Los Angeles Lakers pokonali 97-94 Boston Celtics w meczu dwóch odwiecznych rywali, który nie zawiódł oczekiwań kibiców i przyniósł mnóstwo emocji, a wynik rozstrzygnął się dopiero w ostatnich sekundach.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Boston Celtics | 21-19 | 14 | 28 | 28 | 24 | 94 |
Los Angeles Lakers | 25-16 | 24 | 20 | 28 | 25 | 97 |
Mecz drużyn, które w 2008 roku spotkały się wygranym przez Lakers finale NBA wzbudzał spore emocje i zgodnie z oczekiwaniami, nie mogliśmy narzekać na brak ciekawych wydarzeń. Niedzielne spotkanie kończy pewną epokę, ponieważ podczas czwartkowego Trade Deadline oba zespoły mogą stracić zawodników, którzy podczas finałów sprzed 4 lat byli czołowymi postaciami. Z Lakers pożegnać się może Pau Gasol, a z Celtics Rajon Rondo (24 pkt, 10 ast) oraz Ray Allen i Kevin Garnett.
Najważniejsze momenty miały miejsce w ostatniej minucie, kiedy to po rzucie Kobe Bryanta, Lakers objęli prowadzenie 95-94. 34 sekundy przed końcem meczu, grający wcześniej skutecznie Brandon Bass (15 pkt, 7-12 FG, 8 zb, 2 prz, 2 blk), spudłował rzut z szóstego metra na przeciwko kosza, a piłkę zebrał Pau Gasol (13 pkt, 13 zb, 5 ast). Po timeoucie decydujący rzut oddał Andrew Bynum (20 pkt, 14 zb), który trafił hakiem ponad rękami Garnetta. Goście mieli jeszcze 15.5 sekund, aby doprowadzić do dogrywki, ale rzuty Paula Pierce’a (13 pkt, 9 ast, 4-14 FG) i Rondo nie trafiły do celu. Zresztą zobaczcie:
Spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia 7-0 Lakers oraz wyniku 24-14 po pierwszej kwarcie. Już przed rozpoczęciem meczu wiadomym było, że „Jeziorowcy” swoich przewag będą szukali pod koszem, gdzie Celtics dysponowali Garnettem na „piątce” oraz Gregiem Stiemsmą, jako jego zmiennikiem. Zgodnie z przewidywaniami, LAL zebrali aż 17 piłek w pierwszej kwarcie oraz zdobyli 14 punktów z pomalowanego, gdzie rządzili Gasol z Bynumem.
W połowie drugiej ćwiartki przewaga wzrosła do 15 punktów (37-22) i …. gra Lakers siadła. Parkiet opuścił Bynum i C’s zaczęli wykorzystywać jego brak pod koszem. Rajon Rondo grał, jak prawdziwy shooter, który co i rusz trafiał sprzed nosa Kobe Bryanta. Aktywny był także Bass, a zespół Mike’a Browna nie miał odpowiedniego wsparcia od rezerwowych i po buzzer-beaterze Rondo z dystansu, na koniec pierwszej połowy mieliśmy tylko 44-42 dla miejscowych.
Druga połowa to już prawdziwa wojna, do której oba zespoły przyzwyczaiły nas w ostatnich latach. Prowadzenie zmieniało się 14 razy, a na tablicy wyników 11-krotnie pojawiał się remis. Trzecia kwarta była popisem Metty World Peace’a, który w całym spotkaniu trafił aż 3 rzuty z dystansu. Zdobył w sumie 14 punktów i przechwycił dwie piłki, udowodniając kolejny raz, że najbardziej motywuje się na wielkich przeciwników, a takim z pewnością jest Pierce. Nie odpuszczał swojego rywala na krok, a popisową akcją Peace’a był ten oto wsad, po wcześniejszym przechwycie:
Skrzydłowy Lakers robił także to w czym jest najlepszy, czyli prowokował zawodników Celtics, a w połowie trzeciej ćwiartki doszło do stracia między nim a Kevinem Garnettem i Piercem. Po takich sytuacjach mogliśmy się poczuć, jakbyśmy znajdowali się akurat w trakcie siedmiomeczowej serii playoffs, w której zawodnicy żadnej z drużyn nie zamierzają odpuszczać.
Ostatnie 12 minut to popis Bryanta (26 pkt, 7 ast) i Bynuma, którzy rzucili w tym okresie w sumie 16 punktów. Black Mamba trafił dwie niesamowite trójki, a środkowy Lakers decydujący rzut, o którym było już wyżej. Swoje pięć sekund miał także Ray Allen, trafiając za trzy, czym wyprowadził C’s na 94-89, 2 minuty i 41 sekund przed końcem. Wtedy jednak do gry wkroczył wspomniany duet Lakers.
Lakers wygrali 42-34 walkę na tablicach oraz zdobyli 12 punktów więcej (42-30) z pomalowanego od Celtics. Najważniejszą statystyka wydaje się być jednak skuteczność „Jeziorowców” w rzutach z dystansu. LAL trafili 8 z 16 prób zza łuku, co jest o tyle dziwne, że w całym sezonie trafiają zaledwie 30.1% takich prób, a jest to 29. wynik w lidze. Celtics z kolei bronią najlepiej rzuty za trzy w NBA (30.5%), ale tym razem nie dali rady Bryantowi i Peace’owi, którzy w sumie oddali sześć celnych rzutów.
Wygrana Lakers może wielu fanom przysłonić problemy, jakie trapią Mike’a Browna. Kolejny raz zabrakło jakiegokolwiek wsparcia od zawodników z ławki. Tym razem, rezerwowi dali tylko 15 punktów, a dodatkowo cały zespół stracił aż 17 piłek, grając momentami bardzo nonszalancko.
Nieuniknione wydaje się zatrudnienie rozgrywającego, który kreowałby cokolwiek, bo o Dereku Fisherze i Steve Blake’u ciężko powiedzieć, jako o tak owych.
W 2008 lakers przegrali finał z celtics w 2010 wygrali :D
Po pierwszych minutach miałem wrażenie, że Lakers spokojnie rozprawią się z Celtics. Popełniali jednak momentami za dużo strat. Ogólnie ten mecz to było świetne widowisko. 100% walki. Tego właśnie oczekuję po starciu tych dwóch ekip. Kobe znowu trafiał w ważnych momentach, a Bynum świetnie sobie radził pod koszem. Bohaterem szczególnie III kwarty jest jednak Metta World Peace. Takiego „Ron Rona” po prostu uwielbiam ;). Ogólnie pojedynki LAL z C’s to dla mnie coś więcej niż zwykły mecz.