Los Angeles Lakers w bardzo dobrym stylu rozpoczęli tegoroczne Playoffs. Okazali się wyraźnie lepsi od Denver Nuggets. Niczym prawdziwa bestia zagrał Andrew Bynum, a Kobe Bryant zrobił swoje. Z taką formą „Jeziorowcy” mogą sporo zdziałać.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Denver Nuggets | 0 | 14 | 26 | 24 | 24 | 88 |
Los Angeles Lakers | 1 | 27 | 23 | 27 | 26 | 103 |
Metta World Peace jest zawieszony, a jego miejsce w S5 zajął Devin Ebanks. Dla młodego skrzydłowego oraz Ramona Sessionsa (14 pkt i 5 as) był to pierwszy występ w Playoffs. Właśnie Ebanks dwoma celnymi rzutami wolnymi otworzył wynik tego spotkania. Później wyrównał Danio Gallinari i był to jedyny moment, gdy Denver Nuggets zrównali się ze swoimi rywalami. Później swoją dominację rozpoczęli „Jeziorowcy”. Kolejne punkty dorzucił Sessions i dalej już się rozkręciło. Pod koniec pierwszej kwarty trzy trójki trafił Steve Blake w bardzo krótkich odstępach czasowych. Dzięki temu Lakers mogli wyraźnie zaznaczyć swoją przewagę. Jak się później okazało, były to jedyne punkty Blake’a w tym meczu. Rezerwowy rozgrywający zanotował 9 punktów. Po pierwszej części Lakers prowadzili trzynastoma punktami.
W drugiej kwarcie Nuggets zaczęli pościg. Ważną akcję 3+1 zanotował Corey Brewer (11 pkt). Cały czas wydarzenia na parkiecie kontrolowali jednak Lakers. W samej końcówce z góry skończył Andrew Bynum, a z obwodu trafił Sessions i ekipa z L.A. utrzymywała stan +13. Ostatnie punkty przed przerwą zdobył jednak Al Harrington (10 pkt i 5 zb), więc ta przewaga delikatnie stopniała.
Po przerwie Lakers nie pozwolili już sobie nawet na chwile dekoncentracji, a wręcz podkręcali jeszcze tempo. Prawdziwe serie zaliczał Kobe Bryant, a z dystansu trafiał nawet Pau Gasol. Momentami ich przewaga sięgała nawet dziewiętnastu punktów. Bardziej przyłożyli się jednak Arron Afflalo, Andre Miller czy Brewer i po trzech kwartach było znowu +13. W czwartej kwarcie żadna wielka zamiana miejsc jednak nie miała już miejsca. Lakers po prostu sobie na to nie pozwolili, bo wiedzieli, że na tym etapie rozgrywek żarty już się skończyły. „Black Mamba” kolejny raz pokazywał klasę i punktował przeciwników. Kobe Bryant zanotował w tym starciu 31 punktów oraz 5 zbiórek i grał po prostu w swoim stylu. Momentami był nie do zatrzymania. Ostatecznie zakończyło się na wyniku 88:103, czyli „Jeziorowcy” odnieśli spokojne zwycięstwo.
Bryany był prawdziwym zabójcą, ale to występ innego gracza budził większy podziw. Andrew Bynum był prawdziwą bestią. Strefa podkoszowa to był jego świat, gdzie on sam rozdawał karty. Zanotował 10 punktów, 13 zbiórek i aż 10 bloków. Szczególnie te bloki budzą szacunek, bo to wyrównanie rekordu Playoffs. Wyrównał tym samym osiągnięcie Marka Eatona (1985 rok) oraz Hakeema Olajuwona (1990 rok). Triple-double Bynuma było również pierwszą potrójną zdobyczą w ekipie Lakers od czasów Magica Johnsona w finałach 1991. Taki center to prawdziwy skarb.
W podobnym kierunku co Bynum zmierzał Pau Gasol. Hiszpan zatrzymał się jednak na 13 punktach, 8 zbiórkach oraz 8 asystach. O sile podkoszowej tej dwójki wszyscy wiemy (doskonale wiedzą już też wszyscy w Denver), ale tym razem mieli jeszcze dodatkowe wsparcie. Z ławki bardzo dobrze wszedł do gry Jordan Hill. Jego dorobek to 10 punktów i 10 zbiórek. Były zawodnik Houston Rockets kolejny raz pokazał, że warto dawać mu szansę. To może być naprawdę bardzo przydatny zawodnik podczas całych Playoffs.
Najskuteczniejszym graczem Denver okazał się Danilo Gallinari. Włoch zdobył 19 punktów. Na pewno na długo zapamięta swoją akcję, gdy jednym ruchem ciała z łatwością minął Bryanta i wsadził tyłem. Mnie jednak bardziej urzekł inny zawodnik. Niektórzy twierdzą, że Playoffs to czas weteranów, a Andre Miller potwierdził, że mogą mieć racje. Bardzo dobrze wykorzystywał swój spryt oraz doświadczenie. Zdobył 12 punktów, ale miał do tego jeszcze 8 zbiórek i 7 asyst. Niezłe zawody rozegrał również młody i waleczny Kenneth Faried. Uzbierał 10 punktów i 8 zbiórek. Z chęcią będę obserwował rozwój tego zawodnika w przyszłości.
Niezbyt dobrze wstrzelili się w tym meczu Ty Lawson oraz Arron Afflalo. Obydwoje zanotowali po 3/11 z gry. Afflalo zdobył 9 punktów, a Lawson 7 punktów. Denver strasznie potrzebuje punktów tej dwójki podczas serii, więc obydwaj panowie muszą zrobić wszystko, aby poprawić swoje celowniki.