MVP: Kevin Love (MIN) – 30 pkt, 21 zb
W NBA w tej chwili jest na pewno kilku lepszych graczy od Kevina Love. On sam nie zawsze łapie się do grona superstarów, być może dlatego, że gra w dość słabej drużynie w dość niepopularnym regionie. Nie jest atletycznym potworem, nie jest człowiekiem-highlightem, dlatego jest mniej popularny od Blake’a Griffina. Nie pochodzi spoza Stanów, więc jest mniej popularny od Pau Gasola. Nie miał póki co wielkich meczów w PO, więc jest mniej popularny od Dirka Nowitzkiego. Ale to on moim zdaniem jest w tej chwili najlepszym PF’em w lidze. Na pewno statystycznie, co do tego nie mam wątpliwości. Im bliżej maja, tym lepszy będzie się stawał Dirk, ale to (czytaj – play-offy) nie dotyczy już Love’a. Nie w tym roku (wracaj Ricky).
Gra dopiero czwarty sezon w lidze, a już ustanowił wiele rekordów. 31/31 z Knicks, ostatnio 51 punktów z OKC, mnóstwo 20/20, punkty, zbiórki, trójki – wszystko. Gdyby brać pod uwagę tylko statystyki, Love jest drugim najlepszym graczem w lidze. Chociaż.. LeBron spuścił trochę z tonu, więc Kevin wskakuje na szczyt. W fantasy wziąłem go dopiero z czwartym numerem, ale miałem dużo szczęścia, bo gracz pickujący jako drugi chyba przez przypadek wziął Blake’a Griffina. Dobra, koniec off-topu.
Love w ten weekend rzucił „takie tam” 81 punktów. Złośliwi powiedzą, że pewna Mamba w najlepszych latach swojej kariery potrzebowała do tego jednego meczu, ale marzec w wykonaniu Kevina poniekąd nawiązuje do osiągów Kobe’go z tamtych lat, Love zdobywa w tym miesiącu średnio 30.8 punkta na mecz, najlepszy wynik w lidze.
Drugie miejsce: Kevin Durant (OKC) – 28 pkt, 9 zb, 8 ast
Na wstępie: Durant miał w tym sezonie w pewnych dwóch kolejnych meczach 82 punkty, to takie nawiązanie do Love’a.
Dziś jednak mało kto się tym interesował, bowiem Durant w najważniejszym meczu tego sezonu regularnego odprawił z kwitkiem LeBrona, Wade’a i Heat. Zagrał jak MVP, co na koniec sezonu na pewno będzie wzięte pod uwagę. Że w nawet w meczu, który być może jest zapowiedzią Finałów, zagrał po prostu swoje. A nawet jeszcze lepiej – poza trafianiem rzutów dogrywał sporo piłek pod kosz, na czym skorzystał przede wszystkim Perk. Thunder rozegrali rewelacyjny mecz, wszystko wypadło świetnie. Ktoś narzekał na obronę? Na Russella Westbrooka? Na ofensywę w strefie podkoszowej? Niech dzisiaj siedzi cicho. (dlatego sam zamilknę:))
Oto, dlaczego HCA w Finałach czy jakiejkolwiek serii PO z udziałem Thunder będzie bardzo ważne – OKC u siebie mają bilans 22-4, a to, co dzieje się w hali Oklahomy, można określić tylko jednym zdaniem: „Welcome to Loud City”. Najprawdopodobniej Thunder będą mieli przewagę własnego parkietu w każdej serii na Zachodzie, sprawa HCA w Finałach jest wciąż otwarta, dlatego na miejscu Scotta Brooksa nie odpuściłbym nawet w końcówce sezonu, jeśli toczyłaby się jeszcze walka o najlepszy bilans w lidze. To na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.
Trzecie miejsce: Raymond Felton (POR) – 24 pkt, 7 ast, 5 zb
Tak jak z posiadania Love’a w drużynie fantasy jest baaaardzo zadowolony, tak Raymond Felton dał mi w tym sezonie niedużo powodów do radości. To on był symbolem kryzysu Blazers. Wygląda na to, że i on i jego drużyna pozbyli się złych duchów. I dobrze. Tylko – trochę za późno.
Najlepszy przegrany: Andrew Bynum (LAL) – 30 pkt, 11-16 FG
Owszem, Ramon Sessions doszedł do Lakers i uczynił z nich prawie-contendera, ale nie oznacza to, że LAL będą wygrywać zawsze. Czasem zdarzą się takie mecze, jak dzisiejszy. No i – Jeziorowcy nie muszą przejmować się o swoje miejsce w tabeli tak, jak drużyny z miejsc 4-10. Oni również potrzebują HCA w jak największej liczbie serii (20-4 u siebie).
Bynum miał czwarty 30-punktowy występ w ostatnich 13 spotkaniach. Ale cztery zbiórki..
Drugie miejsce: Al Jefferson (UTAH) – 28 pkt, 17 zb
4 dogrywki – i wszystko jasne..
Szkoda tylko, że Big Al nie mógł pomóc swojej drużynie w ostatnich 3 minutach czwartej dogrywki, spadł za faule. I sześciomeczowa seria zwycięstw Jazz prysła. I znów trzeba walczyć o każdą wygraną, bo przecież Rockets, Nuggets i Suns czekają na potknięcie.
Trzecie miejsce: Paul Millsap (UTAH) – 25 pkt, 13 zb
Drugi kolega, który spadł za faule w ostatniej dogrywce meczu Hawks-Jazz. I jak tu bez dwóch najlepszych graczy walczyć o wygraną?
Sixth-man: Markieff Morris (PHX) – 22 pkt, 5 zb, 9-12 FG
Drugie miejsce: James Harden (OKC) – 19 pkt, 6 ast, 6-7 FG
Trzecie miejsce: OJ Mayo (MEM) – 16 pkt, 4 zb, 4 ast, 20 min
Rookie: Markieff Morris (PHX) – 22 pkt, 5 zb, 9-12 FG
Drugie miejsce: Charles Jenkins (GSW) – 27 pkt, 6 ast
Nie ma Curry’ego, kontuzjowany.
Nie ma Robinsona, kontuzjowany.
Jest Charles Jenkins, ale kto to jest?
Nie wiem, jakie miny mieli kibice w Rose Garden, gdy Jenkins w pierwszej kwarcie zdobył 13 punktów trafiając wszystkie 6 rzutów z gry. Ale na pewno nie za tęgie.
Trzecie miejsce: Kawhi Leonard (SAS) – 11 pkt, 10 zb
International Player: Zaza Pachulia (ATL) – 15 pkt, 20 zb
Oczywiście tak dobre statystyki to produkt uboczny czterech dogrywek, ale i tak Zaza radził sobie świetnie pod koszami z wysokimi Jazz. Nie każdy tak umie.
Drugie miejsce: Serge Ibaka (OKC) – 19 pkt, 10 zb, 8-10 FG
Trzecie miejsce: Marcin Gortat (PHX) – 22 pkt, 8 zb
18 punktów po pierwszej połowie.. i znów nie udało się dobić do trzydziestki. Może kiedyś. Ale jest coraz bliżej.
All-NBA 1st team:
- Raymond Felton
- Joe Johnson
- Kevin Durant
- Kevin Love
- Andrew Bynum
All-NBA 2nd team:
- Luke Ridnour
- Avery Bradley
- Serge Ibaka
- Al Jefferson
- Zaza Pachulia
Najlepsi
punkty: Johnson (37)
zbiórki: Love (21)
asysty: Nash (13)
przechwyty: Gr. Hill (4)
bloki: Rush (4)
straty: Harden (7)
3pt: Johnson, Durant, Felton (7)
FT: Hayward, Teague (10)
Jak już pewnie zauważyliście Love to mój ulubieniec. Obserwuję jego poczynania jeszcze od poziomu uczelni, gdzie grał jako środkowy.
Tak, rzeczywiście wykręca niesamowite statystyki, ale wciąż jest graczem bardzo niekompletnym. Widać powoli pracę nad obroną (ostatnio 3 bloki, 2 przechwyty i oczywiście 21 zbiórek), ale w tym elemencie sporo jest do poprawy. Kolejna sprawa to skuteczność. O ile zza 7,24 skuteczność jest na poziomie dobrych PG, to z pomalowanego wcale nie imponuje. 2,08 m to na tyle dużo, że należało by grać na poziomie przynajmniej 50%. Liczę jednak, że ten ambitny chłopak będzie się rozwijał i dojrzewał, systematycznie poprawiając słabsze strony swojej gry.
Gdyby jeszcze Rubio wrócił, to może powalczyli by o PO, co bardzo by się młodym Wilkom przydało. Nawet tylko po to, żeby dostać łomot 0:4 w pierwszej rundzie.