Już przed spotkaniem jasne było, że mecz ten ma ogromne znaczenie dla końcowego układu tabeli w Konferencji Zachodniej. Słońca w razie porażki znacznie obniżyłyby swoje szanse na udział w Play off, a więc dla nich był to mecz z gatunku „być albo nie być”
Pierwsza kwarta pokazała, że żadna z drużyn nie zamierza odpuścić. Gra była bardzo wyrównana, a w obydwu ekipach brylowali gracze podkoszowi. Pojedynek Marcusa Camby z Marcinem Gortatem był ozdobą nie tylko tej kwarty, ale i całego spotkania. Obaj nie odpuszczali, walczyli na desce, a niemal 40 letni Camby zdobywał punkty jak za czasów gry w Toronto czy New York Knicks, a więc ze swoich najlepszych okresów w karierze. Gortat idealnie był obsługiwany podaniami przez swoich kolegów, którzy pick’n’rollami kreowali mu łatwe pozycję punktowe. Wobec tego typu zagrań obrona Rakiet była bezradna.W końcówce pojawił się Kyle Lowry, który zrobił troszkę różnicy w gry między obiema ekipami – wystarczyło to na tyle, aby odskoczyć graczom Phoenix na 28-21.
W następnej kwarcie Rockets rozpoczęli od udanych akcji Budingera i Dalamberta. Słońca nie kazały jdnak zbyt długo czekać na odpowiedź bowiem bardzo aktywny był w drugiej części gry Sebastian Telfair. jego punkty pozwoliły zmniejszyć dystans do gospodarzy. Także na wyróżnienie załuguje Michael Redd – zdobywca 8 pkt w drugich dwunastu minutach. Rakiety natomiast utrzymywały niewielkie prowadzenie głównie za sprawą dwójki Goran Dragić i Marcus Camby. Pierwszy seryjnie zdobywał punkty, zarówno po dynamicznych wejściach pod kosz jak i po rzutach z dystansu, drugi całkowicie zdominował strefę podkoszową i zbierał większość piłek po niecelnych rzutach ( aż 18 zbiórek do przerwy!). Ostatnie minuty należały jednak do Jareda Dudleya, który prezentował niezwykłą skuteczność trafiając m.in dwie trójki. Dzięki jego znakomitej dyspozycji Suns nadal pozostawali w grze przegrywając do przerwy 51-55.
Trzecia kwarta to popis gry Steve’a Nasha. Kanadyjczyk przede wszystkim znakomicie podawał, dzięki czemu punktował Marcin Gortat spod kosza czy ustawiony na łuku na wolnej pozycji Dudley. Jego niesamowite floetery doprowadzały do rozpaczy defensywę Rakiet, ponieważ robił to z taką łatwością, że obrońcy z Houston sami stali i patrzyli ze zdziwieniem jak to możliwe. Jak widać nie ma rzeczy nie możliwych dla doświadczonego playmakera Słońc. Od wyniku 67-69 dla gości Rakiety pozwoliły sobie rzucić 10 kolejnych punktów nie zdobywając przy tym żadnego i to był zasadniczo punkt zwrotny meczu. Podopieczni Alvina Gentry’ego zdobyli prowadzenie, którego już nie zamierzali oddać. Po trzech kwartach prowadzili 81-69.
Pomimo, że w ostatnich 12 minutach Goran Dragic dwoił się i troił to nie przekładało się to na korzystny wynik dla Rockets. Wręcz przeciwnie – za sprawą kolejnych punktów Redd’a czy Telfaira to przyjezdni powiększali przewagę. Każde kolejne zrywy teksańczyków były od razu ripostowane dobrymi akcjami w ataku przez Suns. I tak na serie punktów Louisa Scoli szybko odpowiadał Gortat z Dudleyem. Taki przebieg gry nie mógł przynieść innego rozstrzygnięcia jak wygrana gości i tak też się stało. W końcowym rozrachunku Phoenix Suns pokonują Houston Rockets 112-105.
Najlepszym strzelcem w zespole Suns był Marcin Gortat, który pokazał dziś, że w ważnych spotkaniach potrafi być bardzo mocnym punktem swojego zespołu. Polski środkowy zebrał 15 piłek i zdobył 20 pkt ( 10-15 z gry). bardzo dobre zawody zaliczył także Jared Dudley, który swoimi trójkami szybko rozwiewał marzenia rywali o wygranej. Obrońca Słońc zakończył mecz z 19 pkt ( 3 na 5 za trzy pkt). Nie sposób zapomnieć o Nashu, który także grał dziś wyśmienicie – miał 10 asyst i 18 pkt, a zatem im starszy tym lepszy – Steve Nash jest jak wino.
Podobnie sprawa ma się z innym weteranem – środkowym Rockets – Marcusem Camby. Mający 39 lat zawodnik walczył na tablicach jak lew, nie odpuszczając o wiele młodszemu Gortatowi. Zdobył on 14 pkt, zebrał 18 piłek i zablokował 3 rzuty grając nieco ponad 30 minut. Najskuteczniejszy w obozie Rakiet był Goran Dragić, który dobrze prezentował się na tle swojego nauczyciela – Steve’a Nasha – rzucając 22 oczka i mając 7 asyst. Niestety nie wystarczyło to na zwycięstwo zespołu z Toyota Center.
Gracz meczu: Steve Nash
PHOENIX SUNS (31-28) – HOUSTON ROCKETS (32-27) 112-105
(21-28, 30-27, 30-14, 31-36)
M. Gortat 20 pkt, J. Dudley 19 pkt, S. Nash 18 pkt – G. Dragic 22 pkt, L. Scola 21 pkt, M. Camby 14 pkt
MG13 jako jedyny gracz Suns ma sznse w tym sezonie przekroczyć granice 1000 punktów obecnie brakuje mu 61 oczek… Ale to tylko indywidualne statsy i jeżeli Suns nie awansują do PO to na nic się zdadzą…