Zgodnie z założeniem Boston Celtics pokonało dzisiaj Philadelphię 76ers 92-91. Zwycięstwo nie przyszło łatwo. Pierwsze prowadzenie Celtics uzyskali dopiero w trzeciej kwarcie. Gracze z Philadelphii zagrali słabo ostatnie 9 minut, a do tego Doug Collins popełnił poważny błąd taktyczny w końcówce. Wielki mecz po raz kolejny zagrał Kevin Garnett, który zdobył 29 punktów, miał 11 zbiórek i 3 bloki.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Philadelphia 76ers | 0 | 26 | 21 | 24 | 20 | 91 |
Boston Celtics | 1 | 16 | 26 | 23 | 27 | 92 |
Mecz nie mógł się gorzej rozpocząć dla widzów TD Garden. Brandon Bass nie trafił kilku pierwszych rzutów z dobrej pozycji i ci fani, którzy jeszcze kupowali pop-corn nie zdążając na pierwsze dwie minuty widzieli już na tablicy wynik 0-7 dla Sixers. Te kilka pierwszych akcji nadało charakter całej pierwszej połowie. To Celtics musieli gonić, a że ze skutecznością nie było dobrze to Phily była o te kilka punktów do przodu. Gdy zegar pokazywał 5:18 do końca Celtics mieli 3-13 z gry i 9 punktowy deficyt. Znowu ratował sytuację Kevin Garnett, ale problem nie był z tym, że Celtowie nie mięli pozycji do rzutu, tylko z brakiem skuteczności. W drużynie przeciwnej świetnie grał Andre Iguodala, który po pierwszej kwarcie miał na koncie 10 punktów w tym dwa celne rzuty zza łuku. Phily udało się kilka razy przyśpieszyć grę w szybkim ataku. Dość powiedzieć, że pierwsze punkty z gry, które rzucił inny Celt niż Garnett (14 punktów do przerwy), padły po ponad 10 minutach gry. Po pierwszej odsłonie 76ers wygrywali 26-16 mając 55% skuteczność z gry.
Druga kwarta nie przynosiła początkowo zmiany rezultatu. Doug Collins mógł z czystym sumieniem mówić podczas przerwy: „right now we are good”. Na 8:30 do końca połowy przewaga Szóstek wynosiła 37-25. Sygnał do ataku dał Ray Allen celnym rzutem za trzy. Przez nieco ponad 2 minuty Celci zaliczyli run 7-0 i przewaga stopniała nieco. Po czasie dwie piękne akcje zagrał Evan Turner, który do przerwy był najlepszym strzelcem 76ers (12 punktów, tyle samo miał Iguodala), poprawił Iguodala z szybkiego ataku i przewaga 76ers wróciła do dwucyfrowych wartości. Słabo grał Rajon Rondo, który kilka razy podjął złe decyzje. W pewnym momencie było nawet 45-32 dla Sixers, ale dobrą końcówkę zaliczyli Celci. Podopieczni Doca Riversa zaliczyli kolejny run 10-2 i do przerwy przegrywali tylko 47-42.
Druga połowa zaczęła się od skutecznych akcji gospodarzy. Ciągle nie mógł odnaleźć się Paul Pierce. Trafiał za to Garnett, Bradley i pierwszy raz Celtics objęli prowadzenie 48-47. Po punktach Bassa na 53-49 wyglądało, że Celci opanowali sytuację. Nic z tych rzeczy. Od tego momentu kilka głupich strat i nieskutecznych akcji spowodowało, że Phily szybko wróciło na prowadzenie 57-53. Sixers świetnie przyspieszało grę. Po rzutach wolnych Iguodali prowadzenie gości zwiększyło się do 66-59. Kwarta zakończyła sie wynikiem 71-65 dla zespołu z Philadelphii.
Sixers rozpoczęli czwartą ćwiartkę od dwóch koszy i przewaga wzrosła do 77-67. Celtics wyglądali w tym momencie źle. W ataku zaliczali festiwal nietrafionych trójek (2-18 w całym meczu), a Phily wciąż grali swoją koszykówkę. O dziwo to właśnie szybki atak był bronią Celtics w następnych minutach. Gospodarze zaliczyli cichy run 10-3 i na 6:26 do końca strata wynosiła tylko 77-80. Sixers mieli ogromny problem ze zdobywaniem punktów. Po rzucie Rondo, który skompletował jego kolejne triple-double, Celtics znowu wyszli na prowadzenie 83-82. W następnej sekwencji akcji prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Po akcji 2+1 Garnetta Celtics prowadzili 86-84, a na zegarze było już tylko 2:52 do końca. Co jak co, ale liderzy Celtics wiedzą jak rozgrywać końcówki. Nie zawodzili świetnie prowadzący grę Rondo, Garnett i Pierce, po którego rzucie było 90-84 na 1:18 do końca dla gospodarzy. Wydawało się, że jest pozamiatane, bo w ekipie Sixers nie było komu rzucać i wszyscy poza Spencerem Hawesem w ostatnich 6 minutach zawodzili na całego. Trójka Iguodali dała przywróciło nadzieję. Kolejno trafili jeszcze Rondo i Jrue Holiday. Przy kolejnej akcji Bostonu Phily zagrało źle taktycznie. Przegrywając 3 punktami i mając faul do dania pozwolili na przeprowadzenie całej akcji. Co prawda Celtics nie trafili, ale zostało bardzo mało czasu na zegarze. Na 3,4 sekundy do końca przy trzypunktowym prowadzeniu bardzo mądrze sfaulował Rondo. Grę taktyczną zdecydowanie można zaliczyć na poczet byłyłych mistrzów. Holiday wykorzystał oba rzuty i zmniejszył stratę do 91-92, ale Phily musiało faulować, a w dodatku pierwsze przewinienie nie dawało jeszcze rzutów. Okazało się to bez znaczenia, bo Rondo oszukał obrońców 76ers i nie dał się sfaulować. Celtics wygrali pomimo tego, że w całym meczu prowadzili przez niewiele ponad 5 minut.
Jeżeli Celtics wygrało dzisiaj grając tak źle, nie wróżę sukcesu Sixers. W końcowych minutach brak lidera wyraźnie daje się we znaki. Lou Williams rzucał z wymuszonych pozycji, grający przez cały mecz bardzo dobrze Evan Turner zniknął. Jedynie Iguodala pokazał, że jest na tyle twardy, aby pociągnąć grę. W ekipie Celtics znowu świetne zawody rozegrał Garnett, który zdobył 29 punktów i 11 zbiórek. Rondo po raz kolejny był nieoceniony w czwartej kwarcie, a triple-double 13 punktów, 17 asyst, 12 zbiórek (5 w ataku!) robi wrażenie. Pewność siebie zademonstrował podczas krótkiego wywiadu z Davidem Aldridgem zaraz po meczu. Na pytanie Aldridga, a co jeśli seria będzie długa, odpowiedział „a co jak nie? Będzie dobrze.” Kolano Pierce’a chyba nie jest w najlepszym stanie. Pierce snuł się po parkiecie, a w całym meczu zdobył tylko 14 punktów. Jednak jego wkład w obronie był nie do przecenienia. 1-0 dla Celtics.
Sixers stracili wielką szansę. Wyciągniecie pierwszego meczu w Bostonie mogło być kluczowe dla tej serii. Niestety..
Phila jest cienka. Fuksem są w drugiej rundzie i niech się z tego cieszą.
dla tej serii kluczowy bedzie mecz .. nr.2 . Jak wygraja Celtics bedzie 4-1 jak Phila to bedzie 7 meczy.
Ja bym powiedział nawet mocniej. Jeśli Celtics wygrają drugi mecz w jakiś dominujący sposób, to nie wykluczałbym również scenariusza 4-0.
macie swoje 4-0:) jak się przegrywa mecz w którym nikt nie dawał wam szans to was to motywuję a nie podłamujecie się. Teraz czekamy na mecze Pacers w Indianapolis:)