Gdyby Dwight Howard nie nabawił się kontuzji pleców, która wyłączy go z gry na całe Play-Offs 2012, o tej serii rozmawialibyśmy zupełnie inaczej. Jednak bez swojego lidera zespół Orlando Magic ma dość małe szanse przeciwstawić się jednej z najgorętszych drużyn ostatnich tygodni, Indianie Pacers. Drużyna z Indianapolis zwycięstwem w tej serii będzie chciała potwierdzić, że jest już gotowa do walki o najwyższe cele, że może pokusić się o niespodziankę w seriach z Miami Heat czy Chicago Bulls. Jednak jako fan Magic mam nadzieję, że moi ulubieńcy tak tego nie zostawią i nie będą dla swoich rywali tylko sparingpartnerami.
Taktykę Orlando Magic w ofensywie wszyscy znamy. Szósta drużyna Wschodu swój atak opiera oczywiście na rzutach za trzy – w sezonie regularnym Magic mieli najwięcej prób i trafień w lidze oraz aż trzecią skuteczność zza łuku. Niestety, idea wystawiania w piątce czterech graczy dysponujących rzutem za trzy chyba już się wypaliła. Była zaskakująca w roku 2009, gdy Magic przebojem wdarli się do Finałów NBA. Rok później mieli szansę na powtórkę tego osiągnięcia, ale przespali trzy pierwsze mecze Finałów Konferencji. Rok temu opuścili play-offs już po pierwszej rundzie. Wtedy jednak Dwight Howard, który przypominał momentami Wilta Chamberlaina, nie mógł liczyć na swoich kolegów.
Dziś sytuacja jest odwrotna – to oni nie mogą liczyć na niego. Glen Davis jest bardzo dobrym graczem, ale to nie jest poziom Supermana. Dlatego Magic w tej serii będą zdani na trójki jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Z Dwightem czy bez niego – to najlepiej rzucająca za trzy drużyna w lidze. Jest personel – Ryan Anderson, Jameer Nelson, JJ Redick, Hedo Turkoglu i Richardsonowie, ale ta śmiertelna broń może czasem doprowadzić do zguby, bowiem jak wiadomo – rzut nie zawsze „siedzi”. Poza tym – trudno wygrać całą serię trójkami, a innych broni Stan van Gundy za bardzo nie ma. Dwight Howard poprawiał swój zespół w ofensywie, ale przede wszystkim stanowił o sile obrony. Samą swoją obecnością odstraszał rywali z pomalowanego, utrudniając życie nie tylko podkoszowym. Bez niego będzie naprawdę ciężko.
Tym bardziej, że rywale Magików to nie byle kto. Pacers są jeszcze młodą drużyną, ale już bardzo dobrą. Mają bardzo szeroki skład: dobry obwód (Hill, Granger, George, Collison, Barbosa, Jones) i front-court (Hibbert, West, Hansbrough, Amundson). Frank Vogel swój pierwszy pełny sezon na stanowisku HC może zaliczyć do udanych. Szczególnie wysocy gracze powinni być w tej rywalizacji kluczowi, gdyż nie będą musieli zmagać się z Dwightem Howardem, a z Glenem Davisem i Danielem Ortonem, dlatego też powinni pokazać więcej. Roy Hibbert będzie miał świetną okazję, by potwierdzić swoją 'all-starowość’. Spodziewam się kilku bardzo dobrych występów z jego strony, w końcu jest on jednym z najlepszych zdrowych centrów w lidze. David West miał bardzo dobrą końcówkę sezonu, w ostatnich 6 meczach notował średnio 20,16 ppg i 8,16 rpg na skuteczności 53,7% z gry. Na ławce jest Hansbrough, który w zeszłym roku przeciwko Bulls miał świetne fragmenty.
Przede wszystkim jednak Indiana Pacers to drużyna bardzo gorąca. W kwietniu na 15 meczów przegrali tylko 3, notując siedmiomeczową serię zwycięstw zakończoną porażką dopiero po dogrywce. Wygląda na to, że do Indiany znów wróciła koszykówka na najlepszym poziomie. W tym roku nie są jeszcze contenderem z prawdziwego zdarzenia, ale aspirują do roli czarnego konia. Oni i Memphis Grizzlies są typowani jako ci, którzy mogą namieszać najbardziej. Ta seria będzie dla nich testem, gdyż to oni są faworytami, a nie underdogami. Teraz rzeczywiście ciąży na nich jakaś presja. Magic nie są faworytami po raz pierwszy od 2009 roku, gdy zostali sensacją play-offów, wyrzucając Celtics, Cavaliers i przegrywając dopiero z Lakers. W tym roku o powtórce tego sukcesu nie ma mowy, ale.. grają bez dużej presji, więc mogą zrobić wszystko. Mogą też nie zrobić nic. Oto Orlando Magic:)
Bilans w bezpośrednich starciach w minionym sezonie regularnym to 3-1 dla Magic, ale nie sugerujcie się tym. W każdym z tych meczów wystąpił Dwight Howard, który miał statline’y 27/8, 24/13, 30/13. Za każdym razem na wysokiej skuteczności. Ech..
Mój typ na tą serię to Pacers w 6. Oba spotkania Orlando wygra dzięki trójkom, ale w pozostałych czterech ich rzut będzie szwankował.
Obym się mylił.
Pierwszy mecz tej serii już tej nocy o godzinie 1:00, oczywiście w Indianapolis.