Autorzy: Woy & Gladysh
Każdy kibic NBA na świecie wiedział, że Kobe Bryant zrobi wszystko, aby odbić sobie poprzedni, fatalny mecz przeciwko Hornets. Po spudłowaniu 18 z 21 prób dzień wcześniej, tym razem „Black Mamba” postanowił odblokować spust i zdobył 40 punktów, trafiając 16 na 28 rzutów. Bezradni obrońcy Warriors mogli tylko przyglądać się, jak najlepszy strzelec NBA dziurawi co i rusz ich kosz. Pierwsze punkty lider Lakers zdobył po 12 sekundach meczu..Nie byłoby jednak wygranej ekipy Mike’a Browna gdyby nie świetna postawa Pau’a Gasola oraz Ramona Sessionsa.
Tylko w drugiej kwarcie, w której grał niespełna sześc minut miał mniej niż 10 punktów. Lakers wygrali (120-112), grając najlepszy ofensywnie mecz w sezonie. Do tej pory największą zdobyczą zawodników Mike’a Browna było 116 oczek rzuconych Grizzlies, a jeszcze w pamięci mamy serię pierwszych 20 meczów sezonu, w których tylko raz przekroczyli granicę 100.
Lakers mają jednak inny problem. Kiedy na zegarze pozostawała tylko minuta i 50 sekund do zakończenia pierwszej kwarty, skaczący do zbiórki Andrew Bynum tak nieszczęśliwie spadł na stopę Josha McRobertsa, że prawdopodobnie skręcił lewą kostkę.
Pierwsze badania rentgenowskie wykazały jednak, że uraz nie jest bardzo poważny, ale zawodnik może opuścić najbliższe spotkanie z Nets. Więcej będzie jednak wiadomo po poniedziałkowym dodatkowym badaniu. Każdy najmniejszy uraz Bynuma stanowi powód do wielkiego niepokoju dla kibiców z Los Angeles, kiedy przypomnimy sobie, że Drew zdołał rozegrać tylko jeden pełny sezon w swojej karierze. W dodatku było to już pięć lat temu, a w ostatnich rozgrywkach opuścił aż 28 gier. Tegoroczny sezon rozpoczął od pauzy w trzech meczach, ale spowodowane były one zawieszeniem, a nie kontuzją. Od tego czasu rozegrał wystąpił we wszystkich spotkaniach, rozgrywając najlepszy sezon w karierze. Środkowy Lakers notuje średnio 18.3 punktów, 12.1 zbiórek, 2 bloki i trafia 58.3% rzutów z gry.
Wojownicy długo trzymali się w grze i w czwartej kwarcie przegrywali różnicą tylko jednego oczka. Bardzo dobrze spisywali się zmiennicy Marka Jacksona, 17 oczek dołożył Nate Robinson a 16 w najlepszym występie w Oakland dodał inny weteran, Richard Jefferson. Ogólnie aż 6 graczy Warriors przekroczyło 10 oczek.
W decydujących fragmentach nie mylił się jednak Bryant, a także Ramon Sessions, który rozegrał najlepszy mecz w swoim nowym klubie – 23 punkty i dziewięć asyst. Również do udanych spotkanie zaliczy Pau Gasol. Grający więcej wskutek kontuzji Bynuma hiszpański podkoszowy dodał 26pkt/11zb/6as!
Ciekawostki: był to piąty mecz w sezonie Bryanta ze zdobyczą co najmniej 40 oczek. Ponadto 112 występ w karierze powyżej pułapu 40pkt. Lakers wygrali swój kolejny mecz mimo 15 strat , przy tylko 5 Warriors! Nawet mimo absencji Bynuma Jeziorowcy zdominowali walkę pod koszami (50-29 w zbiórkach).
Wynik: Los Angeles Lakers (33-20) – Golden State Warriors (20-31) 120:112
Punkty: K. Bryant 40, P. Gasol 26 (11 zb), R. Sessions 23 oraz D. Lee 27, K. Thompson 18, N. Robinson 17, R. Jefferson 16, Wright 14, Jenkins 10.
I właśnie dlatego byłem za transferem Howarda – może i ofensywnie Bynum jest lepszy, wszechstronniejszy etc. Ale Howard to skała w defensywie, a do tego nie doznaje kontuzji rok w rok. A z Drew – loteria, pozostaje tylko liczyć, żeby nie wypadł z gry w najważniejszej części sezonu.
Z Howardem też była loteria, gość ma w ręku kończący się kontrakt i nie jest pewne czy gra u boku Kobe’go i bycie numerem 2 w LAL by mu się spodobały. A wtedy LAL zostaliby bez centra.
W LAL nie trzeba dużych zmian kadrowych, może 1-2 niezłych zmienników i przede wszystkim ogarnięty treneiro. Chodzą słuchy, że ponoć Thibodeau może być do zgarnięcia po sezonie. Nie trzeba żadnych Supermanów, CPtrójek czy D-Willów. Niech przyjdzie trener z jajami, mózgiem i wprowadzi jakąś konkretną taktykę do LAL, a nie tylko: „piłka do Kobe’go i niech się dzieje co chce”.