Nie każdy wielki gracz z Europy potrafi przestawić się z miejsca na szybki, agresywny i bardzo kontaktowy styl gry prezentowany w NBA. Nie każdy ma w sobie tyle odwagi by rzucić dominującą rolę w europejskim baskecie i rzucić wyzwanie kolosom rządzącym za Oceanem. Jednym z najlepiej ilustrujących ten fakt przykładów jest kariera jednego z najwspanialszych zawodników, jakich miała koszykówka europejska lat 90′, a więc Dejana Bodirogi.
Nie piszę o tym zawodniku przypadkowo i tym samym nie jest to tekst całkowicie odrealniony od tematyki naszego bloga. Publikacja ta ma uczulić wszystkich czytelników na to, że nie każdemu jest dane odbyć wielką przygodę z NBA, gdyż jest to naprawdę specyficzny rodzaj zmagań, na który nie każdy europejski all-star jest przygotowany.
Bodiroga przyszedł na świat 2 marca 1973 r. na terytorium dawnej Jugosławii (obecnie Serbii). Dzień, w którym narodziła się legenda bałkańskiej koszykówki traktowany jest przez mieszkańców Zrenjanina (tu przyszedł na świat Dejan) jako święto. Czy słusznie? Co do tego nikt w tym 70tysięcznym mieście, na terenie Wojwodiny, nie ma wątpliwości. Tamtejsi autochtoni traktują swojego najsłynniejszego obywatela nie tylko jak świetnego koszykarza, ale i przede wszystkim zbawcę biednego regionu. Dlaczego? O tym wspomnę w dalszej części tej notki biograficznej. Przejdźmy teraz do dziedziny,przez którą ten człowiek stał się postacią globalną, a więc koszykówki.
A w niej mały Dejan wcale nie zakochał się od pierwszego wejrzenia. W młodości pragnął On zostać duchownym i raczej ku temu powołaniu się skłaniał. Zwrot w Jego myśleniu nastąpił po tym jak w wieku piętnastu lat urósł do niebotycznych, jak na takiego młodego chłopca, rozmiarów- mierzył 205 cm. Jego wzrost był głównym czynnikiem, dzięki którym uważany był za nadzieję klubu ze swojego rodzinnego miasta. Zachwycony Jego zdolnościami ówczesny trener klubu Miodrag Nikolić postanowił włączyć młokosa do składu pierwszej drużyny. Jak później mówił ,mając nadzieję,że ten będzie jeszcze rósł. Tu jednak przyszła kolejna niespodzianka, bo tak samo jak szybko zaczął rosnąć, tak i szybko skończył. Los jak widać okazał się przewrotny.
Bodiroga miał szczęście do trenerów. Najpierw na nieopierzonego dzieciaka postawił Nikolić, tak teraz były koszykarz Kresimir Cosić okazał się wielkim fanem Jego talentu. Cosić przyjechał do Zrenjaninu by złożyć wizytę rodzicom chłopca i namówić Ich do zgody na opuszczenie przez syna rodzinnego miasta. Chodziło o porzucenie obecnego klubu i transfer do przeżywającego rozkwit Zadaru. Rodzice Serba nie bez problemu zgodzili się na takie rozwiązanie, uwierzyli jednak w dobre intencje byłego olimpijczyka. Jak się później okazało świat, przedstawiony przez Cosicia miał pokrycie w rzeczywistości – Bodiroga dostał szansę na grę od pierwszych meczów, a o to by nastolatkowi nie przychodziły do głowy głupie pomysły zadbał sam trener. Jak opowiadał w wywiadach, późniejszy, trzykrotny triumfator Euroligi, Cosić stał się dla niego kimś w rodzaju drugiego ojca, mentora i swoistego anioła stróża. Do dziś Dejan wypowiada się o tym człowieku jako drogowskazowi na lepszą przyszłość i uważa, że to jemu zawdzięcza sukces jaki osiągnął.
Od momentu transferu do Zadaru kariera ’Białego Magica’ nabrała rozpędu. Tam długo miejsca nie zagrzał (z powodu konfliktu rasowego). Stał się za to z miejsca gwiazdą pierwszej wielkości. Jego każdy kolejny transfer pobudzał wyobraźnię kibiców. Koszykarzem był na pewno pierwszej wielkości o czym mogą świadczyć trofea zdobywane seryjnie przez kluby, w których występował. Zamiast jednak pisać o wszystkich nagrodach i sukcesach Bodirogi chciałbym wyselekcjonować tych kilka, dzięki których mówimy o nim jako fajnym facecie.
Nie zastanawia Was, dlaczego Bodiroga mimo tego,że grał w klubach, które darzą się większą niechęcią, wszędzie wzbudza pozytywne emocje? Pewnie tak. Może antagonizmy między Realem Madryt, a Barceloną nie są tak widoczne jak w przypadku drużyn piłkarskich, ale zawsze są to najwięksi rywale. Serb grał w obydwu tych klubach, a mimo to, zarówno w Katalonii jak i Kastylii witany jest owacjami na stojąco. Myślicie pewnie,co ten facet w ogóle gada. A ja powiem tak, zmierzam do tego, że Dejan był koszykarzem na maksa, profesjonalistą, który wszędzie gdzie się pojawiał wzbudzał szacunek. Czym? Pewnie tym,czego pozbawieni są w większości dzisiejsi sportowcy, a więc etyką pracy. Tę 'biały Magic’ miał niesamowitą, potrafił przychodzić do sali o ósmej rano i opuszczać ją o ósmej wieczorem. Nigdy też nie unosił się zbędnym honorem (co w przypadku graczy z Bałkanów jest naprawdę wyczynem), pozwalało mu to pewnie na codzienną możność spojrzenia sobie w oczy. Fajne uczucie, kiedy Twoi najwięksi rywale oklaskują Cię po tym jak podnosisz leżącego koszykarza drużyny przeciwnej (sytuacja z meczu Barca – Real, kiedy to w piątym meczu finałów przy stanie remisowym zamiast biec do kontry podnosi przypadkowo zahaczonego Karnishovasa). To się nazywa klasa. Klasa Bodirogi jest tym, co zawsze wyróżniało, wyróżnia i będzie wyróżniać wśród innych koszykarzy.
Wydaje mi się, że Serb nie był również graczem, dla którego kasa była ważniejsza od danego słowa. Można przytoczyć tu sytuację sprzed lat piętnastu, Bodiroga odchodzi z Zadaru. To pewne. Ma trzy bardzo dobre oferty. Dwie są z Grecji, jedna z będącego na fali wznoszącej Olympiakosu, druga od ulubionego trenera z AEKu i trzecia kompletnie abstrakcyjna z prowincjonalnie wyglądającego klubiku z Triestu. Każdy pewnie sobie pomyśli, waham się między klubami greckimi, Włochy odpadają na starcie. To oczywiste,większość ludzi myśli tak samo. W umowie z Grekami znajduje się jednak jeden bardzo mały kruczek – w przypadku transferu do tego pięknego, nadmorskiego kraju wielka nadzieja Jugosławii musiałaby zamienić paszport ojczyzny na paszport grecki (bardzo znany proceder w latach ’80, przypomnę tylko Tarlaca, czy Nakicia). Olympiakos za parafowanie takiej umowy płaci prawie milion dolarów, jak na tamte czasy kwotę niebotyczną. Bodiroga woli jednak wyjechać do Włoch niż zdradzić swój naród. Jak dla mnie to powód do olbrzymiego szacunku, bo sam żyję trochę tamtymi czasami, kiedy idealiści byli w cenie. Takie zresztą było moje pierwsze wrażenie, kiedy go ujrzałem. Pomyślałem sobie – „ten facet jest niezłomny”, jak widać – nie zawiódł mnie.
Niewątpliwą zaletą Dejana była umiejętność świecenia w najważniejszych momentach. Czasem był niewidoczny przez 30 minut by wyskoczyć nagle w „prime time” z seryjnie zdobywanymi punktami i pięknym obsługiwaniem partnerów. Wszędzie, gdzie grał dostawał piłkę w najważniejszych momentach meczów, miał nerwy ze stali i wiele takich meczów swoim drużynom wygrał. Żeby nie być gołosłownym : proszę oglądnąc sobie Final Four Euroligi w 2003r. To był popis jednego zawodnika, nie muszę chyba dodawać którego.
Pomimo tych wszystkich walorów, które prezentował w swojej grze Bodiroga było jednak coś, co niestety dyskredytowało go do zrobienia kariery w NBA. Był to styl gry, oparty na finezji i artyzmie, nie zaś na skakaniu na wysokość trzeciego piętra i morderczych wsadów. Jego sporym problemem było też to, na której pozycji był najbardziej efektywny (teraz podobny kłopot ma Jan Vesely) W Europie głównie był rozgrywającym, w czym nie przeszkadzała mu nawet średnia motoryka jak na tę pozycję. Wszelkie braki tego typu rekompensowały mu bowiem jego umiejętności i olbrzymi jak na europejskie warunki talent. Podejrzewam jednak, że w NBA ciężko byłoby mu znaleźć miejsce na pozycji nr 1, gdyż przy tym wzroście był obdarzony po prostu zbyt słabą dynamiką, co objawiałoby się głównie przy grze w systemach obronnych, gdzie po prostu nie radziłby sobie z bardziej mobilnymi rywalami. Jego ogólnie pojęta słabość fizyczna skreślała go właśnie już na wstępie z rywalizacji o miano gwiazdy NBA. I co najważniejsze Dejan doskonale zdawał sobie z tego sprawę, nie pchał się więc na siłę do Ameryki i wolał pozostać gwiazdą swojego podwórka. Był bowiem zbyt wielką osobistością by wystarczyło mu bycie dalekim rezerwowym drużyny NBA. Reasumując – Bodiroga wybrał bycie artystą wśród graczy słabszych od siebie niż bycie jednym z wielu pośród artystów koszykówki spod szyldu National Basketball Association. Może takie myślenie nie jest do końca godne sportowca, bo przecież zawsze sobie trzeba stawiać wysokie cele, ale jakże aktualne jest przecież powiedzenie ’mierz siły na zamiary’. To z pozoru truistyczne przysłowie bardzo dobrze oddaje sytuację, w której znajdował się Serb i na pewno trzeba na ten problem spojrzeć również pod tym kątem.
Trzeba jednak przyznać, że jak na nasze warunki Bodiroga to był przykład idealnej „hybrydy” cech wolicjonalnych i wspaniałego koszykarskiego rzemiosła. Z całą pewnością więc trzeba oddać królowi, co królewskie i doceniać to, co zrobił, a trzeba przyznać, że znacznie przyczynił się do popularyzacji tej dyscypliny wśród młodych Europejczyków. O żelaznej psychice Bodirogi było już wspomniano wystarczająco dużo, ale przecież każdy z nas lubi statystyki. Oto porcja statystyk z kariery jednego z najwspanialszych europejskich koszykarzy w historii:
Zespołowe sukcesy:
- Dwukrotne mistrzostwo świata
- Trzykrotne mistrzostwo Europy
- Trzykrotne mistrzostwo Euroligi
- Wicemistrzostwo Olimpijskie
- Puchar Saporty
- Trzykrotne mistrzostwo Grecji
- Dwukrotne mistrzostwo Hiszpanii
- Mistrzostwo Włoch
Indywidualne sukcesy:
- Dwukrotny MVP Euroligi
- Dwukrotny MVP mistrzostw świata
- Trzykrotna nominacja do Pierwszej Piątki Euroligi
- MVP ligi greckiej
- MVP ligi hiszpańskiej
- MVP finałów ligi hiszpańskiej
Fajny tekst, przyjemnie się czytało. Jedna uwaga, konflikt pomiędzy Serbami i Chorwatami ma charakter etniczny albo religijny, bo rasy są akurat tej samej, chociaż nauka odchodzi od stosowania tego terminu ze względu na nieprecyzyjność i opierane na nim ideologie rasistowskie. Pzdr