Jeremy i Steve znów błyszczą w Nowym Jorku.

Lin lepszy od Irvinga.

All Star Weekend nieco zahamował nam zjawisko Linomanii, a o Jeremym nie było za bardzo słychać podczas minionego weekendu (dwa punkty w meczu młodzianów chyba nie zrobiły na nikim wrażenia?). Wiadomo też, że gracz spędzający średnio ponad trzy kwarty w grze potrzebował odpoczynku. Minionej nocy miał on okazję zagrać już na większej świeżości i co ciekawe szło mu całkiem dobrze, a wisienką na torcie Lina okazała się statystyka strat (1).

Jermy Lin kontra Kyrie Irving to było wydarzenie nocy w Madison Square Garden. Obaj toczyli zażarty bój o zwycięstwo w jednej z najstarszych aren sportowych świata. Goście rozegrali jedną z najlepszych pierwszych połów w sezonie, notując aż 61 oczek i tracąc 49. Z bardzo dobrej strony pokazał się Antawn Jamison, autor dubletu na poziomie 23pkt i 10zb.

Knicksi wg mnie zbyt lekko podeszli do tego spotkania i spodziewali się łatwej przeprawy. Zwłaszcza mając w swoich szeregach już w pełni zdrowego Carmelo Anthony’ego (22pkt)..

To rozluźnienie wykorzystał Daniel Gibson, który w drugiej kwarcie wrzucił przeciwnikom aż trzy trójki z rzędu, doprowadzając do 12-punktowej zaliczki.

Druga połowa to jednak całkiem inne widowisko. Knicks poprawili defensywę i zagrali o wiele skuteczniej w ataku. Głównie za sprawą Lina, Anthony’ego i Novaka (który praktycznie nie zwalnia tempa i mimo powrotu Melo może nadal wykazywać się swoimi snajperskimi zdolnościami; trafił 5x3pkt!).

Ex gracz Clippers i Spurs rozpoczął swoją serię pod koniec trzeciej kwarty, trafiając dwie trójki i wyprowadzając Knicks na jednopunktowe prowadzenie (75:74). Ławka miejscowych dostarczyła w tym meczu aż 50 punktów, a wśród rezerwowych 8 asystami popisał się Baron Davis.

Gracze Mike’a D’Antoni  po wygranej (33:19) odsłonie, poszli za ciosem w finałowej rozgrywce i nie pozwolili rywalom na zniwelowanie dystansu. Atak Nowojorczyków eksplodował za sprawą ich tajnej broni – Novaka (kolejne 2.trójki). Po chwili świetnie zaprezentował się J.R. Smith (9pkt) i zdobył 5 punktów z rzędu. 11 oczek przewagi na 4 minuty do końca wystarczyły Knicks do odnotowania 18. wygranej w obecnych rozgrywkach.

Punetując: Knicks ograli gości aż 71-48 podczas drugiej połowy.

10 z 13 spotkań z Linem ‘on fire’ , Knicks mają zaliczone jako wygrane. 2-1 to bilans od czasu powrotu do zespołu Melo. Lin zdobył 19pkt/13as/5zb przy skuteczności 6/12. Irving zaliczył 22pkt/7as/4zb i trafił 8 z 18 rzutów z gry. Melo miał skuteczność 9-16 z pola i zagrał bez straty piłki. Tyson Chandler grał jak zwykle – z pożytkiem dla swojej drużyny – zdobywając dublet (13pkt i 15zb).

Ciekawostka: Knicks rzucili aż 68 oczek z pomalowanego, a to najlepszy ich wynik od listopada 2008 i potyczki z Warriors.

Przed Knicks teraz seria spotkań prawy. Najpierw z Celtics, następnie z Mavericks i w końcu ze Spurs. Ile z siebie wykrzesa w nich Jeremy Lin i jak ułoży swoją drużynę trenera D’Antoni by nie zakończyć wyjazdowej serii i w konfrontacji z ligowymi potentatami z bilansem 0-3??

Wynik: New York Knicks (18-18) Cleveland Cavaliers (13-20) 120:103 (24:31, 25:30, 33:19, 38:23)

Punktowali:

Knicks: C.Anthony 22, J.Lin 19 (13 as., 5 zb.), A.Stoudemire 14, T.Chandler 13 (15 zb.), L.Fields 2 – S.Novak 17 (5×3), I.Shumpert 12, J.Smith 9, J.Jeffries 8, B.Davis 4 (8 as.)

Cavaliers: A.Jamison 23 (10 zb.), K.Irving 22 (7 as.), A.Parker 9, O.Casspi 5, S.Erden 4 – D.Gibson 13 (3×3), T.Thompson 11 (8 zb.), R.Sessions 6, A.Gee 6, L.Harangody 2, S.Samuels 2