17 sekund do końca meczu Wolves – Lakers. Gospodarze z Minnesoty prowadzą 102-101. Piłka w rękach Kobe Bryanta (34 pkt, 11-26 FG), krytego przez Martella Webstera. Na pomoc swojemu koledze przychodzi z podwojeniem Ricky Rubio (15 pkt, 10 ast), który jednak tak nieszczęśliwie zderza się z Bryantem, że pada na ziemię, jak rażony piorunem, a dodatkowo sędziowie odgwizdują faul młodego Hiszpana. Kobe trafia dwie próby z linii. W kolejnej akcji Pau Gasol (12 pkt, 11 zb, 4 ast) blokuje rzut Derricka Williamsa (22 pkt, 10 zb), a Bryant ponownie dwoma skutecznymi rzutami wolnymi ustala wynik spotkania na 105-102. Porażka nie jest jednak najważniejszą informacją dla kibiców z Minny. Pierwsza diagnoza urazu Rubio mówi o zerwaniu więzadła krzyżowego przedniego (ACL), co wiąże się z kilkumiesięczną rehabilitacją. Jeśli przypuszczenia się potwierdzą, Wolves stracą swojego rozgrywającego na pewno do końca sezonu.
Grający bez Kevina Love’a (bóle pleców) Wolves, stawili opór faworyzowanym Lakers i udowodnili, że staja się naprawdę charakternym zespołem, który -o ile awansuje – nie musi być wcale łatwym rywalem w pierwszej rundzie Playoffs. Już po dziewięciu minutach gry prowadzili z Lakers 26-12, do przerwy była 58-49, a ich przewaga utrzymywała się aż do 36minuty, kiedy to Bryant doprowadził do remisu po 78. W czwartej kwarcie, to Lakers objęli na dłuższy czas minimalne prowadzenie, ale w serca kibiców z Minnesoty nadzieję wlał celny rzut za trzy Luke’a Ridnoura (10 pkt, 3 ast) na 100-99. W końcówce jednak, skutecznie egzekwowane przez Bryanta rzuty wolne, przesądziły o 24. w ogóle, ale dopiero 7. wygranej na wyjeździe.
Nieobecność Love’a wpłynęła na przewagę Lakers w strefie podkoszowej, skąd gracze z LA rzucili 56 punktów (40 Wolves) oraz wygrali walkę na tablicach (45-34), a aż 17 z ich zbiórek było ofensywnych. Co ciekawe, to Wolves zdobyli więcej punktów z ponowień (22-19), głównie dzięki świetnej postawie Nikoli Pekovica (25 pkt, 13 zb). 26 punktów i 10 zbiórek zanotował jego rywal, AndrewBynum. Wielka trójka Lakers kolejny raz zdominowała grę ofensywna swojego zespołu, rzucając aż 82 punkty.
proponuje zeby Stern jeszcze podkrecil atmosfere i zaplanowal kazdej druzynie 7 meczy na tydzien, albo lepiej czasem po 2 dziennie.. nawet najlepsi sportowcy to nie maszyny i patrzac na liczbe kontuzji jaka w tym turbo-sezonie spotyka graczy, mozemy sie tylko modlic zby nikt na parkiecie nie zszedl, albo chociaz nie zakonczyl kariery raz na zawsze…