Utah Jazz prowadzeni przez Al’a Jeffersona pewnie pokonali Denver Nuggets 121-102 i odnieśli swoje szóste zwycięstwo z rzędu, a jednocześnie zrównali stosunkiem zwycięstw do porażek z drużyną z Kolorado. Wobec przegranej Dallas Mavericks z San Antonio Spurs sytuacja w Konferencji Zachodniej wygląda arcyciekawie, bowiem trzy ekipy legitymują się takim samym bilansem (26-22). Są to Utah, Denver i Houston, a mistrzowie NBA mają tylko jedną wygraną więcej od wspomnianych ekip.
Mecz rozpoczął się od mocnych uderzeń z obu stron. Najpierw Paul Milsap monster dunkiem zdobywa czwarty punkt dla swojej ekipy, a w odpowiedzi pod przeciwnym koszem o swoich nieprzeciętnych umiejętnościach efektownego wsadzania piłki do kosza przypomniał Kenneth Farried. Z reszta w pierwszych dwunastu minutach gra obfitowała w tego typu zagrania. Slum dunki Al’a Jeffersona czy z drugiej strony Javaala McGee podrywały z krzesełek widzów oraz obserwatorów meczu przed telewizorami. Ta część gry miała bardzo wyrównany przebieg i zakończyła się dwupunktowym prowadzeniem gości 32-30.
W kolejnej odsłonie obraz nie uległ zmianie. Na alley-oopa Paula Milsap’a znowu odpowiedział Javaal McGee. Nie raz, a nawet dwukrotnie. Jedno jest pewnie, już z początku tego meczu można wybrać kilka akcji do top-10 wieczoru. Strefa podkoszowa była głównym miejscem, z którego obie drużyny punktowały, ale w zespole Jazz dobrze na obwodzie prezentował się także Devin Harris, który dwukrotnie rzucał cel nieza trzy punkty. Tak po za tym to nudy … same wsady … – oczywiście żartuje – dawno nie było tak efektownego meczu – obie strony szalały fruwając nad obręczami. Do przerwy Jazz prowadzili 63-55.
W trzeciej kwarcie jakby bardziej zdeterminowani byli gospodarze. Podkoszowi drużyny z Salt Lake City – Paul Milsap oraz Al Jefferson byli zupełnie nie do zatrzymania dla defensywy Nuggets. Dzięki nim Utah wypracowywało sobie powoli, ale skutecznie coraz bardziej wyraźną przewagę. Na domiar złego za uderzenie łokciem w twarz Gordana Haywarda z boiska wyleciał Aaron Affalo, co jakby odwierciedlało frustrację w jaką wpadli goście nie mogąc poradzić sobie tego dnia ze świetnie funkcjonującą machiną Tyrona Corbina. Kolejne wsady Harrisa, który wbijał się w obronę „Samorodków” jak w masło czy Milsapa skutecznie obdzierały koszykarzy z Kolorado ze złudzeń o odniesieniu zwycięstwa w tym meczu. Nawet pomimo starań Al’a Haringtona, który zaczął seryjnie trafiać zza linii 7,24 na koniec trzeciej kwarty Jazz prowadzili 94-76.
W ostatniej częśći gry już nic się nie zmieniło i Utah dzięki skutecznej grze Dericka Favorsa oraz Alec’a Burksa pewnie dowieźli wysoką wygraną do końca. Jeżeli chodzi o grę Nuggets w czwartej kwarcie to poza Haringtonem, który był główną siłą defensywaną nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Utah miażdży rywali 121-102.
W całym meczu podopieczni Goeorga Karla kompletnie nie radzili sobie z szybkimi przejściami z obrony do ataku ekipy Jazz. Obie strony zapewniły widzom festiwal efektownych wsadów, ale w ostatecznym rozrachunku lepsi okazali się gospodarze i to oni wskoczyli na siódmą pozycję na Zachodzie. Ósme miejsce zajmują Houston Rockets, natomiast po tej porażce Denver spada na dziewiąte miejsce. Wszystkie trzy ekipy mają bilans 26-22, a więc walka o Play-off zaczęła się na dobre i możecie być pewni jednego – na Zachodzie dopiero zaczyna robić się ciekawie – Jutro Mavs grają z Rockets, a w przypadku wygranej Rakiet mistrzowie NBA zrównjają się z rywalami zza miedzy w tabeli. Do tego dochodzą jeszcze Phoenix Suns, którzy także dziś wygrali. No, ale to jest właśnie NBA, więc gdzie ma być ciekawie jak nie tu – za to kochamy tą ligę.
DENVER NUGGETS (26-22) – UTAH JAZZ (26-22) 102-121
(32-30, 23-33, 21-33, 26-27)
Al Harrington 20 pkt, K. Faried 16 pkt, A. Miller oraz A. Affalo po 14 – A. Jefferson 23 pkt, A. Burks oraz G. Hayward po 15 pkt, P. Millsap 14 pkt
You must be logged in to post a comment.