Memphis Grizzlies przegrywają już 1-3 w pierwszej rundzie playoffs z Los Angeles Clippers. „Niedźwiadki” poległy tym razem po dogrywce w Staples Center, a ich katem okazał się niezawodny w końcówkach spotkań – Chris Paul.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | dogrywka | Wynik |
Memphis Grizzlies | 1 | 26 | 19 | 19 | 23 | 10 | 97 |
Los Angeles Clippers | 3 | 32 | 19 | 18 | 18 | 14 | 101 |
Grizzlies przystępowali do tego spotkania z nożem na gardle, zdając sobie sprawę, że druga porażka w Staples Center może pozbawić ich szans na awans do półfinałów konferencji zachodniej. Mimo wielkiej okazji do wyrównania stanu rywalizacji z Clippers, Grizz wracają do domu z bilansem 1-3, ponieważ nie potrafili wykorzystać odpowiednio słabości Clippers.
Gospodarze natomiast wykorzystali w 100% braki zespołu Lionela Hollinsa, punktując ich w najważniejszych momentach. Clippers prowadzili do pierwszej kwarty, aby w drugiej osiągnąć już nawet 10-punktową przewagę, a w trzeciej trzymać Grizz na dystans kilku punktów różnicy.
W ostatniej kwarcie byliśmy świadkami co chwilę zmieniającej się sytuacji. Po trzech kwartach było 69-64 dla zawodników Vinny’ego Del Negro, ale już trzy minuty po rozpoczęciu gry i runie 6-0, to Grizzlies prowadzili 70-59.
Kolejne sześć minut z kolei należało do miejscowych, którzy niesieni niesamowicie głośnym dopingiem ubranych w czerwone koszulki kibiców,odskoczyli na 82-72, kiedy dwie „trójki” z rzędu trafili Nick Young i Mo Williams. Był to okres, w którym Clippers radzili sobie bez swojego lidera, Chrisa Paula. CP3 spokojnie przyglądał się wydarzeniom na boisku z ławki, a sam na parkiecie pojawił się cztery minuty przed syreną kończącą czwartą ćwiartkę.
Jak się okazało, początkowo wcale nie był to dobry omen dla jego drużyny, ponieważ Grizz szybko odrabiali straty w dużej mierze dzięki świetnie usposobionemu strzelecko w tej serii Mike’owi Colneyowi (25 pkt, 8 ast, 7 zb), a na 1:34 przed końcem po trafieniu z czystej pozycji Zacha Randolpha (12 pkt, 9 zb) przegrywali już tylko 83-85. Po chwili, Clipps popełnili błąd 24 sekund, a pudłujący wcześniej mnóstwo rzutów Rudy Gay (23 pkt, 7 zb, 8-25 FG), rozegrał indywidualną akcję, w której minął Blake’a Griffina i zdobył z łatwością dwa punkty.
Wtedy jednak swoja pierwszą pieczęć na trzeciej wygranej Clippers przyłożył CP3. Nie straszny był mu Tony Allen, uważany za jednego z niewielu defensorów mogących powstrzymać rozgrywającego z Los Angeles. Paul z łatwością minął go w pierwszym kroku i zdobył łatwe punkty spod kosza na 26 sekund przed końcem (87-85). Grizzlies szybko jednak przeprowadzili piłkę pod drugi kosz, a faulowany Z-Bo nie pomylił się na inii rzutów osobistych, doprowadzając do kolejnego wyrównania.
Okazję do rozstrzygnięcia wyniku spotkania w regulaminowym czasie miał jeszcze raz Chris Paul, ale doskonale, krótko pilnowany przez Allena nawet nie zdołał oddać rzutu. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Najlepsza „jedynka” w NBA zdobyła 8 z 14 punktów Clippers w dogrywce, niemal samodzielnie pozbawiając nadziei Grizzlies.
Poza punktami Paula, w dogrywce wielkie znaczenie miały dwie ofensywne zbiórki gospodarzy. Najpierw Reggie Evans wywalczył piłkę po niecelnym rzucie wolnym Griffina, kiedy Marc Gasol i Zach Randolph nie zdążyli się nawet ruszyć, a następnie sam Griffin ponowił skutecznie próbę Chrisa Paula. Dlaczego piszę akurat o tych dwóch akcjach? Otóż Clippers przegrali w całym meczu walkę na tablicach (38-47), pozwalając Grizzlies na aż 19 zbiórek ofensywnych, po których goście rzucili 20 punktów drugiej szansy. Ile oczek z ponowień zdobyli Clipps? Pięć, i to właśnie po tych dwóch zbiórkach w dogrywce.
Griffin spadł w dogrywce za pięć fauli, ale do tego czasu wykonał tytaniczną pracę, siłując się co i rusz z Dante Cunninghamem, Mareesee Speightsem i Randolphem. W sumie zanotował 30 punktów, 7 asyst i 5 zbiórek, a także częściowo przyczynił się do spółki z DeAndre Jordanem, do tego, że Gasol swój pierwszy i jedyny celny rzut z gry oddał dopiero w dogrywce, a mecz zakończył z dorobkiem tylko 8 punktów i 5 zbiórek w 36 minut.
Chris Paul ukończył zawody mając 27 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst, trafiając wspomniane już wcześniej najważniejsze rzuty. Prowadzony przez niego zespół Clippers jest już o krok od awansu do drugiej rundy playoffs, a jeśli w środowym spotkaniu w Memphis ponownie wykorzysta razem z kolegami wszystkie słabości rywali, to do Los Angeles wróci dopiero na rywalizację z San Antonio Spurs.
Paul oczywiście jest dobry, ale ostatnią akcję w 4 kw. Allen świetnie wybronił. Okazuje się, że i jego można w clutch zatrzymać. W dogrywce co prawda się odkuł.
„ponieważ Grizz szybko odrabiali straty w dużej mierze dzięki świetnie usposobionemu strzelecko w tej serii Mike’owi Colneyowi (25 pkt, 8 ast, 7 zb), a na 1:34 przed końcem po trafieniu z czystej pozycji Zacha Randolpha (12 pkt, 9 zb) przegrywali już tylko 83-85 ”
Przecież to Gay zdobył 6 pkt w 3 posiadaniach i dzięki niemu zrobił się mecz. Conley trafił ważną trójkę ale to Gay powinien być tutaj na miejscu Conleya. Gay przez 3 kwarty był beznadziejny ale w 4 kwarcie pokazał na co go stać.
Ja nadal wierzę w Grizzlies, w sumie jak oni przegrają to ta 1 runda bez emocji praktycznie. Jedynie Bulls powalczą, cała runda max 4-1 to nie jest to na co czekamy:)
Memphis mogli ta serie wygrac 4-0.Ja tam nie narzekam,nie przepadam za Grizzlies.Zdecydowanie wole Clippersow.Aczkolwiek Clippersi nie maja szans z Spurs,a wydaje Mi sie,ze Memphis znowu ograloby Team Popa.Zobaczymy jak to bedzie wedlug mnie ten sezon bedzie nalezal do Duranta.