Mecz Wieczoru: Dallas Mavericks (19-11) @ Philadelphia 76ers (20-10)
Sixers grają w lutym w kratkę i wydaję mi się, że po 3 miesiącach intensywnego sezonu złapali lekką zadyszkę. Notują w tym miesiącu bilans 5-4 który z początku mógłby zastanawiać, ale hej, z kim Sixers grali w lutym? Kolejno Chicago, Miami, Atlanta, Lakers, Spurs, Clippers i Magic przeplatane dwoma zwycięstwami z Charlotte i Cleveland. Terminarz niezmiernie ciężki i ich jedynym podparciem było to, że tylko raz grali back-to-back. Tyle, że NBA mówi: „Nie, jeszcze z wami nie skończyliśmy”. Tak więc dopiero dzisiaj skończy się najcięższa część kalendarza dla Sixers a tym grand finale będzie starcie z obowiązującymi mistrzami NBA.
I można być pewnym, że nie będzie to lekki spacerek. Mavs po słabym starcie sezonu wrócili do grania swojej koszykówki, o którą się tak każdy martwił przed sezonem. Mimo, że Dirk rozgrywa najgorszy sezon od 13 lat to jak powiedział mediom Lamar Odom (career-low w punktach, zbiórkach, asystach, przechwytach, blokach, minutach, skuteczności z gry i z rzutów wolnych) „We’re having fun playing together”. Bezstresowa koszykówka? Tylko w Dallas.
Godne Uwagi: Phoenix Suns (12-18) @ Los Angeles Lakers (17-12)
Pomyślcie sobie, że cofnęliśmy się o kilka lat. Taki pojedynek byłby z pewnością meczem wieczoru i hitem całej ligi. Ale obie drużyny są już kompletnie inne a w szczególności Suns. Zamiast Amar’e Stoudemire eksplodującego w ofensywie mają przeżywającego swój prime Marcina Gortata, podstarzałego Steve’a Nasha i jeszcze starszego Granta Hilla, który w swoim wolnym czasie wskakuje na swój bujany fotel i zaczyna szydełkować.
For real, jeszcze w zeszłym sezonie obie drużyny potrafiły dostarczyć nam fenomenalne widowisko, kiedy to zakończyły mecz trzema dogrywkami ale nie oszukujmy się – nie będzie to spotkanie na takim poziomie highlightsów co choćby Miami-Cleveland. Nie będzie to również mecz tytanów defensywy – Mike Brown się stara ale to jeszcze nie jest nawet 20% tego co miał w Ohio a Suns… Suns są sobą. Można za to spodziewać się jakieś naprawdę ładnego występu Marcina Gortata, który na swoje urodziny (wszystkiego najlepszego!) dostał jako rywali najlepszy frontcourt w lidze.
Godne Uwagi: Denver Nuggets (17-13) @ Memphis Grizzlies (16-14)
Sixers złapali zadyszkę? Spójrzcie na Denver! Zaledwie 3 zwycięstwa w ostatnich 11 meczach sprawiło, że ekipa z Kolorado spadła na 7 miejsce na Zachodzie. Luty był punktem kulminacyjnym kryzysu Nuggets, kiedy to przegrali 5 kolejnych spotkań średnią różnicą ponad 10 punktów. Przedwczoraj zostali zmieceni z parkietu przez Dallas i jeśli dzisiaj również zejdą z parkietu jako pokonani, to zrównają się bilansem z 8 na Zachodzie Grizzlies.
Niespełna 3 tygodnie temu obie te drużyny zmierzyły się w Memphis, ale jak inaczej postrzegaliśmy wtedy Nuggets. Wtedy mieli bilans 14-7 ale z Danilo Gallinari’m rzucającym 1-10 z gry nie da się wygrać. Górą byli Grizzlies po dogrywce mimo, że do przerwy tracili 12 oczek. Słabości Denver ukazali Rudy Gay i Marc Gasol – obaj zdobyli 20 punktów i 13 zbiórek i to własnie strefa podkoszowa była najważniejszym czynnikiem w tamtym spotkaniu. Czy dzisiaj będzie ponownie?
Pozostałe Spotkania:
Charlotte Bobcats (3-26) @ Toronto Raptors (9-22)
Milwaukee Bucks (12-17) @ Orlando Magic (19-11)
Sacramento Kings (10-19) @ Detroit Pistons (9-22)
Miami Heat (23-7) @ Cleveland Cavaliers (11-16)
New Orleans Hornets (6-23) @ New York Knicks (15-15)
Minnesota Timberwolves (14-16) @ Houston Rockets (17-13)
Golden State Warriors (11-15) @ Oklahoma City Thunder (22-7)
Washington Wizards (7-23) @ Utah Jazz (14-14)