W związku z tą okrągłą rocznicą wypada nam przypomnieć tekst, który ponad rok temu opublikował na naszych łamach Damian Kaźmierczak z PoProstuBasket.bloog.pl
Ja także gryzłem pakiet – Jerry Sloan
Jerry Sloan to legenda wśród trenerów ligi. Mimo prawie 26 lat w roli head coacha nie otrzymał nigdy nagrody dla trenera roku. Analitycy NBA zadawali sobie pytanie, jak to możliwe ? Życie. Z drugiej strony może to i dobrze (sam w to nie wierzę) ale w NBA krąży przesąd, że skoro otrzymałeś tytuł Trenera Roku, tzn. że niebawem stracisz posadę. Tego typu stwierdzenie nie jest bezpodstawne. Wystarczy przeanalizować chociażby kilka ostatnich lat. No ale przejdźmy do sedna. Niniejszym artykułem chciałbym zapoczątkować, jak już wcześniej wspominałem serię publikacji poświęconych karierom koszykarskim aktualnych bądź też byłych coachów NBA. Z racji ostatnich wydarzeń (artykuł został opublikowany wkrótce po tym jak Sloan rozstał się z posadą szkoleniowca Utah Jazz – przyp. redakcja) moją pierwszą ofiarą padnie właśnie trener Sloan.
Gerald Eugene Sloan urodził się w 1942 roku. Dorastał jakieś 25 km od McLeansboro (Illinois) w maleńkim Gobbler’s Knob, jako najmłodszy z dziesięciorga dzieci, ciężko pracującego farmera. Kiedy miał zaledwie 4 lata ojciec zmarł. Wielodzietna rodzina Sloanów była jedną z najbiedniejszych w okręgu, nie mniej jednak jej członkowie zawsze mogli na siebie liczyć. Sloan uczęszczał do wiejskiej szkoły podstawowej, która posiadała zaledwie jedno pomieszczenie. Cała sytuacja uległa zmianie po rozpoczęciu nauki w pobliskiej McLeansboro HS. Tam też dołączył do szkolnej reprezentacji, jako nieśmiały, mierzący zaledwie 168 cm chłopak. W momencie, kiedy zaczął intensywnie rosnąć, koszykówka stała się wręcz jego obsesją. Chłonął wszelkie jej tajniki niczym łakocie. Wstawał codziennie o 4 rano by odrobić pracę domową i nieco potrenować, ponieważ po szkole dorabiał na stacji paliw, zarabiając 1.25 $ za godzinę. W efekcie stał się zawodnikiem All-State.
Po zdaniu matury zdecydował się na University Of Illinois. Miał niestety problemy z adaptacją na wielkim kampusie, wobec czego zrezygnował z uczelni jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek. Przeniósł się na uniwerek Evansville, który był o wiele mniejszy i znajdował się bliżej domu. W trakcie trzech lat spędzonych razem z drużyną notował średnio 15.5 punktu oraz 12.5 zbiórki (freshmani nie grali). W 1964 oraz 1965 roku otrzymał tytuł Most Oustanding Player of the NCAA Division II Tournament, prowadząc team Purple Aces do dwóch tytułów mistrzowskich. W ostatnim sezonie poprowadził swoją uczelnię do rekordowego wyniku 29-0. Jego statystyki były imponujące, jednak eksperci najbardziej zachwycali się jego podejściem do gry. Był twardy w obronie, nie stronił od walki, a jego energia udzielała się innym. On po prostu pragnął zwyciężać bez względu na cyferki. Podczas pobytu w Evansville bardzo poszerzył swoje horyzonty, do tego stopnia iż trener Arad McCutchan od razu zaproponował mu pracę, po zakończeniu kariery zawodniczej.
Zachwycili się nim również działacze Batimore Bullets, do tego stopnia iż starali się go pozyskać już jako juniora (# 21, 3-ciej rundy draftu 1964). Sloan zdecydował się jednak ukończyć szkolę i w rezultacie trafił do Bullets w 1965 roku, wybrany z numerem 6, pierwszej rundy draftu. Swój debiutancki sezon nie może jednak uznać za zbyt udany. Na parkiecie spędzał jakieś 16 minut w meczu, zaliczając 5.7 punktu, 3.9 zbiórki i 1.9 asysty. Pierwsze skrzypce w zespole grali wtedy Don Ohl (20.6 pkt), Kevin Loughery (18.2 pkt), Bailey Howell (17.5) oraz Gus Johnson (16.5). Przed rozpoczęciem kolejnego sezonu do ligi dołączył klub Chicago Bulls. W związku z tym odbył się tzw. expansion draft, na mocy którego beniaminek mógł wybrać z innych klubów niezastrzeżonych przez nie wcześniej zawodników. W ten właśnie sposób Jerry rozpoczął swoją, trwającą 10 lat przygodę z Bykami.
Jako się okazało, wystarczyło dać mu szansę aby pokazał na co go stać. W trakcie swojego pierwszego sezonu (1966/67) w barwach Bulls notował średnio 17.4 punktu, 9.1 zbiórki oraz 2.1 asysty. Jednak co ważniejsze dał się także poznać jako świetny obrońca, wykonujący wszystkie te małe rzeczy, które często decydują o losach spotkań. Zyskał sobie wtedy pseudonim „The Original Bull”. Jego gra została doceniona poprzez wybór do meczu gwiazd, w którym to wystąpił wspólnie z kolegą z zespołu Guy’em Rogersem. Ekipa z Wietrznego Miasta uzyskała wtedy rezultat 33-48, co okazało naprawdę przyzwoitym, jak na beniaminka wynikiem. Zapewniło im to ósmą pozycję w lidze (na 10 zespołów), a trenerowi Johnny’emu „Red” Kerrowi tytuł Trenera Roku.
Po raz kolejny i zarazem ostatni pojawił się w All-Star Game w 1969 roku, tym razem jako jedyny reprezentant Chicago (16.8 pkt, 7.9 zb). Po zakończeniu rozgrywek po raz pierwszy w historii zaczęto nagradzać wyróżnieniami czołowych obrońców ligi. Dzięki temu Sloan znalazł się w All-NBA Defensive 1st Team, do którego wybierano go później jeszcze 3-krotnie (1972, 1974, 1975).
Chyba najbardziej znaną historią, ukazującą wojowniczy charakter Jerry’ego, jest ta, mówiąca jak rzucił on wyzwanie samemu Wiltowi Chamberlainowi. Legendarny środkowy był wyższy od Sloana o 20 cm oraz cięższy o jakieś 37 kg. Ten mimo wszystko postanowił zaciekle stawiać mu czoła. „Spróbuj mnie powstrzymać, a przejadę po Tobie” – zarzucił w trakcie jednego ze spotkań The Stilt. W odpowiedzi usłyszał: „Będę tutaj czekał. Nie możesz zrobić nic więcej poza przejściem po mnie.”
Generalnie opinie na temat Sloana uzależnione były od źródła ich pochodzenia. Co innego mówili o nim koledzy, a co innego przeciwnicy. Najlepiej skwitował to chyba były kolega Sloana, obecnie trener Houston Rockets Rick Adelman. „Zanim przybyłem do Chicago nienawidziłem grać przeciwko niemu. Kiedy jednak już tam trafiłem, zacząłem kochać wspólną grę z nim.” Grał bardzo fizycznie mimo swoich gabarytów (196 cm, 88 kg). Zbierał, przechwytywał, przepychał się, sprzedawał łokcie, walczył o każdy cal boiska. Robił wszystko to, na co pozwalali sędziowie. Niektórzy nazywali go „dirty player”. Co on na to ? „Nie wydaje mi się abym był brudnym graczem, pomimo iż wielu ludzi jest tego zdania. Ja po prostu wychodziłem i robiłem swoje. To był jedyny sposób, w jaki potrafiłem grać. Jeśli faktycznie byłem brudnym graczem, to w gestii sędziów leżało zadbać o to.”
Bywało tak iż przeciwnicy uważali go wręcz za niebezpiecznego, ponieważ grał zawsze ostro, na pograniczu faulu. Zapewne jest w tym stwierdzeniu wiele prawdy, co wynika również po części z jego powyższej wypowiedzi. Taki był jednak Sloan, prawdziwy twardziel, nie użalający się i stawiający sobie wysoko poprzeczkę. Bywało, że grywał pomimo bólu, a nawet z poważnymi kontuzjami. Zerwał kiedyś nawet ścięgno łączące się z miednicą, w wyniku czego doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu, który wpłynął na jego chód. Najwięcej, bo aż 29 gier opuścił w trakcie sezonu 1969/70, a mimo to został wybrany do All-NBA Defensive 2nd Team. W kolejnym sezonie rozegrał już 80 spotkań, uzyskując najwyższą w karierze średnią 18.3 punktu (+ 8.8 zb, 3,5 as) oraz kolejny awans do drugiego składu najlepszych obrońców ligi. To właśnie wtedy Bulls zanotowali rekordowy w historii klubu wynik 51-31, rozpoczynając tym samym 5-letni okres z ponad 50 % odsetkiem zwycięstw.
W kolejnym sezonie (1971/72) było jeszcze lepiej. Zespół pobił poprzedni rekord, ustanawiając nowy 57-25. Liderami zespołu byli wtedy Bob Love (25.8 pkt) oraz Chet Walker (22,0 pkt). Sloan został po raz kolejny zaliczony do pierwszego składu defensywnego ligi, w drugim znaleźli się natomiast jego koledzy, wspomniany wcześniej Love oraz Norm Van Lier. Niestety mimo wyniku, który został poprawiony dopiero w 1991 roku przez ekipę Jordana, Bulls nie byli w stanie przebić się w play-off, przez kroczących po tytuł Lakers. Ci w półfinałach Konferencji Zachodniej nie pozostawili złudzeń swoim rywalom, wygrywając 4-0.
Największym sukcesem Bulls był w tamtych latach dwukrotny awans do finałów Western Conference w 1974 oraz 1975 roku. Najpierw zostali oni wyeliminowani zdecydowanie przez Bucks (4-0), jednak już rok później otarli się niemalże o finał ligi, przegrywając z Warriors 3-4. W swoim ostatnim sezonie (1975/76) Jerry pojawił się w zaledwie 22 starciach, notując 10.1 punktu. Wcześniej przeszedł operację kolana oraz rehabilitację, tracąc większą część rozgrywek. Generalnie w ciągu całej swojej kariery przeszedł aż 20 zabiegów na kolano, o rozmaitym stopniu skomplikowania. Bulls musieli spisać ten sezon na straty (24-58), a sam Sloan po jego zakończeniu zdecydował się na zawieszenie butów na kołku. Jego najwyższa zdobycz punktowa w karierze, to 43 punkty, uzyskane w spotkaniu z Bucks, w 1969 roku. Było mu też dane dwukrotnie w karierze zaliczyć triple-double. Zapewne jego koronną statystyką stałby się przechwyty, gdyby wprowadzono je wcześniej (aniżeli w sezonie 1973/74). Nie mniej jednak w ciągu ostatnich trzech niepełnych sezonów kariery, przechwytywał 2,15 piłki/mecz, co stawia go w ścisłej czołówce pod względem średniej. W trakcie 11 lat spędzonych w NBA zanotował 10571 punktów (14.0 pkt), 5615 zbiórek (7.4), 1925 asyst (2.5). Jakiś czas po zakończeniu kariery Bulls uhonorowali go, zastrzegając należący do niego # 4.
Niemal natychmiast, po zakończeniu kariery zawodniczej został zatrudniony przez Bulls jako asystent trenera (1976/77). 3 lata później (1979/80) powierzono mu stanowisko head coacha, które utracił w trakcie kampanii 1981/82, kiedy to Byki zanotowały ujemny bilans 19-32. Jego miejsce zajął Rod Thorn, a Sloan powrócił wtedy na rok do rodzimego McLeansboro. Następnie przed rozpoczęciem sezonu 1983-84 został zwerbowany przez Franka Laydena, ówczesnego trenera Jazz na stanowisko skauta. Rok później został jego asystentem, reszta historii jest już wam wszystkim zapewne znana. Przykre jest tylko to, w jakich okolicznościach musiał się on rozstać z ligą. Nie tak powinny kończyć legendy.
You must be logged in to post a comment.