Ostatnio było o topowych czterech wyborach, dzisiaj biorę pod lupę kolejne. Wśród nich aż 3 big manów. Dwóch z nich będziemy mieli okazję zobaczyć w rywalizacji drużyna Shaq’a i Chucka 24 lutego w Orlando.
#5 DeMarcus Cousins (Sacramento Kings)
14.7 ppg (FG 45%), 9.3 rpg, 2.1 apg, 1.2 stl, 1.3 blk
Kings wybierali przede wszystkim wielki talent, a dopiero potem wybuchowy charakter. Jedno i drugie w NBA już zafunkcjonowało, a najlepiej przekonał się szczególnie o tym drugim Paul Westphal… Cousins trafił do przeładowanych talentem Kentucky Wildcats (choć zanim znalazł się na UK deklarował się już dla dwóch innych uniwersytetów…). Po udanym debiutanckim roku w NCAA (15.1 ppg, 9.8 rpg w zaledwie 23.5 minuty!) nie zwlekał i od razu przystąpił do draftu, a jego notowania wahały się nawet w okolicach 3 picku. Myślicie, że gdyby zaczekał o rok dłużej mógłby pójść z pierwszym numerem?
Debiutancki sezon na parkietach NBA był dla niego udany choć już zdążył pokazać się ze złej strony stwarzając raz po raz problemy wychowawcze. Po tym jak w pierwszych meczach wychodził w pierwszej piątce po 3-13 z Lakers kiedy to oddał 4 rzuty zza łuku (co prawda jeden trafił) spadł na ławkę rezerwowych. Ostatecznie wystąpił w 81 spotkaniach i wystartował aż 62 z nich notując naprawdę niezłe jak na debiutanta średnie – 14.1 ppg, 8.6 rpg, 2.5 apg. Ah.. no i liderował lidze pod względem fauli (co robi zresztą i w tym sezonie).
Drugi rok w NBA rozpoczął z hukiem. 3 mecze z double-double na start i… awantura z trenerem. Cousins poprosił o trade, trener odesłał Cousinsa do domu, Sacramento odesłało trenera na bezrobocie.
Pojawiło się wiele dyskusji i krytyki pod adresem młodego podkoszowego, ale gdzieś w tle kluby faktycznie były zainteresowane jego sprowadzeniem. Podobno bardzo starali się Orlando Magic. Odkąd Westphal został zwolniony Cousins tylko dwukrotnie zagrał poniżej 10 punktów i zaledwie sześciokrotnie poniżej 10 zbiórek – dokładnie tyle samo ile pod jednym i drugim aspektem Dwight Howard.
Jak ocenić ten wybór z perspektywy czasu? Sportowo świetny. Kings mają jednego z najlepszych młodych big manów w lidze i jeśli się uspokoi może z Tyreke’m stworzyć duet, który stanie się symbolem nowej ery zespołu z Kalifornii.
Jeszcze jedno odniesienie do Howarda i porównanie ich statystyk z sophomore year. Howard: 15.8 ppg, 12.5 rpg, 1.4 blk w 36.8 mpg – Cousins: 16.3 ppg, 11.3 rpg, 1.3 blk w 29.5 mpg. Wiem, Dwight był o rok młodszy, ale i tak takie spojrzenie wydaje się być intrygującym. To tylko potwierdza jak wielkim potencjałem dysponuje ten chłopak.
#6 Ekpe Udoh (Golden State Warriors)
4.1 ppg (FG 42%), 3.2 rpg, 0.7 apg, 0.5 stl, 1.5 blk
Pierwsze dwa lata spędził w Michigan gdzie grał dosyć przeciętnie (6 punktów i 5 zbiórek na mecz jako sophomore) choć imponował jako bloker (2,87 bpg). Potem przeniósł się do Baylor i podobnie jak Wes Johnson musiał na grę poczekać rok. Tam mając 22 lata i spory już bagaż doświadczeń w NCAA pokazał się jako zdecydowanie bardziej wszechstronny gracz. Jego notowania ponad Gregiem Monroe mogły jednak dziwić, bo ten choć młodszy o 3 lata już w drugim roku gry w Georgetown brylował i dawał oznaki znacznie większego potencjału.
I tak do końca nie można było być pewnym wyboru Warriors, bo jeszcze w czerwcu Udoh choć był pewniakiem do loterii to spodziewano się go bardziej gdzieś w okolicach 10 picku. Czy opłaciło się GSW takie ryzyko? Oceńcie sami.
Na dzień dzisiejszy Ekpe to przyzwoity rezerwowy, ale jego cyferki generalnie nie powalają. Co prawda nie zapomniał jak blokować rzuty (1.6 bpg w tym sezonie). W dotychczasowej karierze tylko w 8 z 84 spotkań, w których wystąpił zanotował co najmniej 10 punktów. Być może w swojej karierze będzie kiedyś starterem i niezłą bronią w defensywie na 25-30 minut, ale po zawodniku wybranym tak wysoko oczekuje się chyba trochę więcej.
#7 Greg Monroe (Detroit Pistons)
11.4 ppg (FG 54%), 8.1 rpg, 1.6 apg, 1.2 stl, 0.6 blk
Myślę, że Monroe to gość, który przed draftem i sporą część rookie season nie był doceniany tak jak na to zasługiwał. Z Georgetown odchodził jako zawodnik fizycznie i technicznie gotowy do walki w NBA. Na drugim roku w NCAA notował średnio 16.1 ppg, 9.6. rpg i 3.8 apg, ale to nie przekonywało scoutów na tyle by osadzić go w rankingach wyżej niż na 5 miejscu, którego i tak ostatecznie nie utrzymał. Na szczęście dla Pistons, bo już teraz chyba nikt nie ma wątpliwości, że wyborem z 2010 roku zapewnili sobie fundament do budowy nowego zespołu.
W trakcie debiutanckiego sezonu w NBA big man zaliczył aż 21 double-doubles, ale nie wszystko przyszło tak od razu. Na początku był powoli wprowadzany do rotacji i okazyjnie dostawał +20 minut gry. Dopiero w styczniu mogliśmy lepiej przekonać się o jego potencjale kiedy w 4 kolejnych spotkaniach notował co najmniej 10 punktów i 10 zbiórek, a potem przejął rolę startera – do końca sezonu.
Wakacje musiał przepracować dosyć solidnie, bo do gry wrócił świetnie przygotowany i kto wie czy nie powalczy w tym roku o nagrodę MIP. Jest liderem swojego zespołu w punktach i zbiórkach, a właściwie od początku sezonu mówi się o nim jako największej nadziei Pistons na lepszą przyszłość. Nic dziwnego, bo ilu centrów jest dziś najlepszymi strzelcami swoich zespołów? Howard, Gortat i Al Jefferson. Z tą różnicą, że każdy z nich drugoroczniakiem był już dobre kilka lat temu.
Gdzie leży kres jego możliwośći i gdzie może doprowadzić zespół z Michigan? To zależy głównie od tego kim go otoczą. Czy może być liderem zespołu takim jakim jest choćby Dwight? Ciężko powiedzieć. Myślę, że odpowiedź na to pytanie poznamy za 2, 3 lata kiedy być może drużyna Pistons będzie miała szansę na post season. Jeśli jednak ten chłopak pokazuje tak wiele już w drugim sezonie gry w NBA, mając zaledwie 21 lat należy przypuszczać, że nie zatrzyma się na średniej 16 punktów na mecz.
#8 Al-Farouq Aminu (New Orleans Hornets)
5.5 ppg (FG 39%, 3FG 30%), 3.5 rpg, 0.7 apg, 0.7 stl, 0.3 blk
Skrzydłowego do Nowego Orleanu trafił w wymianie za Chrisa Paula. Jako małą ciekawostkę można wspomnieć fakt, że zarówno nowy gwiazdor Clippers jak i Al-Farouq to byli studenci tej samej uczelni – Wake Forest. To właśnie w czasach gry na uniwersytecie ktoś porównał go do Josha Smitha. Życiorys ma dość intrygujący. Jest potomkiem nigeryjskich królów, a w wieku 17 lat miał problemy z prawem, bo urządził sobie drive-by i strzelał do kobiety… Jakkolwiek nie wystraszyło to Clippers, którzy wybrali go z ósemką w celu zapełnienia mizernie obsadzonej pozycji niskiego skrzydłowego.
Wyszło to średnio, bo Aminu choć miał przebłyski dobrej gry i tak grzał ławę za plecami bardzo przeciętnego Ryana Gomesa, kończąc sezon z niezbyt imponującymi statystykami i jeszcze mniej imponującą skutecznością. W każdym bądź razie skrzydłowy okazał się niezłym dodatkiem do pakietu za Chrisa Paula i w grudniu wylądował w Nowym Orleanie.
Czy wyszło mu to na dobre? Dostaje więcej okazji na pokazanie się, ale jego forma mimo wszystko nie imponuje (zaledwie 18% skuteczności za 3). Jeśli nie odnajdzie się w słabych Hornets to najprawdopodbniej nie zrobi tego już nigdzie indziej. Choć sztab Szerszeni liczy na jego rozwój i przemianę w takiego zawodnika jakim miał być patrząc na graczy, którzy zostali wybrani za nim i którzy już są gotowi do spełniania choćby części oczekiwań wypada blado. Paul George i Gordon Hayward, czyli kolejni niscy skrzydłowi, wybrani zaraz po nim już dzisiaj są starterami swoich zespołów i rokują o wiele lepiej.
Udoh to po prostu facet, który może być czołowym defensorem na swojej pozycji, to będzie raczej ktoś typu Henderona czy PJ Browna, być może nigdy nie doceniony przez kibiców, ale pewnie nieraz przez trenerów. Na PO tacy zawodnicy są zawsze w cenie. Aczkolwiek pamiętam, że już wtedy się dziwiono, że tak późno poszedł Monroe. Ale Greg, mimo, że świetny zawodnik to jednak bardzo słaby obrońca, co jak na centra jest dużą wadą, niektórzy nawet sugerowali zrobić z Niego Silnego, póki co nawet tak świetny mentor jak Wallace nie za wiele go nauczył.