O kryzysie w zespole z Portland pisał niedawno Kamil, ale wydawało się, że gorzej być nie może. Okazuje się jednak, że PTB bardzo nie chcą grać w tegorocznych playoffs i już tracą dwie wygrane do ósmego miejsca na zachodzie. Z ostatnich ośmiu meczów, wygrali zaledwie dwa, a to co stało się w piątek w Bostonie wydaje się być tylko potwierdzeniem tego, że w Oregonie trzeba przewietrzyć szatnię.
17 strat w pierwszej połowie, z których Celtics zdobyli aż 20 punktów, 10 przechwytów Celtics i prowadzenie bostończyków 65-30 po 24 minutach. W tym okresie 16 punktów rzucił LaMarcus Aldridge (6-9 FG), a reszta zespołu trafiła zaledwie 6 z 22 prób z gry. Druga połowa była już tylko 'dogrywaniem” tego spotkania do końca, a dopiero w czwartej kwarcie, kiedy w zespole gospodarzy nie pojawił się nawet na sekundę żaden z graczy pierwszej piątki, Blazers zmniejszyli straty o 16 punktów. Po 22 punkty dla Celtics zanotowali Paul Pierce i Ray Allen, a napędzający szybkie ataki Rajon Rondo i Avery Bradley mieli odpowiednio 8 i 12 punktów oraz po 5 asyst.
C’s wygrali ostatecznie 104-86 i mocno usadowili się na siódmym miejscu na wschodzie z bilansem 21-18.
Blazers są w strasznej rozsypce. O wiele za dużo głupich strat.
PS. Stiemsma 0/9 z gry… nieźle zaszalał ;p
oglądałem pierwsze 2kw. tego meczu .. więcej się nie dało!!
niestety, ale z Blazers tak źle jeszcze nie było w ostatnich czasach. Chyba jednak czas na zmianę trenera, bo nie wierzę w to, że tacy zawodnicy jak Crawford, Wallace, Matthews, Batum, czy nawet Felton zapomnieli jak się gra. Potencjał jest spory po obu stronach parkietu, a wyniki od początku lutego są tragiczne:/. A widać, że jak nie ma rezultatów to i nie ma chemii, a pod tym względem imponowali PTB na początku sezonu. Czas na jakieś ważne decyzje, żeby dać impuls.