Memphis zagrało dla Phoenix

Dzisiejszy pojedynek pomiędzy Utah Jazz a Memphis Grizzlies był ważny dla obydwu ekip. Drużyna z Salt Lake City dzięki ewentualnemu zwycięstwu mogła znacząco przedłużyć swoje szanse na awans do gier posezonowych, a team ze stanu Tennessee w przypadku swojego triumfu ciągle pozostawałaby w grze o przewagę własnego parkietu w pierwszej rundzie Play-Off. Dlatego też mogliśmy oczekiwać, że mecz będzie bardzo zacięty, a obu zespołom nie zabraknie motywacji do tego by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Memphis przystąpiło do tego spotkania wzmocnione rekonwalescentem Tony’m Allenem, co sprawiało, że Lionel Hollins mógł wreszcie wystawić wszystkich swoich asów i zagrać pełnym rosterem. To pierwszy tego typu przypadek w sezonie, bo do tej pory w każdym z rozgrywanych przezeń meczów, albo kogoś brakowało, albo któryś z ważnych zawodników nie był w pełni dysponowany. Nie liczę oczywiście w tym wszystkim Darrella Arthura, który nie zdoła wybiec już w tym sezonie na parkiet. Podobnego komfortu nie mógł odczuwać Ty Corbin, który nie mógł skorzystać tego dnia z prawie całego rezerwowego backcourtu. Wśród Jazzmanów zabrakło bowiem C.J. Milesa, Raji Bella, Earla Watsona i Josha Howarda. To w znaczny sposób utrudniało możliwość rotacji graczami obwodowymi i zawęziło pole manewru coacha Utah. Miało to spory wpływ na przebieg wydarzeń boiskowych, o czym przekonaliśmy się już w czasie trwania rozgrywki.

O tym, że nikt nie ma zamiaru w tym meczu odpuszczać przekonała nas już pierwsza odsłona tego meczu. Żadnej z drużyn nie udało się w znaczący sposób 'odjechać’ rywalom, a walka na zasadzie punkt za punkt trwała w najlepsze. Kiedy tylko którejś z ekip udało się odskoczyć na kilka punktów to od razu przychodziła odpowiedź z drugiej strony. Pierwsza kwarta tego spotkania to był w zasadzie pojedynek rozgrywających obydwu teamów, dobrze w mecz udało się bowiem wejść zarówno Devinowi Harrisowi z Jazz, jak i Mike’owi Conley’owi, który brylował wśród gospodarzy. Spore wsparcie swoim playmakerom dawali też podkoszowi – Al Jefferson i Marc Gasol, którzy suwerennie do wspólnego dorobku dołożyli po sześć oczek. Najskuteczniejszym zawodnikiem tej ćwiartki okazał się Conley, który zanotował na swoje konto aż jedenaście punktów. Po drugiej stronie dziesięcioma mógł pochwalić się za to Harris. Oba teamy były dość skuteczne w tej partii, dlatego też wynik końcowy premierowej odsłony to 30-28 dla Jazzmanów.

Druga odsłona miała podobny przebieg jak pierwsza. Oba teamy znów wyszły na parkiet bardzo skoncentrowane z chęcią odskoczenia na przynajmniej kilka punktów przed drugą połową spotkania. Jednak jak się okazało założenia można było sobie wsadzić w buty, gdyż żadna z drużyn nie chciała dać się tak łatwo 'złamać’. Gościom wprawdzie udało się wyjść nawet na sześciopunktowe prowadzenie, ale odpowiedź Niedźwiadków była natychmiastowa i przewaga ta została bardzo szybko zniwelowana. Gracze Memphis prezentowali się w tej odsłonie bardzo równo i każdy z nich dołożył jakąś cegiełkę do tej pogoni. Najskuteczniejszy wśród nich byli Tony Allen (6pkt.), po cztery oczka dołożyli natomiast Rudy Gay i Marc Gasol. Dla przyjezdnych punkty zdobywali głównie zawodnicy grający blisko kosza, a więc Al Jefferson (8pkt.), a także Millsap i Favors, którzy mogli się pochwalić zdobyciem do spółki kolejnych ośmiu punktów. Ostateczny rezultat tej kwarty to 22-21 dla Memphis, a w całym meczu wynik wynosił 51-50 dla Utah.

Kwarta numer trzy to znowu popis konkretnych graczy. Sprawy w swoje ręce wzięli ci, od których w obydwu zespołach oczekuje się najwięcej, a więc Rudy Gay ze strony Memphis, a także Paul Millsap ze strony Jazz. Gay uzyskał w tej odsłonie 12 punktów, a Millsap 9. Różnica była jednak w tym, jakie wsparcie otrzymywali oni od reszty partnerów. Lider Niedźwiadków praktycznie przez całą trzecią część meczu musiał w pojedynkę prowadzić swój team, natomiast Millsapowi w sukurs przyszli Harris, Gordon Hayward, a nawet DeMarre Carroll. Pozwoliło to przyjezdnym uzyskać solidną zaliczkę przed ostatnią odsłoną, która wynosiła sześć punktów. Stawiało to gospodarzy w bardzo trudnym położeniu, a zwycięstwo niebezpiecznie oddalało się od podopiecznych Hollinsa.

Na ostatnią ćwiartkę meczu gracze Memphis wyszli w pełni zmobilizowani i skoncentrowani na tym by odebrać Utah tę, wymykające się powoli z rąk, wygraną. Za myśleniem szybko przyszło działanie i w dość krótki czasu udało się Grizzlies dogonić swoich rywali. Główna w tym zasługa niewidocznego do tej pory O.J. Mayo, który przed tą kwartą miał na swoim koncie zaledwie trzy oczka. W niecałe trzy minuty udało mu się potroić ten dorobek i wyprowadzić swój zespół na delikatne prowadzenie. Dwukrotnie wykorzystał on przydzielone dwa rzuty osobiste, a także dołożył do tego dwa rzuty zza linii 7,25 cm i w tamtej chwili wynik głosił 82-80 dla wybrańców Hollinsa. Goście nie zamierzali jednak odpuszczać, wiedząc jaka jest stawka tego meczu. Szybko wrócili więc na właściwy tor i dzielnie stawiali czoła rozpędzonym Niedźwiadkom. Od stanu 82-80 trwała wyrównana walka na zasadzie punkt za punkt i żadnej z ekip znów nie udawało się wyjść na kilkupunktowe prowadzenie. Stan ten uległ zmianie dopiero dzięki świetnej postawie Rudy’ego Gaya, któremu udało się wyprowadzić swój zespół na bezpieczne, czteropunktowe, prowadzenie. W odpowiedzi cztery punkty z rzędu zdobył jednak Derrick Favors, co w połączeniu z jedynie jednym skutecznie wykonanym rzutem wolnym Gaya sprawiło, że wynik znów stawał się otwartą kwestią. W tym momencie brzmiał on 95-94 dla Grizzlies. Wtedy to jednak przypomniał o sobie Mayo, który po raz trzeci w tej kwarcie trafił za trzy punkty, czym sprawił, że przewaga znów wynosiła cztery punkty dla gospodarzy. Jazz próbowali zmienić jeszcze oblicze tego spotkania, ale świetną akcją w obronie popisał się Gasol, który zablokował rozpędzonego Haywarda i w tym momencie było już raczej po meczu. Udało się wprawdzie jeszcze na chwilę zniwelować różnicę do trzech punktów po celnym rzucie z półdystansu Haywarda, ale Jazzmani byli zmuszeni faulować swoich rywali. Ci nie mylili się na linii rzutów wolnych i dzięki wytrzymaniu tej próby nerwów udało im się dowieźć korzystny wynik do końca.

Dzisiejsza wygrana Memphis znacznie utrudniła Jazzmanom drogę do Play-Offów. Natomiast ciągle wydłużyła nadzieję Grizzlies na zajęcie czwartego, bądź nawet trzeciego miejsca na koniec sezonu zasadniczego. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jeśli dalej wysoką dyspozycję utrzymają oba teamy z Miasta Aniołów to to zadanie będzie można przyporządkować do tych raczej niewykonalnych. Ważne będzie dzisiejsze spotkanie z Nowym Orleanem, które koniecznie trzeba będzie zwyciężyć. W przypadku porażki ewentualne siódme spotkanie będzie rozgrywane w Staples Center.

Ciekawostki:

  • Przez całe spotkanie ekipa Utah grała na bardzo dobrym procencie z gry, który wynosił nieco ponad 50%, w finałowej odsłonie, głównie dzięki ograniczeniu poczynań ofensywnych Ala Jeffersona Niedźwiadkom udało się zatrzymać Jazz na zaledwie co trzecim celnym rzucie.
  • Siedemnaście punktów O.J. Mayo w czwartej kwarcie było jego najlepszym indywidualnym występem w karierze.
  • Zaledwie osiemnaście punktów rezerwowych Jazz sprawiło, że to spotkanie wymknęło im się spod kontroli. Dla porównania sam O.J. Mayo dał z ławki większą produktywność niż wszyscy wchodzący z ławki gracze Jazz.
  • Grający całkiem niezłe spotkanie DeMarre Carroll musiał opuścić parkiet po kontuzji twarzy.
  • Grizzlies wygrali to spotkanie, dzięki bardzo dobrej ostatniej odsłonie spotkania, gdzie trafiali swoje rzuty ze skutecznością 53%, pozwoliło to im na wygranie tej ćwiartki aż 33 do 22.
  • Niedźwiadki wygrały siódme kolejne spotkanie na własnym parkiecie, do wyrównania najlepszego wyniku z sezonu 2009/10 brakuje im jeszcze czterech meczów.
  • Grizzlies są w tym sezonie 15-3, jeśli rzucają więcej niż sto punktów.

Najlepsi:

Memphis:

Punkty: 26 Gay, 20 Mayo, 17 Gasol&Conley

Zbiórki: 12 Gay, 9 Gasol, 6 Randolph

Asysty: 6 Gasol, 4 Conley, 2 Randolph&Arenas

Przechwyty: 1 Arenas&Gay&Pondexter&Conley

Bloki: 3 Gasol

Utah:

Punkty: 20 Harris&Jefferson, 17 Millsap&Hayward

Zbiórki: 14 Favors, 8 Jefferson, 7 Millsap

Asysty: 6 Harris, 5 Hayward, 4 Jefferson

Przechwyty: 3 Millsap

Bloki: 2 Favors&Kanter

Zawodnik meczu:

Rudy Gay – Kolejny bardzo udany występ skrzydłowego Memphis, po tym jak udało mu się rzucić 32 punkty Phoenix, czym ustanowił swój nowy rekord tego sezonu. Dzisiaj znowu błyszczał i poprowadził swój zespół do bardzo ważnego zwycięstwa. Wrażenie robią nie tylko jego statystyki m.in. solidne double-double, ale też praca, jaką wykonał po bronionej stronie parkietu, gdzie udało mu się chociażby dwukrotnie zablokować rywali. Poza tym uaktywnił się w najbardziej pożądanym momencie tego spotkania, najpierw notując świetną trzecią kwartę, a później w samej końcówce meczu, gdzie jego punkty były najbardziej potrzebne.

Antybohater meczu:

Ławka rezerwowych Utah – Jedynym zawodnikiem, który wniósł coś, a w zasadzie bardzo wiele, do gry wchodząc z ławki Jazz był Derrick Favors. Reszta jego kolegów kompletnie jednak zawiodła i w momencie, kiedy potrzebna była ich dobra gra po prostu dali plamę. Spowodowało to nadmierne obciążenie graczy pierwszej piątki i w konsekwencji doprowadziła do porażki Utah. Porażki, która może być brzemienna w skutkach w kontekście walki o przedłużenie sezonu dla Mormonów.