Chris Bosh rzucił 20 punktów i dodał 8 zbiórek. Dwayne Wade w rodzinnym mieście, dołożył 21 oczek i podobnie do Bosha grał na 50% skuteczności (wyższej niż w meczu z Celtami). LeBron James znów błyszczał i pokazał swoim fanom, że nadal jest faworytem w wyścigu po statuetkę MVP. LBJ zakończył spotkanie z 30pkt,6zb i 5as. Co ciekawe liderom drużyny Erika Spoelstry udało się zatrzymać panującego MVP ligi na 2 punktach! Derrick Rose, zmagający się z kontuzjowaną kostką, trafił tylko 1 z 13 rzutów!! Mimo wysokiej dyspozycji swoich liderów Żar został zgaszony w United Center..
Dotychczas byliśmy świadkami dwóch starć na linii Miami – Chicago. Oba były bardzo wyrównane i każda z drużyn wygrała spotkanie na własnym parkiecie. Jak pamiętacie Bulls okazali się minimalnie gorsi na Florydzie (29 styczeń), a wygranej nie był im w stanie zapewnić Rose. Kilka tygodni później (14 marca) po kolejnej wyrównanej potyczce, zespól Toma Thibodeau ograł rywala, mimo braku w składzie Derricka Rose’a.
Trzecia potyczka, minionej nocy, była najbardziej wyrównaną, przynajmniej do końca czwartej kwarty.
Przed obecnym sezonem wielu z nas zastanawiało się na ile jest w stanie wesprzeć swoich liderów ławka Miami Heat. Wzmocnienia w osobach Norrisa Cole’a, Shane’a Battiera, a nawet całkiem niedawno – Ronny’ego Turiafa – miały nakierować zespół Spoelstry na drogę prowadzącą po drugi tytuł Mistrza NBA w dziejach klubu. W tym meczu jednak okazało się czym tak naprawdę wyróżniają się Chicago Bulls, mianowicie siłą gry rezerwowych.
O ile ławkowicze Żaru zagrali poniżej oczekiwań – Mike Miller (1-9 z gry), Shane Battier (2pkt w 30 minut), Ronny Turiaf (bez punktu w 30 minut), o tyle zmiennicy Byków zrobili znaczącą różnicę, która pozwoliła uwierzyć miejscowym w wygraną. Kyle Korver był ‘on fire’ notując 5 celnych trafień zza łuku, przy 6 próbach. Taj Gibson znów okazał się energizerem, dodając 11 oczek i 5 desek. Clutch playerem nie był tym razem Rose, a nierówno grający w minionym okresie – C.J. Watson (16pkt i 9as).
Watson najpierw zdobył wyrównujące stan meczu punkty, rzutem zza łuku i doprowadził do dogrywki, a następnie prowadził swój zespół do wygranej dogrywki.
Tom Thibodeau – niczym Mike Brown w stosunku do Andrew Bynuma i Kobego Bryanta – zmierzył się z trudną decyzją i zostawił swojego lidera – Rose’a – na ławce, widząc jego najsłabszy występ w karierze (1 na 13 z gry).
W dogrywce natychmiast do ataku przystąpili gospodarze. Najpierw z półdystansu trafił Deng, po chwili akcję 2+1 zakończoną wsadem nad Turiafem wykończył Gibson. Heat jedyne punkty zdobyły po pojedynczych osobistych Wade’a i Bosha. Nadzieję na wygraną gości, na minutę przed końcem, zgasił swoją piątą trójką Korver.
Byki bez Rose’a na boisku grały bardziej zespołowo i po raz kolejny dawało to dobry efekt. 26 asyst drużyny przy 17 rywala to jeden z najlepszych wyników Bulls w tych rozgrywkach. Kluczową statystyką była jednak dyspozycja w rzutach zza linii 7.24m. Miejscowi trafiali co drugi z nich (11-22) podczas gdy Heat mieli 4 na 11.
Mimo faktu, iż przyjezdni prowadzili już 58-48 na przestrzeni trzeciej odsłony, wejście do gry Watsona-Korvera-Gibsona ożywiły atak miejscowych. Cztery minuty gry dały Bykom come back 12:4.
Ciekawostka: Wade wyrównał rekord w ilości spotkań należący do Alonzo Mourninga w barwach Heat (593). Ławka Byków ograła swoich vis-a-vie 47-7!
Żar poza własnym parkietem notuje wynik 16-13. Ten mecz wydawał się kluczowym, w bezpośredniej rywalizacji o pierwsze miejsce na Wschodzie. Jeśli nic złego dla Thibsa i jego podopiecznych się nie wydarzy to Bulls powinni drugi rok z rzędu wygrać Eastern Conference.
Wynik: Chicago Bulls (45-14) – Miami Heat (40-17) 96:86
Punktowali: Boozer 19 (11zb), Watson 16 (9as), Korver 17, Deng 16 i Gibson 11 oraz James 30, Wade 21, Bosh 20.
najwieksza roznica pomiedzy tymi dwoma klubami to trener, thibs znow pokazal jaja i swietnie dyrygowal swoimi zawodnikami. spoelstra to pajac, choc ma swoje momenty
Że co prosze? Ja jestem bliżej stwierdzenia że prawie przegrał na swoje życzenie. Rose jest MVP i BYŁ pierwszą opcją w ataku Byków. Był! Przed kontuzją. Trener nie może wymagać nawet od MVP dobrej gry. Nie po tylu spotkaniach naławce, w takim meczu i to w dodatku z niezaleczoną do końca kontuzją . On musi się najpierw rozegrać. Pamiętacie może niedawny występ Bryanta??? Co by było gdyby nie rzucił tego ostatniego kosza? A Rose w przeciwieństwie do Bryanta nie jest jedyną opcją Byków co pokazały mecze podczas jego absencji. Także tak jak wtedy wszyscy naskakiwali na Bryanta tak teraz powinno być tak z Rosem i Tomem. Rose ponosi wine bo grał tak a nie inaczej (wg mnie miał więcej strat niż w statach) ale o wiele większa wina przy porażce spoczywała by na barkach trenera. Bo to trener wyznacza który zawodnik gra dobrze i powinien grać nadal a który gra slabo i powinien usiąść na ławie. Tak jest w piłce nożnej i tak jest w koszykówce. Także to wina Tima. Rose nie powinien tyle grać skoro widział że mu nic nie wychodzi. Widział że Derickowi drży ręka, stracił pewność gry i powinien usiąść a pozwolił mu grać. A gdy Rose wyszedł jeszcze na parkiet w 4 kwarcie myślałem że go zupełnie pogięło. Rose sam w tym momecie powinien powiedzieć. Drużynie dobrze idzie a ja straciłem pewność. Trenerze wystaw Lucasa. MVP powinien tak pomyśleć.
Tom z Rosem mają szczęście że Korver miał jeden ze swoich najlepszych występów i Watson trafił „ten”rzut. Bo wcale nie musiał trafić.
W którym momencie przegrał na swoje życzenie (lub był bliski) wg Ciebie? jak zdecydował się na minutę przed końcem posadzić Derricka bo widział, że mu nie idzie, że nie trafia, robi straty i wali głową w mur? Thibs zrobił to co napisałem ja i Fixer – pokazał ,iż ma ikrę i podobnie jak Brown w Lakers (posadził też Kobego) zostawił na ławce lidera.
Mógł to zrobić bo czuł ,że Watson i Korver mają dzień, a to akurat jest zadanie trenera – dostrzec,kiedy zawodnikowi idzie lub nie – zdecydować na kogo warto postawić. Thibs właśnie to zrobił i nie grał z byle kim ale numer 1 contenderem na Wschodzie.
Ciągle i mimo porażki uważam ,że Heat mają większe szanse na finał niż Bulls. Byki przed dwoma tygodniami miały dołek, a teraz mają go Thunder i właśnie Heat. Zastanawiam się czy część ekip nie ma jakiś uderzeniowych treningów przed play offs. Wiem ,że przed laty robił coś podobnego Pat Riley.
Rose’a nie ma co usprawiedliwiać i tłumaczyć to przecież MVP i profesjonalista, wpadki się zdarzają każdemu. Fochów za posadzenie nie zrobi trenerowi, bo czuje od meczu z Knicks, iż jest daleki od formy.
teraz jeszcze jedna kwestia dlaczego go wpuścił w 4kw. bowiem jakby go nie wpuścił to bylibyśmy świadkami całkiem innej obrony Heat i może nastawienia Bulls, mniejszej wiary w wygraną. Rose to mentor Byków, lider w grze i poza boiskiem. Skupia na sobie, nawet mimo słabszego dnia, obronę przeciwnika na siebie.
Wyobrażasz sobie Watsona ciągnącego mecz na stałym i niemal bezbłędnym poziomie? Thibs ściągnął mu to z głowy dal mu luz, dał mu złapać oddech by w decydującym momencie wyszedł tylko na 2 akcje. I chwała jednemu i drugiemu za to.
Rose musi też dostawać szanse gry, nawet z błędami, by jak piszesz doszedł do siebie, bo play offs są tuż tuż. Thibs w przeciwieństwie do Heat potrzebuje pierwszego miejsca, ale ma i komfortową sytuację, gdyż ma zapas wygranych nad największym rywalem. Czy Rose trafiał czy nie trener i tak miał nadzieję ,że się przebudzi. Kiedy zrobiło się gorąco wysłał Watsona i zrobił świetny interes. Ja widzę u niego geniusz trenerski i ogromne czucie gry. Ponadto uważam ,że zwycięzców – zwłaszcza w meczu z Heat i metod wygrywania – nie powinno się podważać.
tym lepiej wyglada to w porownaniu do Spo poniewaz ten, nawet jak ktoremus z paczki 3 muszkieterow nie idzie nie ma takiego autorytetu, by mogl sobie pozwolic na taki ruch bez wiekszych konsekwencji (plus to ze ma zawodnikow z inna mentalnoscia). Przykladem bylo duszenie Bosha przez cale 2 ostatnie mecze z Bostonem, a Erik nic z tym nie zrobil. Thibs pokazal po raz kolejny jak wielki ma autorytet u swoich zawodnikow oraz jak swietnie uczy sie gry w jej trakcie
Zgodzisz sie zapewne że jeśli człowiekowi nie idzie tak jak Derrickowi i to w takim meczu przy własnej publiczności gdy jest MVP i wszyscy na nim polegają człowiek to… może się spalić. Przy takim natłoku wymagań i zepsuciu tylu akcji człowiek dźwiga taki ciężar że rzadko kiedy wychodzi to mu na dobre. Nie wierzy w siebie, drży mu tręka co było widać i nie mów że tego nie widziałeś. Widzieli to także zawodnicy Miami którzy jeśli do niego dochodzili to nie dlatego bo był zagrożeniem tylko po to by go jeszcze bardziej stłamsić, złamać bo wiedzieli że się gubi, nie jest pewny siebie.
Watson jakiś czas temu też miał taki mecz gdy Lucas siedział na ławce zamiast grać. Wtedy też byłem niezadowolony ze zmian Tibsa. Widać było że z czasem Watson robił wszystko na siłę. Rose w przeciwieństwie do przynajmniej niego często podawał.
Watson gra w kratkę. Być moze gdyby grał dłużej opuścił by loty ale od czego jest Lucas?? Nie sprawdził się gdy nie było Rosea?? Może wypadało by go wpuścić na boisko chociażby na te 5 minut i zobaczyć czy moze mu idzie lepiej niż Derrickowi. Choć… obrona wtedy nie ta :-/
ale przeciez dokladnie o to nam chodzi, Rose’owi nie szlo a Watsonowi tak. Thibby pokazal cojones i nie bal sie zmienic swojego najlepszego zawodnika. Coach Bulls sam powiedzial, ze Rose wszedl na 3 min do konca za Watsona tylko dlatego, ze ten wydawal sie zmeczony. Wg mnie swietne prowadzenie zespolu i wprowazanie zmiennikow w odpowiednim momencie wygralo mecz na szczycie