Byki znów ograły Celtów bez udziału Rose’a.
Przed czwartym spotkaniem w tym sezonie z Celtics, Bulls zdecydowali się podpisać kolejną umowę z 36-letnim weteranem Mike’m Jamesem a to oznaczało, iż z kolejnych spotkań wykluczony będzie Derrick Rose. Tom Thibodeau – mimo, że przywykł już do gry bez swojego lidera – stanął przed nie lada zadaniem. Po pierwsze musiał on zatrzymać rozpędzonych rywali, którzy zanotowali w minionym okresie 5 wygranych w serii. Dodatkowo Byki były w bardzo niekorzystnej sytuacji, gdyż przegrały dwa mecze z rzędu i w dodatku, przed oczami mieli widmo drugiej z rzędu domowej porażki, co nie zdarzyło się od ponad roku.
Thibs miał też możliwość skorzystania z usług Richarda Hamiltona, którego doświadczenie miało być cenne w perspektywie gry przeciwko takim wyjadaczom jak Paul Pierce czy Ray Allen. Warto przypomnieć, iż w dotychczasowych konfrontacjach bez Rose’a mieliśmy bilans 1-1..
Początek spotkania był bliźniaczo podobny do konfrontacji numer 2 tego sezonu obu ekip w TD Garden. Z dobrej strony – dograniami do kolegów – popisywał się Rajon Rondo, a swoje rzuty na dystansie trafiał Paul Pierce. Goście szybko objęli prowadzenie 11-6 i nie dawali wiele swobody do gry gospodarzom. Ci z kolei pudłowali kolejne rzuty za sprawą bardzo nieregularnie grającego w ostatnich meczach C.J. Watsona. Miejsca pod koszem nie potrafił sobie wywalczyć – pudłujący osobiste – Carlos Boozer. Atak miejscowych wyglądał podobnie do meczów z Thunder i Rockets – słabo. Kiedy na minutę przed końcem pierwszej odsłony, drugi raz za trzy trafił Pierce, goście wyszli na 8-punktowe prowadzenie (22-14). The Truth miał wówczas na koncie 12 oczek (!).
W końcówce pierwszej kwarty i na starcie drugiej bardziej do gry włączył się Luol Deng. Anglik trafił osobiste, po chwili dorzucił punkty z półdystansu i pozwolił Bykom na 4 punktowy deficyt. Do akcji mocniej włączył się również Watson, sprzedając rywalom dwa rzuty spod obręczy (penetracja i floater). Celtowie jednak szybko odpowiedzieli za sprawą Brandona Bassa. Fałszywy środkowy gości zdobył pięć oczek w przeciągu minuty (!) i przy celnych wolnych Pierce’a zespół z Bostonu odzyskał bezpieczną przewagę (41-33). Ostatnia minuta 2 partii to kolejne trafienia Rondo (8pkt) i the Truth (17pkt). Doc Rivers i spółka prowadzili przed przerwą 49-38.
Start trzeciej ćwiartki to popis gry Luola Denga i Ripa Hamiltona. Po stracie Avery’ego Bradley’a i niecelnych rzutach Bassa oraz Pierce’a miejscowi skutecznie kontrowali rywali. Hamilton trafił z półdystansu i zza łuku (5pkt) a Deng dodał celne osobiste i trafienie po kontrze. Przy znakomicie spisującym się Joakimie Noahu (15pkt w połowie 3 kw) i jego slam dunku Bulls rozpoczęli swój zryw. Półhak Boozera oraz kolejne udane zagranie Francuza momentalnie stopiły przewagę gości do punktu (55-56). Kolejne straty Allena i Bradley’a nie wróżyły nic dobrego Celtom. Między siódmą a ósmą minutą 3kw. przebudził się Watson.
Zawodnik, na którego spłynęło wiele krytyki podczas ostatnich meczów Chicago oddał serię rzutów za trzy punkty (3x) z czego trafił dwukrotnie i wyprowadził swoją ekipę na trzypunktową przewagę (61-58). Run Bulls przerwał Pierce, który odpowiedział na akcje Watsona trzecią swoją trójką i po 36 min miał na koncie 21 oczek. Akcje Ronniego Brewera oraz kolejne celne trafienia z linii Anglika, dały miejscowym prowadzenie po IIIkw. 67-66.
Czwartą kwartę otworzyli rezerwowi. Trójka Johna Lucasa i 4 punkty Taja Gibsona pozwalały na zachowanie małego dystansu nad przyjezdnymi. Po lay upie Gibsona znów do ataku włączył się bardzo skuteczny w finałowej odsłonie Deng (w tym momencie miał na koncie 18oczek). Ray Allen i Avery Bradley odpowiedzieli kolejnymi trafieniami, ale zapędy gości stonował Kyle Korver swoim celnym rzutem zza łuku (Chicago prowadziło 81-75). Po trafieniu Garnetta przez blisko 2 minuty oglądaliśmy serie niecelnych rzutów i strat z obu stron. Obrona brała górę nad atakiem. Po chwili nastąpił popis gry Denga.
Luol zdobył 8 z rzędu punktów dla Bulls w 2 minuty, kończąc mecz z 26 oczkami na koncie a slam dunk Boozera (12pkt) dał miejscowym 10-punktowe prowadzenie na 90sek przed końcem meczu. Tej przewagi już gracze Thibsa nie oddali i wygrali trzeci raz w tym sezonie z Celtami. Drugi raz bez kontuzjowanego Rose’a..
Ważna statystyka: Bulls ograli Celtów (po raz kolejny) na deskach w tym sezonie (44-36). Po pierwszej połowie, w której Byki miały 8 strat, w drugiej pozwolili rywalom dzięki dokładniejszej grze tylko na 4 przechwyty piłki. Noah (17pkt/9zb/3blk) i spółka zablokowali też rywala 8-krotnie, Zielonym ta sztuka udała się tylko 2 razy.
Uwaga: Pierce podczas czwartej kwarty został zatrzymany przez Denga do jednego punktu (!)
Ciekawostka: Derrick Rose opuścił 12 mecz z rzędu z powodu urazy pachwiny, a mimo tego jego zespół notuje korzystny bilans 8-4. Ponadto MVP opuścił podczas regular season już 22 mecze i w tym czasie jego team wygrał 15 spotkań.
Dla Denga był to 19 podobny mecz w sezonie, kiedy udanie zastąpił on Rose’a w roli lidera i zanotował, co najmniej 20pkt. Podczas ostatniej konfrontacji z Celtics rzucił on 23 oczka, notując 6 trafień zza łuku i jak widać Zieloni mu po prostu leżą;-)
Wynik: Chicago Bulls (43-13) – Boston Celtics (30-24) 93-86
Punkty: Deng 26, Noah 17, Watson 15, Boozer 12 (14zb.) oraz Pierce 22, Bass 15, Allen 14, Garnett 12 (14zb.), Rondo 10pkt (12as.).
Ja bym jeszcze dodał, że D-Rose powiedział dziennikarzom przed meczem, że jeżeli nie zagra z C’s to wystąpi przeciwko Knicks :)