James Harden zdobył 40 punktów, pozbawiając złudzeń Phoenix Suns. Zespół Alvina Gentry’ego dobrze rozpoczął spotkanie przeciwko Thunder, ale później nastąpił koncert gry rezerwowego z Oklahomy. Fatalny mecz w ofensywie zaliczył Marcin Gortat, a Suns spadli na dziewiąte miejsce w Konferencji Zachodniej.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Oklahoma City Thunder | 45-17 | 29 | 23 | 30 | 27 | 109 |
Phoenix Suns | 32-30 | 25 | 20 | 32 | 20 | 97 |
Suns mieli idealną okazję, aby odskoczyć swoim bezpośrednim rywalom w walce o ósme miejsce w Konferencji Zachodniej, ponieważ swój mecz przegrali Houston Rockets. Nie udało się jednak wykonać planu, a na domiar złego spotkanie z Blazers wygrali Jazz, którzy przeskoczyli „Słońca” i to oni zajmują premiowaną awansem lokatę.
Marcin Gortat i spółka rozpoczęli z wielkim animuszem, prowadząc po niespełna ośmiu minutach już 25-13, a kibice z Arizony przecierali oczy ze zdumienia, oglądając swoich zawodników. W ataku świetnie dzielili się piłką, stąd trafienia z czystych pozycji Jareda Dudley’a i Shannona Browna. Steve Nash rozgrywał swoje tradycyjne pick&rolle z Marcinem Gortatem, a twarda defensywa w wykonaniu Suns uniemożliwiała zdobywanie punktów Russellowi Westbrookowi oraz Kevinowi Durantowi.
Gospodarze przez te pierwsze minuty grali z niesamowitą ambicją, walcząc o każdą piłkę w defensywie. Ich kłopoty rozpoczęły się wraz z wejściem na parkiet Jamesa Hardena. Najlepszy rezerwowy Thunder już w pierwszych minutach po pojawieniu się na boisku trafił dwie trójki, prowadząc swój zespół do runu 16-0 na zakończenie kwarty.
Z każdą kolejną minutą Harden się rozkręcał, rzucając ostatecznie 40 punktów, trafiając 12 z 17 rzutów z gry. Dołożył także 7 zbiórek, 4 przechwyty i 3 asysty, a jego dwa celne rzuty na początku czwartej kwarty dały Thunder 10-punktowe prowadzenie (89-79), którego jak się później okazało nie oddali już nawet na chwilę. 40 punktów to nowy rekord kariery Hardena.
Postawa człowieka z brodą doskonale zrekompensowała słabszą postawę Westbrooka, który w 31 minut trafił tylko 6 z 16 rzutów, kończąc mecz z 15 punktami. Piąty strzelec NBA nie mógł sobie poradzić z dobrą defensywą Suns i po spudłowaniu pięciu rzutów z rzędu w trzeciej kwarcie, pojawił się na parkiecie dopiero w końcówce, kiedy wynik był już ustalony.
Trafienie, które odebrało nadzieje Suns było dziełem Kevina Duranta (29 pkt, 11 zb, 5 ast), który podobnie jak Westbrook nie zachwycał w pierwszych trzech kwartach. W ostatniej odsłonie rzucił jednak osiem oczek, w tym celną próbę za trzy, kiedy na zegarze pozostawało tylko 5 minut do końca meczu. Po tym rzucie było 104-90 i Suns mogli powoli zaczynać myśleć o kolejnym pojedynku.
Suns zawalili to spotkanie na własne życzenie. Przewaga w ciągu drugiej i trzeciej kwarty cały czas oscylowała w granicach 4-5 punktów, ale kiedy już zmniejszała się do 1-2 oczek, to w szeregi „Słońc” wdzierała się nerwowość, która powodowała głupie straty i co gorsze – fatalne pudła z czystych pozycji. W tym drugim elemencie przodował zwłaszcza Gortat, który już do przerwy spudłował 9 z 11 prób, a cały mecz zakończył z 2 trafieniami na 13 rzutów.
Polski środkowy po kolejnych pudłach zaczął ewidentnie obawiać się bloku od Serge’a Ibaki (9 pkt, 3 zb, 8 min) lub Kendricka Perkinsa. Gortat niestety kolejny raz gał zbyt mało agresywnie, a większość pudeł to proste layupy po dwójkowych zagraniach z Nashem (12 pkt, 5 ast). Właśnie Kanadyjczyk do spółki z Alvinem Gentry’m popełnili fatalny błąd, po którym Thunder odskoczyli w końcówce trzeciej kwarty na siedem punktów (73-66). Niezgadzający się z decyzją sędziów o zaliczeniu jego rzutu za trzy, jako akcji za dwa (później zweryfikowano go na rzut za trzy) Nash, głośno komentował decyzję za co został ukarany przewinieniem technicznym. Po chwili w ten sam sposób „dacha” otrzymał Gentry.
Gospodarze przez pierwsze trzy kwarty trafili zaledwie 37.3% rzutów z gry, a pudłowali głównie Gortat, Shannon Brown (7 pkt, 3-9 FG) i Channing Frye (13 pkt, 8 zb, 5-13 FG). Zaskakujące było to, że trener Suns mało korzystał z rezerwowych, którzy w ostatnich tygodniach decydowali o sile zespołu z Arizony. Przez pierwsze trzy kwarty zaledwie 8 minut na parkiecie spędził Michael Redd (7 pkt, 3-7 FG), który kiedy tylko gra, imponuje skutecznością. Kolejny raz pozytywnie zaskoczył Josh Childress (8 pkt, 8 zb), który jednak z niezrozumiałych względów więcej spotkań ogląda z ławki, niż faktycznie gra.
Thunder wygrali walkę na tablicach (46-43) oraz zdobyli więcej punktów w pomalowanym (42-34), co może o tyle dziwić, że ich podkoszowi gracze zdobyli tylko 20 oczek.
Suns spadli na dziewiąte miejsce, a już w czwartek grają kolejny bardzo ważny i trudny mecz z Clippers, którzy walczą o trzecie miejsce na zachodzie, więc na pewno nie odpuszczą.
You must be logged in to post a comment.