Autor: Mac
Pochodzi z Nowego Jorku, ale swoje życie związał z Kalifornią. Chris Mullin jest absolwentem uniwersytetu St. John’s. Do draftu przystąpił w 1985 roku. Z 7 numerem został wybrany przez Golden State Warriors. Z jedynką wtedy New York Knicks sięgnęli po Patricka Ewinga i to w pełni należy zrozumieć. Ludzie odpowiedzialni za kolejne pięć wyborów jednak teraz, po czasie, zapewne plują sobie w brodę, że nie zdecydowali się na Mullina.
Pierwsze dwa sezony Mullina w koszulce „Wojowników” nie były jakoś szczególnie udane. Zawodnik musiał zmagać się z własnymi problemami (alkohol…), ale w kolejnych latach już wszystko ostro ruszyło do przodu. Chris pokazał, że potrafi dostarczać naprawdę pokaźną ilość punktów. W sezonie 88/89 zdobył 47 „oczek” w konfrontacji z Los Angeles Clippers i ten wynik pozostał jego rekordem na parkietach NBA. Pod względem indywidualnym najlepszym sezonem był dla niego 88/89. Notował wtedy średnio na mecz 26.5 punktów.
W GSW zebrała się wtedy naprawdę zgrabna ekipka. Oprócz opisywanego Mullina w zespole grali m.in. Tim Hardaway oraz Mitch Richmond. Zaowocowało to dobrymi wynikami. W sezonie 91/92 Warriors zanotowali bilans 55-27 i jest to jeden z najlepszych wyników w historii zespołu.
Dobra forma Mullina nie przeszła bez echa. Został dostrzeżony i trafił do najlepszej drużyny jaka kiedykolwiek biegała po koszykarskich parkietach. Reprezentował USA na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Był częścią legendarnego „Dream Teamu”. Dzięki temu jego nazwisko jeszcze bardziej zapisało się w historii koszykówki. Oczywiście mając u swego boku wielu naprawdę wybitnych zawodników sięgnął po olimpijskie złoto. Nie był to jednak pierwszy medal Mullina. Jeszcze jako amator reprezentował swój kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles ’84. Tam również wylądował na najwyższym stopniu podium.
Nic jednak nie trwa wiecznie. Po tych wspaniałych chwilach nastąpiła już równia pochyła. Ostatecznie przed sezonem 1997/1998 został wyhandlowany do Indiany Pacers. Tam też już nie odzyskał dawnego blasku, ale w 2000 roku wystąpił w finałach ligi. Od drużyny prowadzonej przez Larry’ego Birda lepsza okazała się jednak ekipa Los Angeles Lakers. W wieku 37 lat Chris Mullin wrócił jeszcze do Golden State Warriors. Rozegrał 20 spotkań i mógł zakończyć swoją niezwykle ciekawą karierę.
Przez 16 lat swojej kariery w NBA rozegrał 986 spotkań. Jego średnia osiągnięta w tym czasie prezentuje się następująco: 18.2 pkt, 4.1 zb oraz 3.5 as. Całkiem niezłe cyferki.
Nie rozstał się jednak z koszykówką na dobre. Pełnił m.in. rolę generalnego menedżera w Golden State Warriors. Można powiedzieć, że Kalifornia stała się jego drugim domem. Został również bardzo doceniony a w poprzednim roku, przyjęto go do Hall of Fame. Tam nie trafia byle kto…
Minionej nocy jego numer 17 powędrował pod kopułę Oracle Arena, podczas konfrontacji Warriors z Wolves (92:97). Obok Chrisa w uroczystości udział brali inni członkowie Run TMC – Richmond i Hardaway. Obok Ricka Barry’ego, Wilta Chamberlaine’a, Al’a Attlesa, Toma Meschery i Nate’a Thurmonda – Chris stał się 6 graczem Wojowników z zastrzeżonym numerem.
Czy wybór akurat tego dnia był jakoś zaplanowany czy tak po prostu ktoś akurat sobie przypomniał o Chrisie Mullinie?