Kiedy wydawało się, że Phoenix Suns wkroczyli na zwycięską ścieżkę i wygrali 4 z 5 ostatnich meczów, zostali pokonani przez Golden State Warriors mimo przewagi, którą mieli przez niemal trzy kwarty.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Phoenix Suns | 12-16 | 27 | 19 | 27 | 23 | 96 |
Golden State Warriors | 11-14 | 20 | 23 | 33 | 26 | 102 |
Zacznę od przyjemnego, czyli 25 punktów i 12 zbiórek Marcina Gortata, który tym samym wyrównał strzelecki rekord kariery. Polak trafił 11 z 17 rzutów z gry i do jego ofensywnych poczynań nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Jeśli jednak weźmiemy na warsztat grę w defensywie, to sporo punktów rzuconych przez Davida Lee możemy zapisać „na konto” Gortata, który nie najlepiej zastawiał deskę i skrzydłowy Warriors zakończył mecz z 28 punktami oraz 12 zbiórkami z czego aż pięcioma ofensywnymi. Polski koszykarz nie popisał się także przy najważniejszych chyba punktach w tym meczu, które zdobył na 36 sekund przed końcem Ekpe Udoh (9 pkt, 4 zb, 3 blk). Punktach rzuconych po 5 minutowym impasie strzeleckim, który niemal nie doprowadził do utraty 10-punktowego prowadzenia po celnym rzucie Nate’a Robinsona na 94-84.
Kolejne siedem oczek rzucili jednak podopieczni Alvina Gentry’ego i wydawało się, że mogą nawet odzyskać utracone wcześniej prowadzenie. Suns wygrywali właściwie przez 34 minuty w tym meczu i niewiele zapowiadało do tego momentu, że mogą wyjechać z Oakland na tarczy. Na niespełna cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty, „Słońca” prowadziły 69-60 po trafieniu spod kosza Channinga Frye’a. Wtedy jednak piąty bieg wrzucili Warriors i po pięciu kolejnych punktach Lee objęli prowadzenie 70-69, którego nie oddali już do końca.
Suns zbierają zaledwie 71.6% piłek na bronionej tablicy, co jest dopiero 26. wynikiem w lidze i właśnie ten element był jednym z decydujących czynników, który przeważył szalę wyniku na korzyść gospodarzy. Warriors zebrali aż 15 piłek w ataku, które przełożyły się na 21 oczek drugiej szansy.
Do wygranej nie wystarczyło nawet zatrzymanie dwójki obwodowych liderów GSW na poziomie 27 punktów. Monta Ellis i Stephen Curry trafili w sumie tylko 8 z 30 rzutów z gry, a Ellis doświadczył niesamowitej defensywy ze strony Granta Hilla.
Zastąpili ich jednak bardzo skuteczne rezerwowi, a zwłaszcza Nate Robinson (11 pkt) i Klay Thompson (10 pkt), którzy dołożyli w ostatniej kwarcie trzy celne rzuty za trzy punkty. W Suns z kolei mimo 14 asyst ograniczony został ofensywny potencjał Steve’a Nasha, który rzucił tylko 7 punktów, oddając zaledwie 6 rzutów z gry. Goście zanotowali 14 strat, z których Warriors rzucili 16 punktów.
Przed Suns teraz cztery trudne spotkania. Zagrają z Nuggets i Lakers na wyjeździe oraz Hawks i ponownie Lakers na własnym parkiecie. Dwie wygrane w tych meczach powinny być sporym sukcesem.
Klay się coraz lepiej wkomponowuje w team z Oakland:)