Witam! Każdy chyba lubi, gdy na jego oczach tworzy się historia. Czujemy się wtedy ważni, bo na własne oczy obserwujemy wydarzenia o których przyszłe pokolenia będą czytać przedzierając się przez karty przeszłości. Doceńmy chwile, których jesteśmy świadkami.
Natomiast co może się nie podobać? Czasami zawodnik dostaje łatwą szansę na wygranie meczu, ale jej nie wykorzystuje. Wtedy na nic zdaje się jego świetna gra przez całe spotkanie. Tego typu sytuacje rażą jeszcze bardziej jeśli przytrafiają się doświadczonym graczom.
BOHATER TYGODNIA:
Kobe Bryant – „Jeziorowcy” ostatnio nie zachwycają jakoś szczególnie swoją formą. Cały czas mają jednak w swoich szeregach Kobe’go Bryanta, który mimo upływających lat potrafi kąsać jak prawdziwa „Black Mamba”. Podczas meczu z 76ers (Lakers przegrali…) nasz bohater rzucił 28 punktów. Nie jest to jakieś niesamowite osiągnięcie, ale nie o to tutaj chodzi. Bryant wskoczył na piąte miejsce najlepszych strzelców w historii NBA. Wyprzedził Shaquille’a O’Neala. Tak tworzy się historia. Kolejnym argumentem w wyborze „Black Mamby” jako bohatera tygodnia jest niedawny mecz w Toronto. Lakers niespodziewanie bardzo się męczyli, Bryant zawalił kilka akcji, ale końcówka należała do niego. Ostatnia minuta wyglądała tak, że „Jeziorowcy” przegrywali czterema punktami, ale Kobe odpalił trójkę, a chwilę później przechwycił piłkę, co zakończyło się udaną kontrą i odzyskaniem prowadzenia. Na zakończenie jeszcze trafił trudny rzut, który dał LAL zwycięstwo. Prawdziwy bohater. Wróćmy może jeszcze do jego zdobyczy punktowych. W chwili obecnej Bryant ma 28.689 punktów na swoim koncie. Czwarty jest legendarny Wilt Chamberlain. Do niego „Black Mamba” potrzebuje 2.730 punktów. Czy jest w stanie to osiągnąć? Szacuję, że potrzebuje do tego 1-2 sezonów. Trzeci na liście jest Michael Jordan, ale różnica między nim, a Chamberlainem nie jest kolosalna, więc Kobe jemu też może zagrozić. Dalej będzie już bardzo ciężko, ale zastanawiam się na której pozycji Bryant zakotwiczy po zakończeniu swojej barwnej kariery.
ANTYBOHATER TYGODNIA:
Antawn Jamison – ostatnio „Cavs” przegrali z Milwaukee Bucks po dogrywce. Mieli jednak dużą szansę, aby odnieść zwycięstwo. Dobre zawody rozgrywał Jamison (34 pkt i 11 zb), ale w decydującym momencie zadrżała mu ręka. Na trzy sekundy IV kwarty przy stanie 102:102 miał dwa rzuty wolne. Mógł zapewnić swojemu zespołowi zwycięstwo. Nie trafił jednak żadnego osobistego! Zawodnik z 13-letnim stażem chyba spalił się psychicznie. W całej karierze rzuca z linii ze skutecznością ok. 73%. Mógł zapewnić swojemu zespołowi zwycięstwo, ale te dwa pudła oznaczały dogrywkę, w której lepszym zespołem była już ekipa z Milwaukee.
No nie, byłem pewien że bohaterem będzie J-Lin. 6-0 przy nieobecności dwóch największych gwiazd… No chłopaki :)
obawiam się, ze to 6-0 było „dzięki” nieobecności 2 gwiazd
Mamy już 2-0 ze STAT’em;-)
zobaczymy co będzie z Melo. Co do Stata to dopiero się zgrywa. Mecz z Raptors był bardzo słaby w jego wykonaniu.
Natomiast moim zdaniem, gdyby Lin zaczynał ze STATem i Melo, to jego gra wyglądałaby zupełnie inaczej (podanie za wszelką cenę do liderów, którzy są w nienajlepszej formie) i na pewno nie byłoby takiej eksplozji Lina. A tak facet wyrobił sobie markę, i nawet jak wróci Melo jego status w zespole będzie inny i to on będzie decydował o grze.
Lin był tydzień temu i przy takiej formie podejrzewam, że jeszcze zagości w tej rubryce ;)