Chris Paul nie podał piłki do Garego Neala, a ten nie doprowadził do dogrywki. Chris Paul nie pudłował już tylu rzutów. Chris Paul poprowadził swój zespół do kolejnego zwycięstwa.Tak ,zrobił to po raz kolejny! Pomógł mu w tym świetny tego dnia – Mo Williams. Los Angeles Clippers ogrywają San Antonio Spurs 120:108. Mecz odbywał się w AT&T Center w San Antonio.
Dla Clippersów jest to 23. zwycięstwo w sezonie,natomiast dla Spurs 13. porażka. Dodam jeszcze, że obie drużyny w tym momencie zajmują odpowiednio 2. i 3. miejsce na Zachodzie. Drużyna z Hollywood, dzięki tej wygranej, zrównała swój bilans z Memphis Grizzliles?! Yessir.
Już na początku dodam, że w szeregach Spurs, z powodu kontuzji, nie pojawił się Tony Parker.
W pierwszych minutach oba zespoły raczej badały grunt. Było cicho, jak przed przysłowiową burzą. Po 4. minutach gry, zarówno gospodarze, jak i goście wystrzelili jak fajerwerki w sylwestrową noc. Randy Foye trafił dwa z dwóch rzutów zza łuku, Tim Duncan skompletował po pierwszych minutach aż 12 punktów. Wynik 34:33 dla SAS – zapisałem jedno: „mecz ataku”, no dobra dwa: „kosz za kosz”.
W 2. odsłonie mecz zdominował Chris Paul. Ten sam Chris Paul, który w ostatnim spotkaniu tych drużyn , podając do „nieswojego” kolegi, przypadkiem, doprowadził do przegranej własnego zespołu . Dziś było jednak inaczej! Clippersi zamrozili mecz, fajerwerki wystrzelały w niebo, ale już tylko w dwóch barwach: czerwonej i białej. Ostatecznie Timi ochłonął, zdobył w tym okresie zaledwie 2 „oczka”, a Chris Paul schodził na przerwę ze świadomością, że ma na swoim koncie już 19 punktów. Clippers zaliczyli pokaźny run i do przerwy prowadzili 64:56. A tak, Mo Williams dorzucił wtedy jeszcze 17 punktów. Ostatecznie, jak się później okazało, to była jego noc! Drugi rozgrywający LAC uzbierał w sumie z ławki 33 punkty, trafiając 7/9 za 3!
W 3. kwarcie dał znać o sobie bardzo niewidoczny wcześniej – Blake Griffin. Skutecznie odpowiadał jednak Gary Neal, który, już po pierwszym gwizdku w trzecim starciu, mógł się pochwalić zdobyciem 17 punktów. Gospodarze mieli problemy z szybką grą, nie mogli dojść rywala, aż w końcu ktoś trafił za trzy (nie pamiętam kto). Mechanizm ruszył, chwila, znowu równo! Radość miejscowych fanów nie trwała jednak długo.Goście szybko złapali rytm gry, ale po 36 minutach prowadzili już tylko 94:90.
W 4. kwarcie, koszykarze zachowywali się jak pogoda w górach, czyli zmiennie: wolno, szybko, znów w tępię żółwia, flash boom. Po tym jak Manu Ginobili trafił 2-krotnie za 3 i doprowadził do remisu po 103, myslałem, że już nic mnie nie zdziwi, a jednak … Znakomity Mo Williams, po assytach bodajże CP#3 zniszczył to na co Spurs tak długo pracowali, trafił dwa razy pod rząd, tak zwane: „big three”. 109-103. dla LAC „Amazing game”. Wazne do podkreślenia jest też to, że LAC zaliczyli swój „season best” jeśli chodzi o rzuty trzy-punktowe! A no tak, warto wspomnieć też, że mecz zdominował Chris Paul, pierwszy strzelec zespołu, zdobywca 36 punktów, 11 asyst, 4 zbiórek i 4 przechwytów!
San Antonio Spurs 108:120 Los Angeles Clippers
Ciekawostką jest fakt, że DeAndre Jordan spędził na parkiecie zaledwie 5 minut, w których zdążył złapać szybkie faule…
Jeśli chodzi o Clippers to, oprócz wyżej wspomnianych zawodników, z dobrej strony zaprezentowali się Caron Butler (14 punktów) i Randy Foye (15 punktów). 13 piłek zebrał Reggie Evans!
W szeregach Spurs, Gary Neal zastąpił na pozycji rozgrywającego Tonego Parkera. Dawniejszy zmiennik,a obecnie starter, zaaplikował rywalom 18 punktów i rozdał 5 asyst. Tim Duncan, który po pierwszej połowie miał na koncie 12 „oczek„, skończył z już nie tak wesołym – 7/13, co dało mu 17 punktów i zaledwie 4 zbiórki. 28 minut potrzebował Manu Ginobili, który z ławki uzbierał 22 punkty, co dało mu miano najlepszego strzelca drużyny!
Clippersi trafili (uwaga!) 14 trójek! Oddali zaledwie 27 rzutów, co po ładnym obliczeniu daje bardzo wysoką skuteczność na poziomie 51.9%. Drużyna z Los Angeles ustanowili więc swój nowy „season high for three”! Gospodarze natomiast oddali 30 prób, z czego 12 odnalazło drogę do kosza.
Paul i Williams po prostu rozstrzelali Spurs. Szczególnie Mo zaskoczył, ale to jest zawodnik, który potrafi zdobywać punkty seriami.
chochlik się wkradł przecież wiadomo dlaczego Jordan nie pograł, grał 5 minut i wyłapał 5 fauli to chyba jakiś rekord jest:D
Wow, serio?! Nie wyłapałem tego, aż się sam sobie dziwię, sory … :) Przewijam raczej wszystkie przerwy w grze.
„Znakomity Mo Williams, po assytach bodajże CP#3 zrobił tak zwane: „harakiri„”
Harakiri z tego co wiem to rytualne samobójstwo, którego dokonywali samurajowie, więc trochę dziwnie to brzmi, bo Clippers jednak wygrali:D
Swoją drogą zauwazyłem, że kiedy nie wystawiam Mo w Fantasy to zawsze gra dobre zawody, może del Negro powinien mi płacić, żebym go nie wystawiał? :-)
Generalnie ładny rewanż, choć mieli ułatwione zadanie bo gospodarze bez Parkera. No i zaskoczyła mnie niemoc Spurs na linii (Duncan 3/11?? WOW!!)
Omg… Racja… nie wiem dlaczego, ale kojarzyło mi się to z „samurajskim” dobiciem rywala… Harakiri zaraz na sobie wykonam :)