Autor: Quentin
Nie jeden raz zastanawialiście się pewnie co podziało się z niektórymi graczami, którzy przyzwyczajali Was do swojego bytu w lidze NBA. Potem nagle gdzieś znikali, a Wy o nich zapominaliście.
Przypominaliście sobie dopiero o tych „zgubach” w momencie, gdy nagle wkraczali na polską scenę i ze zdziwieniem stwierdzaliście, że tacy kolesie już gdzieś się Wam przewinęli na ekranach lub w statystykach z nba.com.
Okazuje się, że takich jak Qyntell Woods, Gani Lawal, Charles O’Bannon (pamiętacie go jeszcze?) czy Bobby Brown, którzy gościli na parkietach PLK jest znacznie więcej rozsianych po całym świecie.
Z czasem postaram się Wam przypomnieć niektóre twarze jak tylko wynajdę o nich ciekawe informacje. Dziś natknąłem się na jednego z takich koszykarzy. Poznajcie lub przypomnijcie sobie jegomościa o nazwisku Amal McCaskill.
Amal McCaskill to już prawie 40 letni środkowy, weteran koszykarskich parkietów z czteroletnię przygodą w lidze NBA.
Pojawił się w niej w 1996 roku, wybrany przez Orlando Magic z 49 numerem w drafcie. Tak, to było Orlando jeszcze za czasów Penny’ego Hardawaya...Po sezonie na Florydzie zabrakło dla niego miejsca i przeniósł sie za Ocean do Barcelony. Tam szło mu jednak poniżej oczekiwań władz klubu z Katalonii i po kilku meczach pożegnano go.
Przez kilka następnych sezonów lądował coraz niżej, błąkając się nawet po takich ligach jak wenezuelska by w 2001 roku …wrócić do NBA i to do Spurs. Miło wspomniał czas spędzany z Timem Duncanem i Davidem Robinsonem:
Obaj to swietni goście. Nigdy się nie wywyższali, a na treningach możliwość jaką było konkurowanie z nimi była wiele warta i sporo mnie nauczyła.
W USA grał przez trzy kolejne sezony, ale kariery nie zrobił. W sumie rozegrał w Magic, Spurs, Hawks i 76ers 147 gier, w których notował średnie na poziomie 1.9pkt i 1.8zb na mecz.
W 2004 roku uczestniczył w charytatywnych spotkaniach „The Apprentice Finale” z takimi zawodnikami jak: Shandon Anderson, Jason Collins, Juan Dixon, Michael Finley, Drew Gooden, Larry Hughes, Mark Jackson, Brevin Knight, Corey Maggett, Dikembe Mutombo, Morris Peterson, Tayshaun Prince, Kareem Rush, Amar’e Stoudemire czy Dwyane Wade.
Gdy na stałe rozstał się z NBA przeniósł się z powrotem do Europy. W zespole z Bolonii rozstano się z nim bez żalu po trzech meczach, gdzie zdobył 4 punkty i 5 zbiórek. Próbował jeszcze swoich sił na letnich campach, m.in z Knicks, ale jedyne na co go było stać, to rozjazdy bo ligach świata. I takim sposobem zwiedził po raz kolejny Hiszpanię, potem Liban, Bośnię i Hercegowinę, Koreę, Filipiny czy Finlandię.
Statystyki nabijał sobie jeszcze w Korei Południowej, gdzie w ostatnim sezonie notował 16.3pkt oraz 12.8zb. Rok temu grywał właśnie w Europie w słabej lidze fińskiej, gdzie zdobywał 14.4pkt i prawie 9 zbiórek na mecz.
Dzisiaj Amal podpisał kontrakt w Wenezueli w zespole (Gaiteros de Zulia) który ma rebeliancko brzmiącą nazwę, gdzie zastąpi w jednym z klubów kontuzjowanego Torray’e Braggsa, który także ma za sobą występy w lidze NBA.
Jak więc widać, by spełnić się koszykarsko nie trzeba na siłę grać w NBA. Wzorem Amala można szukać chleba także w innych zakątkach świata, przy okazji odwiedzając wiele ciekawych miejsc, o czym niejednokrotnie wspominali przybysze z USA do naszej rodzimej ligi.
Ciekaw jestem Waszych propozycji, o kim konkretnie chcielibyście poczytać, i kogo dla Was mógłbym wyszukać by przybliżyć jego karierę po odejściu z NBA.