Ostatnie dwa lata w Los Angeles upłynęły na ciągłym wypominaniu słabości Derka Fishera i potrzebie zatrudnienia porządnego rozgrywającego w Lakers. Podczas tegorocznego trade deadline, Mitch Kupchak sprezentował kibicom „Jeziorowców” Ramona Sessionsa. Czy były gracz Cavs zostanie w LAL, czy jednak GM zespołu powinien powalczyć o jednego z wolnych agentów, którzy będą dostępni latem?
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu dużo mówiło się o superduecie Deron Williams – Dwight Howard. Jak wiemy, z pozyskania jednego i drugiego nic nie wyszło, ale kibice w LA dalej snują marzenia o rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia, mimo naprawdę świetnej roboty, którą wykonuje Ramon Sessions. 26-letni zawodnik po wymianie, dzięki której trafił do Lakers, notuje średnio 13.6 punktów, 6.9 asyst i trafia 53.1% trójek. „Jeziorowcy” wygrali 12 z 18 spotkań, w tym 4 z 5 rozgrywanych bez Kobe Bryanta.
Sessions wydaje się być dobrym człowiekiem na odpowiednim miejscu. Przywrócił w Staples Center grę pick&roll z wysokimi i rozruszał nieco zastany zespół Lakers, co przekłada się na większą ilość punktów zdobywanych po szybkich atakach. W czym więc problem?
Sessions w kontrakcie na sezon 2012/13 ma zapisaną opcję zawodnika ($ 4 551 626), czyli to on zadecyduje, czy zostanie w Lakers, czy jednak odejdzie do innego klubu, który zaproponuje mu więcej pieniędzy. Wydaje się jednak, że Jerry Buss razem z Mitchem Kupchakiem zrobią wszystko żeby zatrzymać swojego obecnego rozgrywającego. Samemu Sessionsowi na pewno także na rękę będzie zostać w Los Angeles, gdzie jak widać zaaklimatyzował się całkiem dobrze, a niejako przy okazji otrzyma wyższy kontrakt oraz szansę pomóc Bryantowi w zdobyciu szóstego/siódmego pierścienia.
Na kogo jednak Lakers mogliby zagiąć parol, jeśli cokolwiek stanęłoby na przeszkodzie w zatrzymaniu Sessionsa, co akurat już na dzień dzisiejszy uważam za najlepszy ruch? Wolnymi agentami będą Deron Williams, Steve Nash, Goran Dragic i Jeremy Lin.
Williams już chyba na dobre odłożył marzenia o robieniu kariery w New Jersey, a właściwie to niebawem już na Brooklynie. Przechodził do Nets z myślą o stworzeniu wielkiego duetu z Dwightem Howardem. Środkowy Magic zrobił mu jednak psikusa i postanowił na kolejny rok zostać w Orlando, a D-Will został skazany na dołowanie z Nets. Po sezonie zostanie wolnym agentem, a kolejka po jego usługi na pewno nie będzie krótka. Dla Lakers stanowiłby wzmocnienie, dzięki któremu od razu wskoczyliby do grona murowanych kandydatów do mistrzostwa.
Ewentualne zatrudnienie D-Willa wymagałoby jednak pewnych ruchów kadrowych, ponieważ – co oczywiste – Williams nie zagra za pieniądze, które otrzymuje obecnie Sessions. Przy wysokich kontraktach Bryanta, Gasola i Bynuma oraz niemałym Metty World Peace’a, zatrudnienie Derona wydaje się niemożliwe.
Jeśli jednak nie Williams, to odpowiedzią, co prawda krótkotrwałą, ale prawdopodobnie skuteczną mógłby okazać się Steve Nash. Obecny partner klubowy Marcina Gortata mimo 38 lat ciągle zapewnia wielki arsenał ofensywnych zagrań, które w połączeniu z tercetem Bryant-Bynum-Gasol mógłby wypalić w stronę mistrzowskiego pierścienia, czyli właśnie tego, czego brakuje Nashowi w postawieniu kropki nad i na koniec wspaniałej kariery.
Nash to jednak rozwiązanie na góra dwa lata, które dodatkowo wiąże się z dość sporymi kosztami,bo notujący statystyki na poziomie 13/11 Nash nie zgodzi się grać za minimum, aby tylko wywalczyć tytuł. Jeszcze nie teraz.
W odwodzie pozostają jeszcze dwie opcje, które jednak wcale nie muszą okazać się lepsze od Sessionsa. Jeremy Lin dysponuje życiorysem stworzonym do gry w Hollywood, ale wątpliwe, aby Lakers zdecydowali się na jego usługi, ponieważ na naprawdę wysokim poziomie grał on jedynie w kilkunastu meczach obecnego sezonu. To chyba jeszcze zbyt mało, aby Kupchak miał zaryzykować. Aczkolwiek z marketingowego punktu widzenia, byłby to strzał w dziesiątkę.
Goran Dragic jest w pewnym sensie wychowankiem Nasha, którego zmiennikiem był przez 2 i pół sezonu. Obecne rozgrywki są najlepszymi w jego krótkiej karierze. Doskonale wykorzystał szansę, która otrzymał w momencie, kiedy kontuzji doznał pierwszy rozgrywający Rockets – Kyle Lowry. Notuje średnio 11.2 punktów i 5 asyst w 25.6 minut na parkiecie. Poza umiejętnościami ofensywnymi, które mógłby rozwinąć przy takich zawodnikach, jak Bryant i Bynum, broni lepiej niż Sessions. Grający przeciwko niemu zawodnicy zaliczają PER na poziomie 12.3. Za jego kandydaturą przemawia także cena, ponieważ może okazać się tańszy od obecnego playmakera LAL.
Kogo widzielibyście w przyszłym sezonie, jako rozgrywającego Lakers? Osobiście skupiłbym się na zatrzymaniu Sessionsa i ewentualnym uzupełnieniu składu na innych pozycjach oraz bardzo prawdopodobnym powrocie Dereka Fishera do Los Angeles. Fish mógłby okazać się dobrym mentorem dla Sessionsa, a Lakers nie naginaliby jeszcze bardziej swojego budżetu na zatrudnienie choćby D-Willa.
Sessions/Dragic. Zależnie od cen
Zdecydowanie Sessions. Głupio byłoby się pozbywać gościa po kilkunastu meczach sezonu zasadniczego i kilku/kilkunastu play-off. Ramon wniósł sporo ożywienia do gry LAL, zaryzykuję stwierdzenie, że nawet odmienił tą drużynę. Przyjście choćby D-Willa wiązałoby się raczej z odejściem Gasola, który w drugiej części sezonu odżył. Po drugie LAL mieliby jedną piłkę dla dwóch obwodowych snajperów (Kobe i D-Will), z czego mogłyby wynikać różne cyrki. Lakers powinni się skupić raczej na pozyskaniu 2-3 solidnych zmienników (może powrót Lamara?) i znalezieniu nieco lepszego fachowca na ławkę.