Za nami kolejna marcowa noc z koszykówką NBA. Oczy nasze zwrócone były na Miami i tamtejszą konfrontację Heat z Suns. Niestety Słońcom nie udało się przedłużyć swojej passy do 5 wygranych, ale to nie eliminuje ich jeszcze z walki o ósme, premiowane awansem do play off miejsce na Zachodzie. Dziś zajmiemy się klubami czy zawodnikami z Nowego Jorku, Los Angeles, Houston, Utah i Milwaukee. Zapraszam!
Blaski indywidualne:
Goran Dragić – jeszcze dwa lata temu uczył się koszykarskiego rzemiosła od numer jeden rozgrywającego NBA ostatnich lat, Steve’a Nasha. Wielce utalentowany Słoweniec nie często miewał okazje by grać obok Nasha..i choć treningi z mistrzem asyst i dwukrtonym MVP to rzecz nieoceniona to nigdy w pełni nie przełoży się na grę i wyniki podczas meczu. Jedno jest pewne – ten dynamiczny, niezwykle szybki, uzdolniony koszykarsko playmaker wyszedł bardzo dobrze na wymianie pomiędzy Suns a Rockets. Jak pamiętamy w Houston swoje złote lata przezywał Aaron Brooks ( Laureat MIP award), w poprzednim i obecnym sezonie wiele dobrego mówiło się o all starowej formie Kyle’a Lowry’ego. Dziś wiele osób z pozytywnym niedowierzaniem patrzy na osobę młodego Słoweńca. Ostatnie dwa spotkania Goran toczył przeciwko dwóm czołowym siłom zachodniego wybrzeża (plus Phoenix Suns) i stawał naprzeciwko Chrisa Paula, Ramona Sessionsa oraz w końcu Steve’a Nasha. W każdej z tych konfrontacji wypadał bardzo dobrze, jego klub przegrał minimalnie w potyczce z Clippers (91:95), wyraźnie uległ Suns (86:99) a ostatniej nocy ograł Lakers (107:104). Mimo tego Rakiety zachowały 8 miejsce w tabeli konferencji.
Dragić w Staples Center , podczas potyczki z Clippers, pobił swój rekord kariery i zdobył 14 asyst a w dorobku zapisał również 11 punktów. W konfrontacji z Suns miał już 16 pkt i 8as a minionej nocy pozbawił wygranej Kobego Bryanta, będąc o krok o triple double (16pkt,13as,7zb). Jak widać na załączonym obrazku Houston to dobre miejsce dla anonimowych dla NBA rozgrywających.
Jeremy Lin – jeszcze przed dwoma tygodniami panowała opinia, że era Lin-o-manii dobiegła końca. Sen młodego amerykańskiego chłopaka się skończył wraz z rosnącą serią porażek nowojorczyków. Tymczasem wraz ze zmianą trenera w Knicks przyszedł renesans formy typowanego na Największy Postęp w sezonie, gracza. Podczas serii 4 wygranych spotkań, Linsanity ogarnęła Indianapolis (19pkt/7zb/6as) oraz wróciła do Madison Square Garden (18pkt i 10as), w wygranym minionej nocy starciu z Raptors (106:87). Dobra wiadomość dla fanów NYK to liczba strat Jeremy’ego spada.
Drew Gooden – wczoraj mieliście okazję, co nieco przeczytać o długiej drodze Drew do znalezienia właściwego dla siebie miejsca. Już wiecie, że podkoszowy Kozłów został najlepszym graczem minionego tygodnia na Wschodzie. Ostatniej nocy środkowy Bucks poszedł za przysłowiowym ciosem i trafił 8 z 12 rzutów z dystansu. Co ciekawe Drew miał już 17 oczek rzuconych rywalom w pierwszej połowie, po której Bucks mieli już 11 punktową zaliczkę. Przy świetnej postawie Goodena zespół Scotta Skilesa wygrał 6 raz z rzędu i idzie łeb w łeb z Knicks w walce o 8 lokacie na Wschodzie.
Blaski zespołowe:
New York Knicks – 4 wygrane z rzędu i 100% skuteczność w pracy z drugim swoim zespołem Mike’a Woodsona. Główną zaletą Knicks jest skuteczniejsza obrona, o wiele większe zaangażowanie po swojej stronie parkietu pary Melo-Amar’e. Doskonale pod koszami spisuje się walczący jak zawsze o każdą piłkę Tyson Chandler (ozdobą weekendu były jego zwycięskie starcia z Roy’em Hibbertem). Dobra wiadomość dla fanów Knicks to fakt, iż Woodson próbuje coś zmieniać w ataku oraz motywować graczy do gry w obronie.
Milwaukee Bucks – 6 wygranych z rzędu zespołu Scotta Skilesa mówi samo za siebie. Kozły to najbardziej gorący team ligi, który ma jeszcze zapas w osobie Monty Ellisa (14 oczek i 9as). Minionej nocy podczas wygranej z Blazers potyczki (116:87) miejscowi razili najwyższą skutecznością w sezonie na poziomie 57%. Aż pięciu ich graczy przekroczyło granicę 15 punktów i byli to: Gooden, Jennings, Udrih, Dunleavy i Delfino. Delfino i Dunleavy trafili 7 z 10 rzutów za trzy punkty. Patrząc na Bucks widzimy zgrany kolektyw, podzielone role w drużynie i coraz skuteczniejszą defensywę. Praca ex trenera Bulls i Suns przynosi oczekiwane i długo wyczekiwane w Wisconsin efekty. Zostaje jedno pytanie czy Bucks wygrają w wyścig o play off z Knicks?
Utah Jazz – 4 wygrane z rzędu i jedna wygrana mniej od ósmych na Zachodzie – Rockets. Seria zespołu Tyrone’a Corbina trwa pomimo faktu, że do końca sezonu nie zagra już Josh Howard. Swoje pięć minut i 23pkt oraz 17zb miał Derrick Favors przeciwko Warriors, w innym meczu przeciwko Wolves znów ze świetnej strony pokazał się Gordon Hayward (26pkt). Jazz nie był miły dla uszu czołowych sił Zachodu tj. Lakers i minionej nocy Thunder (97-90).
Cienie zespołowe:
Los Angeles Lakers – dwie przegrane z rzędu i coraz mniejsze szanse na dogonienie drugich w Western Conference – Spurs. Od czasu przyjścia Ramona Sessionsa i odejścia Dereka Fishera ich bilans to 1-2. Co by tu nie powiedzieć o grze Jeziorowców to trzeba podkreślić, iż od małego wietrzenia składu niewiele się zmieniło. Jednego dnia potrafią nas zaskoczyć pozytywnie świetną obroną i podręcznikowymi akcjami w ataku (granie na obwodzie i podania z ręki do ręki bez używania kozła są największą esencją koszykówki przy rozrzucaniu strefy rywala). Następnego dnia mamy z kolei wrażenie, że oglądamy zupełnie inny zespół gubiący się w decydujących minutach gry oraz zapędzającego się, rzucającego na siłę i przez ręce Kobego Bryanta (niczym walący głową w mur nieskuteczności). Lakers są już 4 przegrane za drugimi na Zachodzie Spurs. Przegrali dwa mecze z rzędu i w ostatnich 10 spotkaniach legitymują się wynikiem 6-4.. Fani Lakers przechodzą przez prawdziwe huśtawki nastrojów.
Cienie indywidualne:
Kobe Bryant – łatwo jest krytykować gwiazdę, zwłaszcza, kiedy jej nie idzie. A Kobemu naprawdę nie idzie w ostatnich dwóch jego występach. Po porażce z Utah Jazz Bryant zmienił status na bez-maskowy. Porażka z Jazz kosztowała go wiele energii ale szybko chciał się zrehabilitować w starciu z Rakietami. O ile wynik 10 na 27 z gry to jeszcze nie jest aż tak złe osiągnięcie patrząc na mecze z tego sezonu numeru 24, o tyle w pamięci fanów pozostanie mecz przeciwko Utah Jazz i 3-20 z gry. Pierwszej strzelbie NBA takie negatywne osiągi po prostu nie przystoją.
Jamal Crawford – weteran, który miał być wartościowym uzupełnieniem Smug z Portland na razie wyjątkowo rozczarowuje. Bliżej mu do nierównych lat gry dla Knicks niż jego świetnej dyspozycji, jaką kojarzymy z ery w Hawks. 1-8 z gry przeciwko Bucks, trzy dni wcześniej 3-12 przeciwko Chicago Bulls (tam jednak Smugi wygrały). Jeszcze wcześniej w spotkaniu z Pacers tylko 2 z 7 z gry. 40% z pola w sezonie to nie jest coś czym rzucający obrońca może się szczycić.