasonowi Richardsonowi, który po słabej pierwszej połowie w drugiej części spotkania po prostu rozstrzelał Kozły zza łuku. Orlando dzięki tej wygranej (jednocześnie Pacers przegrali) wracają do walki o piątą lokatę na Wschodzie. Bucks zaś wypadli z czołowej ósemki kosztem Knicks niesionych przez Lina.
Obie drużyny podchodziły do tego meczu po ciężkich, zakończonych dogrywką wczorajszych spotkaniach. Magic na własnym parkiecie ulegli Hawks, za to Bucks na terenie rywala ograli Cavaliers. To też miało swoje znaczenie w pierwszej kwarcie dzisiejszego meczu, bowiem obie drużyny, zwłaszcza goście, rozpoczęły w słabym stylu. Orlando w 1Q trafili zaledwie 4 z 17 rzutów, Bucks byli trochę (ale niewiele) lepsi, bo trafili 8 z 27 prób. Nie dziwne więc, że to Kozły zwyciężyły w inaugurującej ćwiartce. Rzucanie wychodziło lepiej drużynom w drugiej kwarcie – zarówno Orlando, jak i Milwaukee trafili w niej ponad połowę swoich rzutów (ORL 9-16, MIL 12-22). To jednak gospodarze byli w pierwszej połowie lepszą drużyną (49:43), co było spowodowane przede wszystkim lepszą grą na deskach. Do tamtej pory Bucks zebrali 28 piłek przy tylko 17 zbiórkach swoich rywali. Przewaga na atakowanej tablicy (12-2) doprowadziła do tego, że przed halftime Kozły oddały aż 16 rzutów więcej od Magic (49-33).
W pierwszej połowie późniejszy bohater zwycięzców – Jason Richardson – trafił tylko jeden z czterech rzutów, zdobywając 3 punkty. Jednak po przerwie wystrzelił, tak jak cały zespół Magic, który w ciągu nieco ponad siedmiu pierwszych minut trzeciej kwarty zdobył aż 27 punktów, odrabiając stratę i wychodząc na pięciopunktowe prowadzenie. J-Rich zdobył aż 16 z nich. Jednak po tym zrywie Magic ucichli, następne punkty zdobywając dopiero pod koniec kwarty (Howard). W międzyczasie Bucks znów wyszli na prowadzenie, ale dzięki wspomnianemu trafieniu Dwighta strata jego zespołu przed ostatnią odsłoną wynosiła tylko jeden punkt.
Na starcie czwartej kwarty powtórzyła się sytuacja z poprzedniej – Magic dziesięć minut przed końcem po trafieniu JJ Redicka wyszli na trzypunktowe prowadzenie, ale przez następne pięć minut z hakiem nie zdobyli żadnego punktu. Nim Orlando się przebudziło, zespół z Milwaukee zdobył 13 punktów i prowadził aż dziesięcioma. Na zegarze było 4:55 do końca spotkania, gdy Jason Richardson swoją trójką przełamał run rywali, rozpoczynając jeszcze większy zryw swojego zespołu. Dzięki aż 16 punktom z rzędu (w tym 4 trójki J-Richa!) Magic dokonali mało prawdopodobnego, odrobili stratę, budując także sześciopunktową przewagę (2:06 do końca, 94:88). 84 sekundy przed końcową syreną trójkę dla gospodarzy trafił Drew Gooden, ale tym samym odpowiedział Hedo Turkoglu (świetny mecz w jego wykonaniu). Na trafienie Turka odpowiedział inny Turek, Ersan Ilyasova, który także trafił zza łuku i 57 sekund przed końcem Bucks przegrywali tylko trzema punktami (94:97). Turkoglu trafił dwa z czterech danych mu rzutów wolnych, potem Richardson dwukrotnie się pomylił, ale ani Gooden, ani Jennings nie trafili za trzy, więc Bucks musieli pogodzić się z porażką wyrzucającą ich z pierwszej ósemki Wschodu. Trudno wygrać crunch-time, gdy pudłuje się 8 z 10 ostatnich rzutów.
Magic zamknęli mecz runem 21-6, z czego aż 19 punktów należało do dwójki Jason Richardson-Hedo Turkoglu. To właśnie ta dwójka stała dziś na czele drużyny Orlando, J-Rich zdobył (najwięcej w barwach Magic) 31 punktów (28 w drugiej połowie, wtedy 10-14 FG, 8-9 3pt!), w całym meczu trafiając aż 9 trójek (career-high), co jest drugim najlepszym wynikiem gracza Magic w historii tej organizacji. Turek zdobył 19 punktów (12 w drugiej połowie), 6 asyst i 5 zbiórek. W sumie ten duet zdobył 50 punktów (18-31 FG, 12-19 3pt) i nadrobił średnie występy wysokich graczy – Dwighta Howarda (11 pkt, 14 zb, 5-15 FG) i Ryana Andersona (9 pkt, 7 zb, 1-6 3pt). Dobry mecz zagrał także rezerwowy JJ Redick (14 pkt, 12 w pierwszej połowie)
Z kolei w Bucks, w przeciwieństwie do Orlando, najlepiej spisali się właśnie podkoszowi – Drew Gooden zdobył 21 punktów i miał 8 zbiórek, a rezerwowy Ersan Ilyasova zanotował świetny występ na tablicach, zbierając aż 16 piłek, do których dodał 17 punktów (7-10 FG). Dobre występy mieli także Mike Dunleavy (14 pkt) i Carlos Delfino (12 pkt, 5 zb). Zawiódł za to Brandon Jennings (7 pkt, 3-14 FG, 0-5 3pt) i nawet po 5 zbiórek i asyst nie zatarło złego wrażenia, jakie po sobie zostawił.