Byki znów zwycięskie bez Rose’a!
Obie drużyny spotkały się ostatni raz tuż po All Star Game i wówczas górą okazała się ekipa Stana Van Gundy’ego. Na początku marca za sprawą świetnej Dwighta Howarda (27pkt/18zb) i przy fatalnej skuteczności Derricka Rose’a (6/22) Magicy ograli team numer jeden Wschodu (99:94). Minionej nocy w Amway Arena na Florydzie wydawało się, że to Magicy stojący naprzeciwko osłabionych 4. mecz z rzędu brakiem Derricka Rose’a Bulls, powinni sobie poradzić i odnotować 30 wygraną. Rzeczywistość okazała się okrutna dla zawodników i fanów teamu z Orlando..
Był to jeden z tych meczów, w którym nic nie wychodzi. W którym piłki nie chcą wpadać do kosza rywala (35% za dwa i 20% za trzy), w którym nawet mimo posiadania najlepszego centra NBA zespól nie jest w stanie wygrać walki na tablicach (38-48). To była noc, podczas której Magic sięgnęli dna i od czasu wprowadzenia limitu czasowego na akcję w ataku jak drugi team w lidze nie zdołali przekroczyć 60 punktów (wcześniej tej sztuki dokonali Nuggets w sezonie 2002-2003).
Dla całej historii Byków był to pierwszy mecz podczas sezonu regularnego, kiedy ich rywale nie mogli przekroczyć granicy 60 oczek. Była to też wielka noc Toma Thibodeau, który w rekordowo szybkim nawet na NBA tempie osiągnął nie lada wyczyn wygrywając setne spotkanie na 130 rozegranych w roli pierwszego trenera.
Bulls od pierwszych minut postawili na agresywną defensywę na obwodzie oraz zacieśnianie strefy podkoszowej. Efektem ich niezwykle szczelnej defensywy był fakt, iż w każdej kolejnej kwarcie gospodarze spotkania nie byli w stanie rzucić 20 punktów w pojedynczej kwarcie! Magicy wygrali tylko jedną ćwiartkę (trzecią) 15:12. Każdą inną wygrali goście a minimalna różnica to było 7 oczek.
Praktycznie tylko jeden gracz miejscowych można powiedzieć, że nie zawiódł. Był nim Dwight Howard, autor 18pkt i 12zb. Jason Richardson (1-7 z gry), Glen Davis (1-5 z gry), JJ Reddick (1-7) i Ryan Anderson (4-13) w drugim kolejnym meczu, po derbach Florydy, zawiedli na całej linii.
Ponadto ich defensywa znów zostawiała wiele do życzenia. Magicy nie byli w stanie zatrzymać Carlosa Boozera (12-18 z gry, 24 pkt i 13zb) a równie mocno dał im się we znaki coraz lepszy rezerwowy Toma Thibodeau – John Lucas (20pkt i 4x3pkt).
Lucas, na dziś, również bierze udział w wyścigu po nagrodę za największy postęp w lidze. Wiadomo, że wysoko stoją akcje Jeremy’ego Lina oraz Ersana Ilyasovy (na pewno w przeciągu tygodnia notowania Ryana Andersona nie poszły w górę..).
Był to 14 byczy mecz bez Rose’a . Bilans tych spotkań to 9-5.
Stan Van Gundy doznał drugiej największej domowej porażki w karierze po meczu przeciwko Pistons z listopada 2007 (92:116) Z kolei Tibs pobił osiągnięcie Avery’ego Johnsona. Ex coach Mavs potrzebował 131 gier na osiągnięcie liczby 100. Czekamy na drugą stówkę Tom!!
Trzecia konfrontacja Bulls z Magic była zarazem ostatnią w sezonie zasadniczym między obiema ekipami. Bilans spotkań to 2-1 dla Byków i ciekaw jestem czy oba teamy trafią na siebie podczas play offs?
Wynik: Orlando Magic (29-18) Chicago Bulls (38-10) 59:85 (14:22, 19:26, 15:12, 11:25)
Magic: D.Howard 18 (12 zb., 3 blk, 4 str.), R.Anderson 10, J.Nelson 9 (5 str.), H.Turkoglu 7, J.Richardson 2 – G.Davis 5, Q.Richardson 4, J.Redick 3, C.Duhon 1, I.Smith 0, D.Liggins 0, E.Clark 0
Bulls: C.Boozer 24 (13 zb., 4 prz.), L.Deng 14, J.Noah 9 (5 as.), R.Brewer 3, C.Watson 1 – J.Lucas 20 (4×3), K.Korver 7, T.Gibson 4 (8 zb.), O.Asik 3 (8 zb.), J.Butler 0, B.Scalabrine 0
Świetna decyzja Dwight:) Gnij sobie dalej w tej drużynie….
Jakiś pseudo fan zawiedziony jego decyzją? Nie oceniaj meczu sezonu regularnego, tego nikt nie zapamięta.
Nie pseudofan, tylko realista. W tym składzie nic nie osiągnie, a gadanie że to mecz sezonu regularnego, bitch, please….
Kolega ronin dobrze napisał, Howard może sobie grać, wystarczy reszte hałastry ograniczyć i po zabawie, zresztą z tego co pamiętam to właśnie tak Magic odpadli rok temu w Playoffs. Howard po 35-40 punktów a reszta się błąka i odpala trójki jak ruska katiusza…
Chicago wygrało ten mecz obroną.Można pozwolić DH12 na zdobywanie punktów a większą uwage skupić na obwodowych i mecz jest wygrany.Boozer zagrał świetny mecz tak samo Lucas który staje się strzelcem którego Bulls potrzebowali.Gibson znowu dołożył swoje w 13min 8 zbiórek w tym 4 ofensywne.Moim jedynym zmartwieniem jest Deng,który ma problem z rzucaniem co będzie stanowić problem w PO.
Tą ćwiartkę Orlando wygrało tylko dlatego że Watson na swojej zmianie zawodził na całej lini. Tibs zdecydowanie za długo trzymał go na parkiecie. Pewnie liczył na jego przełamanie ale Watson (pod presją słabej gry) grał coraz gorzej. Ale nic. Każdemu się zdarzy słabszy dzień.
kto wie czy te wszystkie kontuzje nie wyjdą na mały plus w PO bo jeśli będą mieli kontuzje jakieś w PO to będą na to przygotowani, takie wygrane bez lidera dają dużą siłe mentalną i wiemy że bez Rose’a Bulls są wstanie poradzić sobie z Miami, Orlando i tak dalej a np. Miami bez James’a chyba jeszcze nie grało w tym sezonie i kto wie jakby by wyglądali bez niego, oczywiście siła ofensywna i tak jest tam duża ale w defensywie bez james’a Miami dużo by straciło ale to tylko gdybanie i oczywiście nikomu nie życze żadnych kontuzji
Marian może i nie życzysz, ale płakał nie będziesz jeśli Miami przystąpi do konfrontacji z Chicago bez Jamesa albo Wade’a? Byłoby łatwiej.
Rzeczywiście budująca staje się cała ekipa Chicago, jeśli bez Rose’a, Hamiltona i z wciąż nie rozegranym Dengiem tak sobie w lidze poczyna. Moim zdaniem teraz Tibs nie powinien forsować wyniku, tylko lekko oszczędzać zespół, żeby mieć wszystkich zdrowych i w formie jak się zaczną PO. Oczywiście o pierwszą rundę kompletnie się nie boję. Tylko konfrontacja z Miami mnie martwi.
A co do Howarda, to może niewiele od niego zależało. Może nie było ciekawych ofert? Tak na prawdę My i tak czytamy tylko plotki nie wiedząc jak jest na prawdę. W tym składzie Orlando nie ma wiele do powiedzenia… Howard powinien po sezonie szybko zmienić barwy, bo szkoda czasu.
„Magicy stojący naprzeciwko osłabionych 4. mecz z rzędu brakiem Derricka Rose’a, Bulls powinni sobie poradzić i odnotować 30 wygraną.”
A nie Magic powinni sobie poradzić i odnotować 30 wygraną?
Przecinek w złym miejscu .nic więcej
Od dawna powtarzam, że SvG nie powinien być trenerem Orlando. Tam potrzeba świerzej krwi i nowych pomysłów.