Ugly Play, Ugly Basketball! Te hasła niejeden z Was zna, kiedy odwracamy się i patrzymy na dawną obronę Detroit Pistons i New York Knicks. Minionej nocy fani Szóstek i Byków mieli okazję obejrzeć jedno z najbrzydszych (dla niektórych lubujących się w walce w obronie – najładniejszych) spotkań w tegorocznych play offs.
26 oczek na koncie i 29% skuteczności z gry to wyniki drużyny Douga Collinsa podczas pierwszych 24 minut meczu numer pięć serii Bulls – Sixers, rozgrywanego w United Center. Miejscowi zatrzymali najgroźniejszą broń rywali podczas tego serialu, mianowicie Spencera Hawesa (na 11 pkt) i uzyskali rekordowe dla siebie w tegorocznych play offs wskaźniki w defensywie. Podnieśli się też po paśmie 3 porażek z rzędu i pojadą do Miasta Przyjaźni z nadzieją na wyrównanie rywalizacji.
Ci, którzy postawili już kreskę na nękanych kontuzjami Derricka Rose’a i Joakima Noaha, Bulls, mocno się zawiedli. Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego udowodniła, że potrafi grać z nożem na gardle. Znów skutecznie pod koszem rywali zagrał Carlos Boozer, a w dodatku byliśmy świadkami przebudzenia Luola Denga..
Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że to będzie (i był) mecz walki z nastawieniem na ograniczenie ofensywnych poczynań rywala. Pokerowym zagraniem Toma Thibodeau okazało się zwiększenie liczby minut dla Taja Gibsona i Ronniego Brewera. Z nimi na parkiecie przez 21minut ich wspólnej gry, gospodarze zatrzymali rywali na skuteczności 7/37 = 18.9 %!!
Wracając do Luola Denga, Anglik pokazał się z bardzo dobrej strony w pierwszej odsłonie. Po niej miał już na koncie 11 punktów i świetnie sobie radził z Andre Iguodalą (dla tego drugiego była to fatalna noc pod względem rzutowym). W drugiej ćwiartce Tom Thibodeau jak zwykle dał pograć rezerwowym. Trzy punktowe trafienie Johna Lucasa, 5 oczek z rzędu Carlosa Boozera i udane akcje w defensywie duetu Gibson-Brewer dały potrzebną w tym meczu energię Bykom.
Gibson był odpowiedzialny za krycie Eltona Branda. Dwaj podkoszowi pracowali tak mocno w obronie i w ataku i do tego stopnia, że upadli razem na parkiet (przy walce o zbiórkę) a następnie wdali się w przepychankę (za co ukarano obu przewinieniami technicznymi) Z kolei Brewer zaopiekował się Evanem Turnerem, z którym wdał się w pyskówkę na 2 minuty przed końcem spotkania (obaj dostali po przewinieniu technicznym).
Zryw w końcówce drugiej kwarty (10-2) dał gospodarzom prowadzenie do przerwy 35:26.
W trzeciej kwarcie zadrżały mocno serca fanów teamu z Chicago. Powalony na parkiet przez Lavoy’a Allena został Taj Gibson i z grymasem na twarzy złapał się nogę. Na szczęście wizyta w szatni silnego skrzydłowego Bulls nie trwała długo i wrócił on na parkiet w czwartej kwarcie.
Kluczowy moment spotkania: to właśnie czwarta kwarta, a w niej 3 trójki Luola Denga (w całym meczu trafił 5 takich rzutów). Anglik zapomniał o fatalnej skuteczności z poprzednich spotkań ( i średniej 8pkt) kończąc spotkanie z dużo lepszym wskaźnikiem procentowym, wracając do roli punktowego lidera zespołu.
Najlepsi na boisku: Carlos Boozer (19pkt/13zb/6as – rekord play off) i Luol Deng (24pkt, 5x3pkt i 8 zb.) oraz Spencer Hawes (11pkt i 14zb) i Jrue Holiday (16pkt ale 5/17 z gry)
Zawiedli: C.J. Watson (2/10 z gry) oraz Andre Iguodala (4/19 z gry) i Thad Young (0/3 z gry i bez punktów podczas 14 bezproduktywnych minut).
Ciekawostka: tylko raz od momentu wprowadzenia czasu 24sek na rozegranie akcji, Sixers rzucili mniej w play offs niż 69 oczek. Obie drużyny zanotowały też bardzo wysoką liczbę bloków – po 11 (4xGibson i po 3xBrand i Asik).
Dla Bulls ten mecz oznaczał pierwszą wygraną w play offs bez Derricka Rose’a (od czasu jego wstąpienia w szeregi NBA). Następne spotkanie w Filadelfii już w czwartek.
Wynik: Chicago Bulls – Philadelphia 76ers 77:69 (17:16, 18:10, 22:22, 20:21)
Najlepsi strzelcy: L. Deng 24 (8zb), C. Boozer 19 (13 zb i 6as), T. Gibson 8 (7zb i 4blk) oraz J. Holiday 16, L. Williams 13, S. Hawes 11 (14 zb).
uff. Mecz może nie najładniejszy, bo to dwie najlepiej broniące drużyny w lidze, ale miło, że jest 3:2. Liczę, że w mieście braterskiej miłości będzie 3:3… a potem sporo emocji. Mimo kłopotów wciąż liczę na byczki.
I nie można było wcześniej pograć Gibsonowi I Brewerowi? Trener, który słynie z obrony trzyma dwóch znakomitych defensorów na ławce. Szczególnie jak nie idzie Hamiltonowi to trzeba dać pograć Ronniemu. Brawa za walkę i czekamy na kolejny mecz. I na 3-3 :)
mysle,ze Phila wykorzysta brak Noaha i Rose’a.Hawes nie majac pod koszem Noaha dobrze sobie poczyna,a wedlug wielu to center jest najslabszym punktem Sixers.Dodatkowo Dengowi nie idzia gra vs Iggiemu a jedynki Bulls nie radza sobie z Holidayem czy z Williamsem.Aczkolwiek obojetnie kto dalej przejdzie to polegnie z Bostonem.
Noah zagra w meczu numer 6, informacja już jest potwierdzona.
Ja znów sie przyczepie do Toma.
Nie można ryzykować wprowadzenia zawodnika z kontuzją bo może się ona pogłębić i wtedy nici w następnych meczach. Tom wie jaki szpital ma w zespole a mimo to wprowadził Taja na boisko. co by było gdyby kontuzja mu się pogorszyłą? Sami przecież pewnie macie za sobą podobne przypadki. Po skręceniu kostki nie jest już ona taka sprawna i pewna w ruchach więc bywa że drugi raz sobie krzywdę robimy. A TAj dodatkowo dostał pewnie w szatni albo zastrzyk przeciwbólowy albo zamrozili mu nogę.
Z takim czymś jeszcze ciężej kontrolować ruchy kostki!
Przynajmniej ja tak miałem.
Ja wiem że po wejściu Taj dał drużynie 4 pkt z rzędu chyba lecz gdyby na jego miejscu był np.Brewer mogło by byc podobnie.