Niespodzianki po raz drugi nie było. Los Angeles Clippers pewnie ograli przyjezdnych z Nowego Orleanu 97:85. Swoją drużynę do zwycięstwa poprowadził Chris Paul. Efektownymi wsadami popisywał się jeden z najlepszych podkoszowych młodej generacji – Blake Griffin.
New Orleans Hornets dość niespodziewanie (po dramatycznym i niezwykle elektryzującym spotkaniu), parę dni temu ograli Clippers na własnym parkiecie 97:90. Tym razem było jednak zupełnie inaczej.
Chris Paul i Blake Griffin nie pozostawili złudzeń rywalom, pomagając swojej drużynie w odniesieniu drugiego zwycięstwa z rzędu, a 28. w sumie. Dla Hornets jest to natomiast 37. porażka w sezonie zasadniczym.
Szczerze mówiąc (patrząc na sytuację „Szerszeni”) dobrze się stało. Każda porażka przybliża ich bowiem, do najwyższych numerów w przyszłorocznym drafcie. Mocnymi „rywali” są zapewne Washington Wizards (11-38) i Charlotte Bobcats (7-40), ale do końca sezonu pozostało jeszcze kilkanaście spotkań, więc ta sytuacja może się diametralnie zmienić. Chociaż jak wiadomo, draft to zawsze loteria i niczego do końca nie można być pewnym.
Przejdźmy do drugiego starcia pomiędzy drużynami Clippers i Hornets.
W Staples Center gospodarze udowodnili, że ostatnia porażka to tylko wypadek przy pracy. Chris Paul, żądny rewanżu i pewny, że ma coś do udowodnienia, kompletnie zdominował mecz. Tego dnia był najlepszym zawodnikiem na boisku. CP#3 w ciągu 35 minut , spędzonych na parkiecie, zdołał uzbierać 25 punktów, 10 asyst, 4 przechwyty i 3 zbiórki. Z gry trafił 9 na 17 oddanych rzutów.
Clippers zaczęli od mocnego uderzenia, po paru minutach prowadzili już 18:2. Sporej zaliczki, po dość „nudnym” spotkaniu , nie oddali do końca, kontrolując i dominując w meczu (w każdym możliwym aspekcie tego słowa). Lob City znowu istnieje! Lob City znowu wygrywa!
Obaj trenerzy pozwolili spędzić na parkiecie parę, a właściwie kilkanaście minut swoim rezerwom (po co ryzykować kontuzje podstawowych graczy, skoro mecz i tak jest już rozstrzygnięty?) W szeregach drużyny z Luizjany szansę najlepiej wykorzystał Al-Farouq Aminu i Carl Landry. Ten pierwszy w ciągu 25 minut zdołał zapisać na swoim koncie 15 „oczek”, trafiając solidne 7/8 z gry.
Można śmiało powiedzieć, że wracający po kontuzji Carl Landry był najlepszym „Szerszeniem” na boisku. Zaaplikował rywalom 14 punktów, zebrał też 10 piłek.
Nick Young z ławki uzbierał natomiast mocne 17 punktów.
Blake Griffin popisywał się znowu wspaniałymi akcjami, jedną z nich można obejrzeć na końcu recapu. Blake’a wraz z Paulem zdominowali wydarzenia na boisku. Podkoszowy, o którym teraz mowa, zdobył tej nocy 20 punktów i zebrał (najwięcej w swoim zespole) 7 piłek.
Caron Butler 3/9 i Randy Foye 2/8 zawiedli po raz kolejny swoich kibiców słabą skutecznością.Tym razem jednak nie było to tak istotne.
Jeśli chodzi o szeregi Hornets , to zawiodła i rozczarowała praktycznie cała pierwsza piątka. Jarrett Jack trafił zaledwie 4/12 z gry, co dało mu 9 punktów. Trevor Ariza skompletował 3 punkty, a Gustavo Ayon – 8.
Nie zagrali:
Hornets:
-Chris Kaman
-Jason Smith
-Eric Gordon
-Emeka Okafor
Clippers:
-Mo Williams
-Chauncey Billups
-Travis Leslie
Co ciekawe, gospodarze zebrali dziś zaledwie 23 piłki! Goście z Nowego Orleanu spisali się w tym elemencie o wiele lepiej, bowiem na ich koncie widnieje 38 zbiórek.
Przyczyny porażki?
„Szerzenie” stracili aż 27 piłek, co rywale konsekwentnie wykorzystywali! Oddali też tylko 61 rzutów, z czego drogę do kosza odnalazła połowa z nich. LAC natomiast byli w tym elemencie 37/74, co również dokładnie daje 50%. Zapomniałem dodać, że nowy nabytek drużyny z Los Angeles, Nick Young , trafił 4 trójki, a Clippers w sumie 8/26 (30.8%) przy 2/11 (18.2%) Hornets.
Na koniec jeszcze obiecany wsad:
Griffin rears back and throws down the big slam!
You must be logged in to post a comment.