Grizzlies przegrywają 1-3 w serii Clippers, a w środę podejmują na własnym parkiecie Chrisa Paula i spółkę w spotkaniu o być albo nie być. Z każdej strony słyszymy w ostatnich dniach o tym, że Clippers nie zajmują się do końca graniem, a flopowaniem i wyprowadzaniem rywali z równowagi. Fakt, kiedy oglądam, jak Blake Griffin, CP3, a nawet Reggie Evans upadają co jakiś czas na parkiet jakby rażeni piorunem, wydaje mi się to dziwne.
Z drugiej jednak strony, zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że każdy skuteczny środek, który prowadzi do osiągnięcia celu jest w teraźniejszym sporcie na wagę złota. Dlatego po części rozumiem frustrację Lionela Hollinsa, ale też wiem, że każdy z nas, kto zagrał choć kilka spotkań „o coś”, choćby o przysłowiowe piwo, wie, że nie ma sentymentów, a liczy się tylko wygrana.
Uważacie, że gracze Clippers przesadzają, czy jednak flopowanie stało się już normalnym elementem gry?
Przesadzają i to bardzo. Nie róbmy z koszykówki piłki nożnej, błagam :(
Flop City… nawet CP3 ostatnio się zeszmacił, mimo, że gra fantastycznie to ostatnio zaczął flopować po tym jak go dotknął… sędzia.
Griffina troche rozumiem. Jego przeciwnicy nie oszczedzaja (zupelnie jak i on ich), a sedziowie czesto nie reaguje na oczywiste faule, wiec koniec koncow, Griffin probuje dodatkowo zamanifestowac faule na nim.
Podrzędny klubik, aż muszą uciekać się do takich zagrywek.
za ewidentne flopowanie powinny być techniki i by się skończyło
A prawdopodobnie gdyby Memphis spróbowało by tak grać posypały by się techniki. Więc flopowanie Clippers jest złe. Ponieważ jest na to przyzwolenie.