To nie był najlepszy mecz Magików. Pozornie słabsi Bucks, którzy wcześniej sprawili dużo kłopotów Heat, dziś także okazali się niewygodnymi rywalami i dopiero w ostatnich sześciu minutach gospodarze z Orlando potwierdzili swoją klasę, kończąc mecz runem 17-0, dzięki któremu Magic odrobili stratę i wygrali. Bardzo dobry występ zanotował Dwight Howard, który po kilku słabszych jak na najlepszego środkowego ligi meczach przypomniał, czemu będzie głównym bohaterem trade-deadline.
Bucks przez większość meczu kontrolowali to, co dzieje się w Amway Center. Goście w pierwszej kwarcie objęli prowadzenie wynikiem 6:5, a Magic do pamiętnego runu na koniec meczu nie objęli prowadzenia. Co prawda dwukrotnie w trakcie meczu wyrównywali stan meczu, ale później za bardzo się rozluźniali, pozwalając rywalom na osiągnięcie kolejnej 10-punktowej przewagi. W pewnym momencie faworyzowani Magicy przegrywali nawet 15 punktami!
Jedna z dwóch sytuacji „od remisu do 10-punktowej straty” miała miejsce na początku czwartej kwarty, gdy Bucks prowadzili 82:72 na nieco ponad dziewięć i pół minuty do końca spotkania. Od tamtej pory wszystko zaczęło się psuć, do końca meczu Kozłom udało się trafić jeden z 16 rzutów (+6 strat) z gry. Tym trafieniem był lay-up Shauna Livingstona na 5:56 do końca. Co się stało potem? Tak, run 17-0. Najpierw Turkoglu z Nelsonem zdobyli 12 punktów, dzięki czemu na 3:17 do końca Magic już prowadzili (89:85), a następnie punkt Andersona i cztery oczka Howarda ostatecznie dobiły Milwaukee.
Ten mecz przedłużył serie obu drużyn do czterech – Magic do 4 zwycięstw, Bucks do 4 porażek.
Dwight Howard, jak wspomniałem we wstępie, zagrał dziś świetny mecz. Jego 26 punktów i 20 zbiórek oraz 4 bloki (8-12 FG, 10-14 FT!!) utwierdziło mnie w przekonaniu, że strata takiego gracza utopi Magic na lata. Tylko, że musi grać tak częściej, a z jego talentem i warunkami stać go na to co mecz. Ostatnio nie było tak dobrze, ale być może dzisiejszy występ będzie swego rodzaju odblokowaniem Dwighta. Aktywacją trybu Supermana. Pamiętacie jeszcze 45/23 z Warriors? Ja tak.
To był 39. mecz Howarda z 20/20. Dzięki temu wyprzedził Hakeema Olajuwona w liczbie takich występów od sezonu 1985/86, zajmując na tej liście drugie miejsce. Do wyprzedzenia został jeszcze tylko Charles Barkley (42). Natomiast od połączenia lig NBA i ABA (sezon 1976/77) tylko trzech graczy ma więcej 20/20 od Howarda (Moses Malone – 109!, Olajuwon, Barkley). Jeszcze jedna ciekawostka – dzięki świetnej postawie na linii rzutów wolnych Dwight podniósł swoją skuteczność osobistych do ponad połowy (50,1%).
Kolejny dobry mecz zagrał Hedo Turkoglu (14 pkt, 7 ast, 6-10 FG). Turek najlepiej zagrał w ostatniej odsłonie, gdy zdobył 10 punktów i rozdał 3 asysty, oraz wraz z Jameerem Nelsonem (10 pkt, 2-7 FG, 5-5 FT) wyciągnęli Magic z tarapatów. Z kolei Ryan Anderson (23 pkt), który w ostatnim meczu przy dominacji zza łuku był także słabym zbierającym, dziś poprawił się znacznie na tablicach, zbierając 9 piłek w 36 minut. Nie zrezygnował przy tym z rzucania za trzy, oddając 8 prób wewnątrz i aż 7 na zewnątrz obwodu. Rezerwowi także dali o sobie znać, Quentin Richardson zebrał 9 piłek, a Earl Clark zablokował 2 rzuty. Niestety, JJ Redick, choć zdobył 11 punktów, to jednak zagrał dość przeciętnie (5-13 FG). Bardzo słaby występ miał także gracz, którego JJ zastępuje – Jason Richardson. W ostatnim meczu przeciwko Milwaukee zagrał najlepiej w tym sezonie (31 pkt, 9-11 3pt), a dzisiaj zdobył tylko 6 punktów, pudłując 9 z 11 rzutów.
Bucks w swoich szeregach też mieli takiego J-Richa. Był nim jednak gracz znacznie ważniejszy w układance Scotta Skilesa, mam na myśli Brandona Jenningsa (14 pkt, 5 ast, 4 zb, 4-20 FG, 2-10 3pt). Lepiej poczynali sobie inni startujący – Ersan Ilyasova (14/10, 5-11 FG), Carlos Delfino (16, 7-12 FG) i Shaun Livingston (14, 5-13 FG). Widać było jednak braki pod koszami, brak Drew Goodena (kontuzja) zmusił Skilesa do wystawienia tej trójki młodych wysokich:
Jon Leuer: 7 min, 0 pts
Jon Brockman: 17 min, 0 pts
Larry Sanders: 19 min, 2 pts
Nie muszę pisać, co po drugiej stronie parkietu robił z nimi Howard. Nie sprawdzała się taktyka hack-a-Dwight.
PS. Stephen Jackson chciałby grać w Magic. Pytanie – czy mógł zrobić sobie gorszą reklamę niż 1-6 z gry?
A orientujecie się ile mieli takich meczów Wilt, Elgin Baylor, Kareem czy Hayes??
rekord to Wilt i 263 mecze na tym poziomie lub więcej (miewał np. 40/30!!) w roku 1961 odnotował takich 20/20 aż 70 (sic!)
umówmy się że Wilt jest poza konkurencją, takiego gracza, który tak zdominowałby wszelkie statystyki, już nie będzie. :))
Aha no i załącznik z rekordami
http://en.wikipedia.org/wiki/NBA_regular_season_records
BTW. pewnego dnia ktoś go pobije;-)Amazing Happens