Fatalny występ Terry’ego.
Jeśli ktoś się szykował na zacięte widowisko i znacznie lepsze od inauguracji sezonu to niestety się obszedł ze smakiem..Minionej nocy na Florydzie doszło do kolejnego rewanżu za poprzednie finały NBA. Grający w tym sezonie bez Tysona Chandlera, DeShawna Stevensona, J.J. Barei oraz Carona Butlera Mavericks nie byli równorzędnym partnerem do gry dla wicemistrzów NBA, Heat.
Tylko pierwsza odsłona była na korzyść aktualnych Mistrzów ligi, a goście objęli po niej pięciopunktowe prowadzenie. Błyszczał Dirk Nowitzki, który był motorem napędowym i główną opcją w ataku przyjezdnych.
Dirk Nowitzki, Vince Carter i Jason Kidd otworzyli spotkanie celnymi rzutami z dystansu. Po chwili dzięki udanej kontrze LeBrona Jamesa i niespodziewanej trójce Chrisa Bosha miejscowi wrócili do gry (13-12). Kiedy kolejne dwie trójki (to był stary, dobry Vince) dołożył Vinsanity publiczność w Miami zamilkła. Zapowiadało się na trzecią porażkę z rzędu..zwłaszcza ,że finałowe w kwarcie trafienie zdobył Jason Terry.
Co ciekawe druga kwarta rozpoczęła się również od celnych trafień gości zza łuku. Kolejne próby umieszczali w koszu Heat – Delonte West i Lamar Odom. W odpowiedzi dłużni rywalom nie pozostawali Dwayne Wade oraz bardzo dobry w tym spotkaniu, Udonis Haslem. Kolejne osiem oczek dla Mavs zdobył WunderDirk. Akcje Haslema, Wade’a i końcowe trafienie za trzy punkty Norrisa Cole’a dało Heat prowadzenie przed przerwą (60:53). Druga kwarta to popis gry w ataku gospodarzy (36-24).
Dirk Nowitzki w drugiej połowie został zatrzymany przez defensywę Heat na dobre. Niemiec trafił tylko 1 z 9 rzutów w kolejnych 24 minutach. Ponadto gospodarze ograli Mavs na deskach 44-29. Główna w tym zasługa Chrisa Bosha, LeBrona James i Ronny’ego Turiafa (każdy z nich przekroczył próg 6 zbiórek).
Trzecia odsłona była taką przepychanką o przejęcie kontroli nad wydarzeniami na boisku. Mocniejsza defensywa z obu stron, większa liczba strat czy niecelnych rzutów dobitnie o tym świadczyła. Żar uciekał. Mavs ich próbowali gonić. Punkty dla Heat głównie padały po osobistych, a ręką nie drżała Anthony’emu, Boshowi i Turiafowi. Kiedy za trzy trafił Battier na niespełna trzy minuty do końca przewaga nad gośćmi wzrosła do 11 oczek (76-65). Po chwili dwie akcje Jamesa dały miejscowym wynik 80:67. Zapały Heat ostudził nieco Lamar Odom, a jego 5 pkt w serii zmniejszyły przewagę (72-80)
Kluczem do wygranej wicemistrzów była agresywna obrona na obwodzie, by uniemożliwić trzy punktowe akcje Mavs. LeBron, Flash i spółka naciskali obwodowych graczy przeciwnika i nie dawali rywalom wolnej przestrzeni. Mimo zwiększonej uwagi obrońców miejscowych gracze z Dallas oddali 24 takie próby a 9 z nich znalazło drogę do kosza. Druga połowa jednak zostawiła wiele do życzenia Rickowi Carlisle.
Czwarta kwarta oznaczała przysłowiową kropkę nad „i”. James i Haslem rozpoczęli zryw gospodarzy. Następne akcje były już z rąk Wade’a i Bosha, a akcje ich były coraz śmielsze i bardziej widowiskowe. Przy stanie 83:99 trener gości rzucił ręcznik i posłał na parkiet swoich rezerwowych.
X-factorem okazał się Udonis Haslem, który był świetnie dysponowany rzutowo i trafił 6 z 10 prób. W sumie silny skrzydłowy Heat uzbierał 16 oczek. Jeśli do jego dorobku dołożymy 19pkt i 9zb Chrisa Bosha to wyda nam się jasna dominacja gospodarzy w polu trzech sekund. Z pomalowanego Heat byli niemal dwa razy skuteczniejsi (46-24).
Non-factorem okazał się żelazny rezerwowy Ricka Carlisle – Jason Terry. The Jet nie był sobą minionej nocy i spudłował aż 9 z 10 rzutów w grze! Sytuację na dystansie próbowali ratować Vince Carter (3-6) i Lamar Odom (2-2) jednak ich trójki okazały się zbyt słabą bronią na rozpędzony Żar. Równie słabo wypadł Jason Kidd (2-8 z gry) naciskany przez duet Chalmers-Cole. Dużo młodsi rozgrywający wielkiego pretendenta zdobyli 22 oczka (12 i 10).
Kompletnie wg mnie zawiódł Shawn Marion, który jak większość Mavericks był w o wiele lepszej formie sportowej w maju i czerwcu poprzedniego roku. Matrix przeszedł obok meczu zbierając tylko 4 piłki i trafiając 2 rzuty z 7.
Tym spotkaniem podopieczni Erika Spoelstry przerwali pasmo dwóch porażek. Tym samym po porażkach z Pacers i Thunder, Heat wrócili do gry o pierwsze miejsce na Wschodzie.
Tym razem jednak gospodarze postawili na zespołowe granie i zbilansowany atak – efektem jego było sześciu graczy z dorobkiem, co najmniej 10 punktów.
Osobiście mam wrażenie, iż odejście Dwayne’a Casey’a równie mocno niczym odejścia Chandlera i Stevensona, osłabiło obronę Mistrzów. Czy będą w stanie powalczyć o coś więcej niż druga runda play offs?
Wynik: Miami Heat (36-13) Dallas Mavericks (29-23) 106:85 (24:29, 36:24, 20:19, 26:13)
Heat: L.James 19 (9 zb., 5 as.), C.Bosh 19 (9 zb.), D.Wade 16, M.Chalmers 12 (4 prz.), J.Anthony 4 – U.Haslem 16, N.Cole 10, S.Battier 6, R.Turiaf 4, J.Howard 0, J.Jones 0, D.Pittman 0
Mavericks: D.Nowitzki 25, V.Carter 11 (3×3), I.Mahinmi 6, J.Kidd 6, S.Marion 4 – L.Odom 12, B.Wright 11, D.West 7, J.Terry 3, R.Beaubois 0, Yi 0, B.Cardinal 0
i pewnie dzis meczu z heat- mavs nie wsadzicie bo heat wygrali :]
akurat widzę regularność w uważaniu nas za hate-rów Heat. A tak nie jest..Proszę przejrzeć ilość meczów w zakładce Mecz Wieczoru z udziałem Heat jeśli mierzymy skalę hate’owania;-)Jest ich więcej niż Lakers, Celtics, Thunder, Spurs, Magic i Suns.
większość to przegrane mecze heat …