Phoenix Suns prowadzili z Denver Nuggets jeszcze na niespełna trzy minuty przed końcem spotkania, ale ostatecznie przegrali pojedynek z bezpośrednim rywalem w walce o zajęcie ósmego miejsca w konferencji zachodniej przed playoffs.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Phoenix Suns | 28-27 | 29 | 23 | 23 | 24 | 99 |
Denver Nuggets | 30-25 | 21 | 31 | 26 | 27 | 105 |
Koszykówka, a zwłaszcza ta w wydaniu NBA bywa przewrotna. Przed spotkaniem było wiadomym, że w przypadku wygranej Suns, oba zespoły zrównają się bilansami i będą miały po 29 wygranych i 26 porażek, a cała zabawa pod tytułem „awans do playoffs” rozpocznie się na dobre. Jeszcze na 3:09 przed końcem, kiedy Steve Nash trafił swój kolejny wielki rzut w clutch time, po penetracji, a Suns prowadzili 99-96, w serca kibiców z Arizony wlała się nadzieja na szczęśliwe zakończenie. Stało się jednak inaczej.
Możliwe jednak, że decydujący wpływ na wynik miała akcja rozegrana pół minuty przed trafieniem Nasha. Suns prowadzili 97-94, a Kanadyjczyk skierował świetne podanie pod kosz, w stronę Marcina Gortata. Polski środkowy, nie wiadomo dlaczego nie złapał jednak łatwej piłki, która wyleciała na aut. Gdyby podopieczni Alvina Gentry’ego wtedy wyszli na 5-punktowe prowadzenie, to z dużą doza prawdopodobieństwa można stwierdzić, że nie oddaliby go już do końca.
No tak, ale od stanu 99-96, swoje kolejne próby pudłowali: Nash, Frye, Dudley, Gortat i ponownie Frye i Dudley. Tymczasem Nuggets dokonywali dzieła zniszczenia. Najpierw Andre Miller trafił w kontrataku, a niedługo później dwa rzuty wolne. W kolejnej akcji, kiedy na zegarze pozostawało już tylko 48 sekund, rozgrywający gospodarzy odegrał na prawe skrzydło do Arrona Afflalo, który trafił swoją piątą „trójkę” w tym meczu i znokautował Suns. 103-99 i właściwie koniec emocji, szczególnie przy tak niskiej skuteczności „Słońc” w ostatniej kwarcie.
Tak naprawdę jednak, Suns nie przegrali tego spotkania przez pudła w finałowych minutach. Przegrali je, kiedy co chwilę tracili piłki w wydawałoby się dość łatwych sytuacjach. A to komuś wypadła piłka podczas kozłowania, a to ktoś inny źle podał i piłka trafiła w ręce Nuggets, czy wreszcie – jak Gortat – ktoś nie złapał dobrze podanej piłki. Konsekwencje 16 strat gości?
26 punktów zdobytych przez Nuggets po stratach Suns
Zespół George’a Karla stracił zaledwie pięć piłek, po których Suns rzucili… całe 4 punkty. Analogiczna sytuacja miała miejsce w punktach zdobywanych po szybkim ataku, które wynikają częściowo także ze strat. Nuggets rzucili ich 16, przy tylko 4 Suns.
Przy takiej niefrasobliwości drużyny z Arizony, wielkiego wrażenia nie robi wygrana walka na tablicach (54-41), ponieważ nie miała ona żadnego przełożenia na punkty zdobywane spod kosza. Zaledwie 26 punktów Suns z pomalowanego wynikało w dużej mierze z ograniczenia grania pick&rolli pomiędzy Nashem i Gortatem. kanadyjski playmaker zanotował co prawda 14 punktów i 11 asyst, ale bardzo rzadko jego podania trafiały do odcinanego od nich Polaka, który zdobył tylko 9 punktów (14 zb).
Nuggets przez trzy kwarty trafiali zaledwie 37.8% swoich rzutów z gry i utrzymywali się blisko rywali tylko dzięki dużej ilości łatwych punktów zdobywanych po stratach. Ku uciesze miejscowych kibiców, trafianie rozpoczęli w najbardziej pożądanym momencie spotkania. W ostatniej kwarcie aż 9 z 18 prób z gry dotarło do celu, w tym 4 z 10 rzutów z dystansu. Suns przez ostatnie 12 minut grali na skuteczności 29.2% (7-24), a z graczy pierwszej piątki jedyne trafienia zaliczył Nash.
Cichym bohaterem spotkania był Miller, który przez pierwsze trzy kwarty spudłował wszystkie 6 rzutów z gry. W ostatniej odsłonie zdobył jednak 13 punktów i rozdał 3 asysty. Suns zostali rozstrzelani przez duet Afflalo (30 pkt, 5 zb, 3 ast) – Al Harrington (23 pkt, 4 zb), a w wielką pracę w defensywie wykonał Kenneth Faried (12 pkt, 8 zb), który do spółki z Kostą Koufosem zabrali rywalom aż 9 piłek na atakowanej desce.
Przed Nuggets teraz mecze back-to-back z Warriors, natomiast Suns grają już w sobotę o życie z Lakers na własnym parkiecie.
To już „po jabłkach” a może już po jajkach:D dla Suns! I nawet jakby weszli z 8 to zagraliby pewnie SAS (fala wznosząca, obecnie #1) czy OKC gdzie zniszczeni byliby jeszcze bardziej. Teraz Lakers Kobe nastuka 40p. Bynum (forma do góry) zdemoluje Gortat’a. Szkoda bo oglądnąłbym Polaka w Playoffs