Jak poinformował lokalny dziennik z Nowego Orleanu – New Orleans Times Picayune – New Orleans Hornets podpisali dzisiaj nową umowę z miastem ze stanu Luizjana i zostaną w nim przynajmniej do 2024 roku. To już oficjalna wiadomość i jedyne czego potrzeba to zatwierdzenia przez komisarza ligi – Davida Sterna.
Wszystko dzięki gubernatorowi stanu Luizjana – Bobby’emu Jindalowi, który postanowił zaryzykować i zatrzymać u siebie „Szerszenie”. Liga NBA obiecała również, że wciągu najbliższych kilku lat NBA All-Star Weekend odbędzie się w Nowym Orleanie, co jak wiemy, gwarantuje olbrzymie pieniądze.
Dzięki tej wiadomości możemy być również pewni, że już niewiele dzieli New Orleans Hornets od pozyskania nowego właściciela. David Stern zapewnił, że dla przyszłych nabywców klubu taka informacja może tylko pomóc. Według ostatnich plotek przyszłym udziałowcem ma być Mike Dunleavy (były coach m.in Clippers, Lakers oraz Rockets), który był wielkim zwolennikiem pozostania Hornets w Nowym Orleanie. P.S. Chciał on również aby w klubie został Chris Kaman i prosił on, aby nie wykupywano również jego kontraktu.
„Ten ruch jest świetnym posunięciem dla przyszłych właścicieli Hornets. To również niesamowicie dobra wiadomość dla Hornets i ich fanów. Nie ukrywam również, że dla ligi to też bardzo dobra informacja, bowiem wkrótce pojawi się nowy kupiec i wykupi od ligi ten zespół i miejmy nadzieję, że stworzy świetny zespół.” – powiedział Bobby Jindal.
Przypomnijmy bowiem, że New Orleans Hornets są aktualnie klubem należącym do ligi, która wciąż czeka na potencjalnych kupców – których podobno jest kilku.
Pewne ulepszenia przejdzie również hala „Szerszeni” – New Orleans Arena. Gubernator Bobby Jindal zapewnił, że miasto zobowiąże się do wyłożenia ponad $50 milionów w przebudowę stadionu, aby spełniał wszystkie wymogi ligi.
Hornets zostają w Nowym Orleanie do 2024 roku, czego fanom tej drużyny potrzeba jeszcze do szczęścia? Dobrej drużyny?
nie wiem z czego się władze NBA tak cieszą. Łatwiej byłoby opchnąć klub, gdyby można go przenieść np. do Seattle, a tak znowu okaże się, , że chętnych nie ma