Udany rewanż Heat na Magic
Spotkali się w zeszły wtorek, podczas konfrontacji w Amway Center. Już wówczas spekulowano, iż mógł to być ostatni pojedynek Dwighta Howarda w trykocie Orlando Magic. Niespodziewanie wówczas – po kapitalnym występie Supermana (24pkt/25zb) – górą okazali się zawodnicy Stana Van Gundy’ego. Minęło kilka dni i doszło do rewanżu, w którym Howard już nie dominował aż tak wyraźnie i Heat – zwłaszcza w drugiej połowie – zademonstrowali znakomitą defensywę.
Nie LeBron James (14pkt), a Dwayne Wade (31pkt) i Chris Bosh (23pkt) okazali się najjaśniejszymi punktami w ataku Żaru. Zespół Erika Spoelstry zatrzymał rywali na 39% skuteczności z pola (46% dla Heat) i wymusił na rywalach 20 strat (13 po stronie Heat). Ale przede wszystkim wygrał – jakże istotną podczas poprzedniego starcia – batalię o zbiórki (42-36).
Sam Dwight Howard nie był aż tak zmobilizowany jak podczas wtorkowego spotkania podczas derbów Florydy. Trafił 7 z 17 prób rzutów z pola, znów nie imponował skutecznością na linii rzutów wolnych (6-18 w ostatnim meczu a dziś 4-10). Zebrał – tylko – 11 piłek, co jest wynikiem o 3 niższym od jego średniej. Osobami, które umilały życie w ataku Howardowi byli Joel Anthony (3pkt,2zb,4blk) oraz Udonis Haslem (6pkt i 4zb).
Sam mecz nie był porywającą ucztą i największym kąskiem podczas jej okazał się Flash ze swoimi indywidualnymi akcjami. D-Wade trafił 13 z 25 prób rzutów, przy czym LeBron miał słabsze, tym razem, 4 z 14. Na szczęście Wade’owi z pomocą – przy skuteczności – przybył Bosh, autor 9 trafień na 13 wykonywanych prób. James tym razem pokazał się z innej strony, grając dla zespołu i notując: 12zb,7as i 5przech.
Po pierwszej ćwiartce miejscowi mieli już 8 punktową zaliczkę, wrzucając do kosza rywali aż 31 punktów. W niej aż 12 oczek odnotował Bosh. W drugiej odsłonie gra nieco się wyrównała (25:19 dla Magic) i była to zasługa zmienników z Orlando z Quentinem Richardsonem w roli głównej.
Po przerwie goście objęli prowadzenie (57:54) a z bardzo dobrej strony pokazał się Nelson i w/w Richardson. Ich trafienia i skuteczność Q-Richa (ex gracza Heat, 5-7 za trzy) pokrzyżowała plany, co do łatwej wygranej gospodarzy.
Za sprawą akcji Bosha, Haslema i trójki Chalmersa Żar odzyskał prowadzenie i rozpoczynał 4kw od stanu 67:63. Dalej, gospodarze dominowali za sprawą świetnej dyspozycji Wade’a i jego 14 punktom w kwarcie. Magicy tylko na chwilę i po dwóch minutach gry w tej odsłonie zbliżyli się do wielkiej trójki. Z każdą następną akcją przewaga gospodarzy się powiększała, by w końcowych trzech minutach meczu sięgnąć rekordowej w tym spotkaniu – 12 punktów (po trójce Battiera).
Puentując: przyjezdni w całej drugiej połowie wrzucili tylko 34 oczka i zmuszeni byli do drugiej przegranej z Heat w bieżących rozgrywkach. Magikom zabrakło celności Hedo Turkoglu (1/5) czy JJ Reddicka (1/4) oraz Ryana Andersona (2/6).
Wynik: Orlando Magic (29-17) – Miami Heat (33-11) 81:91
Punktowali: Howard (18 I 11zb), Q.Richardson (15), Nelson (13), J.Richardson (12) oraz Wade (31), Bosh (23), James (14 I 12zb)
Zbyt dużo strat Orlando co nie mogło się dobrze dla nich skończyć.Ale w PO Magic będą ciężkim przeciwnikiem dla Heat i Bulls tak samo jak i Pacers.
Szczerze mówiąc można Orlando zaliczać to pretendentów na mistrzostwo. Czasu dużo nie mają, ale jak zrobią to co trzeba nie powinno być źle. Pierwsze rzecz to straty, trzeba mądrze podawać. Druga to zbyt szybkie rzuty. Słaba produktywność J-Richa wynika też po trochu z jego partnerów z drużyny. Wiadomo, w Orlando nie ma Nasha czy Barona Davisa, ale mimo to Jameer i Hedo częściej powinni spoglądać w stronę Richardsona. W ciągu 2 lat 42 pts vs PTB, 39 vs Denver, 38 w Memphis, 36 vs Lakers. Nie były to wypady jednorazowe. Jasonowi zdarzały się częste gry +20, +25 czy +30. Gdyby dokładał co mecz około 20 w ORL bardzo by im to pomogło. Zbyt często na Jasona nikt nie patrzy. Jest on weteranem, ale też shooterem. Lubie rzucić punkty :) Więc z powodu frustracji czasami odda rzut pośpieszony, niedokładny. Rok temu PO nie poszły mu tak jak chciał. Atmosfera w klubie była „niejasna”, a Richardson na dodatek rozciął sobie stopę co jest chyba koszmarem, każdy krok odnawia ranę :)
Ktoś śledzący karierę Richardsona wie, że on potrafi biegać. Na tym zawodniku Orlando mogłoby podnieść swoje statystyki w FastBreak (no i niestety znów brakuje Nasha). No to na tylko co do J-Richa chodź pewnie bym mógł jeszcze z 2 tysiące wyrazów napisać :)
Przechodząc dalej należy spojrzeć na słabą ostatnio grę Hedo, Andersona i JJ Redicka. Redick jest rezerwowym, ale ważnym więc należy od niego wymagać dobrej gry. Hedo i Anderson – starterzy. Nie będąc produktywni to oni ciągną swój zespół w dół. Gdyby nie ostatni zryw Nelsona byłoby ciężko.
Hedo, wiadomo ma swoje lata. Uznawany jest za dobrego PlayMakera, ale ma 2.08 cm więc to mu nie pomaga w BallHandlingu. Z Miami miał 3 straty. Nie najwięcej ale pamiętajmy, strata złe podanie, źle wpływa na zespół mentalnie, jest się blisko remisu, nagle 2 złe podania i ręce opadają.
Ryan Anderson – rzuci za 3, zbierze ofensywnie, ale bądźmy realistami. Ktoś kto ogląda ORL wie, że Ryan czasami nie potrafi skończyć pod koszem, po zbiórce czasem panikuje, oddaje szybki rzut nie celny. A można spróbować podać na obwód. J-Rich zawsze był w czołówce 3PM i 3PA, Nelson potrafi trafić, Hedo również, nawet Duhon, który ma ponad 40%, do tego Redick jako shooter, Q-Rich też wie jak trafić (zobaczcie jak wiele opcji).
Pochwalam w Nelsonie to, że stał się mniej egoistyczny. Nie lubiłem patrzeć na jego grę, teraz to się zmieniło. Oczywiście nie jest jeszcze jak Nash, ale ma przed sobą więcej lat gry niż weteran PHX.
No i na koniec skupmy się na DH12. Nie oszukujmy się, on dominuje pod koszem w NBA. Może jego arsenał nie jest pokaźny, ale trudno zatrzymać jego wejście czy hak. Nie ma rzutu jak Dirk, ale nie jest mu to potrzebne. Dwight powinien skupić się na wolnych (49%) zobaczmy, że średnia jego wolnych na mecz to bodajże 11 jak pamiętam. Czyli 5-6 pkt na mecz ucieka, ktoś powie że to nie dużo, ale to nie prawda, każdy kto ogląda kosza wie, że mały punkt – duże znaczenie. No i oczywiście podania Howarda gdy go podwoją. To wychodzi mu bardzo dobrze. Potrafi oddać na obwód. Więcej od niego nie należy wymagać (niech robi swoje, jest liderem).
Tak więc sumując tą krótką wypowiedź stwierdzam, że ORL mogą coś osiągnąć, ale muszą grać razem, więcej podawać, lubić grać piłką, polepszyć skuteczność, kontrę i rzuty wolne. Mają coś koło miesiąca bo poskładać wszystko. Jak im się uda każda drużyna będzie miała ciężką przeprawę.