Los Angeles Lakers rozegrali już szósty mecz z rzędu bez Kobe Bryanta. Tym razem łatwo ograli 99-87 Warriors, a głównie role odegrali oczywiście podkoszowi. Pau Gasol zaliczył piąte w karierze triple-double (22 pkt, 11 zb, 11 ast, 3 blk), a Andrew Bynum 31 punktów z 14 rzutów z gry. „Jeziorowcy” zmiażdżyli rywali, rzucając aż 62 punkty z pomalowanego oraz zbierając aż55 piłek i właściwie od początku drugiej kwarty prowadzili niezagrożeni. Kiedy pod koniec trzeciej ćwiartki przewaga sięgnęła 21 oczek (84-63) było jasne, że goście wygrają pewnie.
Najważniejsze jednak jest to, że na ostatniej prostej przed Playoffs, Lakers osiągnęli wysoką formę. Metta World Peace przeżywa w kwietniu renesans formy, a przeciwko GSW zaliczył 18 punktów i 9 asyst. Dziwny był to zresztą mecz, w którym Ramon Sessions z pięcioma asystami był dopiero trzecim podającym LAL. W sumie, na 37 trafionych rzutów drużyny z Los Angeles, aż 34 były asystowane.
Co jednak najbardziej zainteresuje kibiców Lakers, to to, że Bryant powróci już na niezwykle ważne i prestiżowe spotkanie ze Spurs, w piątek.
Czy przestawienie się na ponowną grę z Bryantem w składzie wyjdzie Lakers na dobre?