Ilość plotek transferowych, które namnożyły się w ostatnich tygodniach wokół Los Angeles Lakers przyprawia o ból głowy nawet najzagorzalszych kibiców „Jeziorowców”. Po wtorkowej wygranej z Memphis w meczu zakończonym dwoma dogrywkami, ciągle więcej pozostaje pytań niż odpowiedzi dotyczących zespołu Mike’a Browna.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | I OT |
II OT |
Wynik |
Los Angeles Lakers | 28-16 | 21 | 30 | 20 | 26 | 6 | 13 | 116 |
Memphis Grizzlies | 24-17 | 29 | 23 | 28 | 17 | 6 | 8 | 111 |
Lakers wygrali to spotkanie dzięki temu, że posiadali w swoich szeregach indywidualności, które w najważniejszych momentach brały odpowiedzialność na własne barki i mimo 17-punktowej straty (55-72) w połowie trzeciej kwarty, odrobili straty, wysyłając kolejny już w tym sezonie sygnał do drużyn z czołówki, że jeszcze powalczą w obecnych rozgrywkach.
Który to już raz, kiedy Lakers wygrywają tak ważny – z psychologicznego punktu widzenia – mecz, po czym niedługo później przegrywają z dużo słabszym rywalem. Tak było już choćby niedawno, kiedy Kobe Bryant i spółka w dobrym stylu rozprawili się z Heat, żeby kilka dni później polec z Pistons i Wizards. Przeciwko Grizz świetnie zagrali Andrew Bynum (37 pkt, 16 zb) i Kobe Bryant (34 pkt, 9 zb, 5 ast).
Środkowy LAL tym meczem utwierdził mnie w przekonaniu i Mitcha Kupchaka zresztą chyba już także, że próba pozyskania Dwighta Howarda to głupie mrzonki, ponieważ to właśnie Bynum staje się drugim obok „Black Mamby” koszykarzem Lakers, który jest nie do ruszenia. Za żadną cenę.
Jeśli jednak nie on to kto, i czy w ogóle w Jezioranach powinno dojść do jakichkolwiek transferów? Moim zdaniem, jedynym graczem za którego LAL mogą cokolwiek sensownego wyciągnąć od innego zespołu jest Pau Gasol. Hiszpan już stał się jedną z legend klubu z LA, ale życie nie znosi próżni i jego czas nieubłaganie ucieka. Oczywiście dalej jest jednym z najbardziej dominujących silnych skrzydłowych w lidze, a jego współpraca – co widać było przeciwko Grizzlies – z Andrew Bynumem staje się coraz dojrzalsza. Gasol pozostaje jedynym graczem, za którego Lakers mogą w zamian otrzymać dwóch innych koszykarzy, mogących wskoczyć od razu do pierwszej piątki. Na pierwszym miejscu wyłania się deal z Rockets w ramach, którego Hiszpan powędrowałby do Teksasu, a w odwrotna stronę Kyle Lowry i Luis Scola.
Niewątpliwie dla potrzebujących, jak wody rozgrywającego Lakers byłby to strzał w dziesiątkę. Tyle, że Rockets nie za bardzo chcą iść na taki układ, a i Lowry jest obecnie kontuzjowany, więc nie byłby w stanie pomóc drużynie od razu, czego oczekuje właśnie Brown.
Jeśli jednak nie dojdzie do skutku trade Gasola, Lakers muszą koniecznie pozyskać innego playmakera, ponieważ Derek Fisher z każdym meczem udowadnia, jaką bolączkę stanowi dla „Jeziorowców” obsada pozycji rozgrywającego. We wtorkowym meczu Fisher trafił dwa razy za trzy, jeszcze w pierwszej połowie, po czym zniknął i to raczej z korzyścią dla zespołu. Zastępujący go Steve Blake zanotował stosunek +23, a w 36 minut zaliczył 9 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst.
Na celowniku znajduje się głównie Ramon Sessions, którego Cavs są w stanie oddać za bezcen. 26-letni gracz na pewno rozruszałby akcje LAL oraz przyśpieszył nieco grę, ponieważ nie używają oni niemal w ogóle transition-ofense, jako okazji do łatwego zdobycia punktów. Grizzlies ograniczyli Lakers do zaledwie 5 punktów z szybkiego ataku oraz wymusili aż 18 strat, które zostały zamienione na 24 oczka.
Takie mecze, jak te z Grizz tylko na chwile wlewają nadzieję w serca kibiców z Miasta Aniołów. Tak naprawdę, to Lakers potrzebują zmian i to raczej nie kosmetycznych. Czy jednak uda się coś zdziałać jeszcze przed trade deadline? Skoro opcja pozyskania Howarda odpadła (teraz to Magic chcą transferu), to w takim razie, kogo widzielibyście w zespole Lakers?
Samo spotkanie dostarczyło wielu emocji i było jednym z lepszych, jakie oglądałem w obecnych rozgrywkach. Właściwie od początku zarysowała się na początku nieznaczna, a od początku drugiej połowy już wyższa przewaga gospodarzy. Grający bez Rudy’ego Gaya Grizz wyszli na parkiet bardzo zmobilizowani, wiedząc, że kluczem do pokonania Lakers będzie powstrzymanie Bynuma i Gasola.
W pierwsze minuty zdominował Tony Allen, trafiający co i rusz z półdystansu, nie robiąc sobie nic z defensywy Bryanta. Agresywnie grający Kobe wymuszał jednak faule Allena i obrońca Grizz spędził na parkiecie zaledwie 20 minut, a w pewnym sensie jego rolę w drugich 24 minutach przejął Quincy Pondexer (12 pkt, 4 zb, 34 min).
Od wspomnianej na wstępie 17-punktowej przewagi, Lakers rozpoczęli pościg za gospodarzami, który mógł skończyć się sukcesem już w regulaminowym czasie gry, ale Kobe Bryant spudłował rzut z półdystansu przy stanie 97-97. Warto wspomnieć, że jeszcze 2 minuty przed tą próbą, Grizz prowadzili 95-90 i tylko genialnym akcjom Black Mamby, Lakers zawdzięczają powrót do gry. Najpierw skutecznie wbił sie pod kosz, w kolejnej akcji trafił za trzy, a następnie podał idealnie po pick&rollu do Gasola, który skończył akcje z góry i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 97-95.
Gdyby miejscowi mieli w swoim składzie prawdziwego finishera, możliwe, że nie doszłoby do dogrywki. kolejne rzuty pudłowali jednak nieskuteczni we wtorek O.J.Mayo (14 pkt, 7-25 FG) oraz Mike Conley (10 pkt, 11 ast, 5-15 FG).
Kobe miał okazję skończyć mecz skutecznym rzutem także w pierwszej dogrywce, ale jego rzut ponad rękami Pondexera okazał się za krótki. Wynik na korzyść LAL rozstrzygnęła ostatecznie wielka trójka Mike’a Browna, rzucając 10 z 13 punktów w drugiej dogrywce oraz notując run 10-2 w ostatnich 2 minutach meczu.
25 punktów dla Grizz rzucił niezwykle skuteczny Mereese Speights, który miał największy udział w odjeździe gospodarzy w trzeciej kwarcie, w której rzucił aż 15 oczek.
Jak dla mnie Lakersi powinni ściągnąć Feltona albo Session’a a do tego jako six mena Beasleya. Oba wzmocnienia wykonalne bez rozbijania trojki Bryant Gasol Bynum. Z taką ekipą Lakers mogli by na prawdę śmiało w tym roku powalczyć o mistrzostwo.
Przyznaję się jednak że byłem zwolennikiem wymiany Bynuma za Howarda. Teraz jest mi trochę wstyd. Wystarczyło że Bynum gra i jest zdrowy i wcale nie ustępuje wiele Howardowi. Tym bardziej że jest od niego młodszy. Mam tylko nadzieję że znowu kolanu mi nie pierdnie…;/
Bynum to ryzyko kontuzji i nie wiadomo co się zdarzy jak złapiek jakiś uraz a opcja z Howardem wydaje się odległa za dużo strat personalnych w S5 kosztowało by Lakers mowa o Bynamie i Gasolu.
A jeśli chodzi o jakiegoś rozgrywającego każdy byłby lepszy od Fisha i Blakea a opcja z Beaslayem wydaje sie trudna do realizacji bo Lakers zaznaczaja ze szykaja oszczedności i nie ruszą kasy z wymiany Odoma.