Wielką ofensywną siłę zaprezentowali podopieczni Erika Spoelstry podczas konfrontacji z Królami z Sacramento. Najlepszy obecnie team Wschodu, na własnym parkiecie w American Airlines Arena, obnażył w starciu z jedną najsłabszych ekip Zachodu niedoskonałości rywala i wygrał 7. z rzędu spotkanie. Popisową partię rozegrał Dwayne Wade, autor 30 punktów i 10 asyst. Nieco w cieniu Flasha został inny gwiazdor florydzkiej drużyny LeBron James (18pkt).
Goście udanie weszli w to spotkanie i niespodziewanie ograli wielkiego faworyta ligi, podczas pierwszej kwarty, 32-26. Była to zasługa strefowej obrony Królów, z którą Heat przez pierwsze 12 minut średnio sobie radzili. Statystyki pokazywały, że tak jak w poprzednich spotkaniach przeciwko broniących zoną drużynom, Żar rzadziej znajduje drogę do kosza (42% z gry). Przyjezdnym nie przeszkadzała w grze absencja ich skrzydłowego Johna Salmonsa. Pierwsze 12 minut celnym rzutem z połowy boiska zakończył Tyreke Evans, najlepszy gracz gości w tym spotkaniu z 21pkt,10as i 7zb.
Kolejna część gry to szybsza gra Heat. Miejscowi postanowili podnieść tempo swoich akcji, nie pozwalając gościom na ustawienie skutecznej defensywy. Dobre zmiany zaliczyli Norrris Cole i Udonis Haslem, którzy otworzyli tą część gry z łączną sumą 8 oczek. Kiedy po 6 minutach gry, swoją drugą z sześciu celnych trójek w tym meczu trafił Mario Chalmers, Heat objęli prowadzenie (42-41). Heat pędzili w dobrym kierunku, jednak ich przewaga szybko stopniała w finałowych 90 sekundach tej odsłony. Dwie trójki w serii trafił Marcus Thornton i przewaga stopniała do 4 oczek (53-57).
Trzecią kwartę trafieniem zza łuku otworzył Chalmers. Po chwili trzy skuteczne odpowiedzi zza linii 7.24 wysłali Marcus Thornton i bohater III kw. Isaiah Thomas. Imiennik słynnego sprzed lat gracza z Detroit zaliczył w tej odsłonie aż 5 trafień zza łuku i okazał się prawdziwą zmorą gospodarzy. Jego 20 oczek w kwarcie pozwalało gościom myśleć o końcowej wygranej (93-88 dla Heat)! Przy swojej 6 próbie rzutu Thomas został sfaulowany i skutecznie wykorzystał 3 próby rzutów wolnych.
Finałowe 12minut to już dominacja miejscowych koszykarzy. Rezerwowi Shane Barier, Norris Cole i Mike Miller zbudowali Heat 14-punktową przewagę, na przestrzeni pierwszych 5 minut, której gospodarze już nie roztrwonili. Na roztrwonienie nie pozwolił wielki tercet Bosh-James-Wade, który dość nietypowo, bo w końcowych 6 minutach spotkania mocniej włączył się do gry. W tej kwarcie przyjezdni uzyskali już tylko 20 oczek i nie radzili sobie ani z wysokim tempem akcji Heat, ani z agresywną obroną gospodarzy. Miejscowi nie dawali już Królom wiele swobody przy rzutach zza łuku.
Obie ekipy trafiły łącznie 23 rzuty za 3 punkty, przy skuteczności wyższej niż 43%, Goście gorzej jednak sobie radzili na bliższym dystansie, trafiając o 10% niżej niż rywale (45-55%). Przyjezdnym na pewno zabrakło w tym meczu zdobyczy DeMarcusa Cousinsa, autora 3 celnych z 13 oddanych rzutów.
Ciekawostka: Udonis Haslem (4549) awansował na drugie miejsce w klasyfikacji zbiórek w klubowej historii Heat. Silny skrzydłowy wyprzedził byłego centra Heat – Rony’ego Seikaly (4544). Do pierwszego Alonzo Mourininga brakuje mu jeszcze 258 desek.
Następny przystanek dla Miami Heat to konfrontacja z N.Y.Knicks i zmierzenie się z Linsanity. Ciekawe, jaką receptę znajdą Heat na to zjawisko?
Wynik: Miami Heat – Sacramento Kings 120:108
Punktowali: D. Wade 30 (10 as), C. Bosh 20 (10 zb), M. Chalmers 20 (6x3pkt) oraz I. Thomas 24 (5x3pkt), M. Thornton 23, T. Evans 21 (10 as, 7zb)
Isiah Thomas??? Chyba Isaiah o ile się orientuję :)
No tak jak w tytule.