Los Angeles Lakers wygrali w siódmym meczu pierwszej serii z Denver Nuggets i już w poniedziałek zmierzą się w walce o finał konferencji zachodniej z Oklahomą City Thunder. Do składu „Jeziorowców” powrócił Metta World Peace, którego energia w dużej mierze pomogła w odniesieniu zwycięstwa.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Denver Nuggets | 3 | 24 | 18 | 26 | 19 | 87 |
Los Angeles Lakers | 4 | 25 | 23 | 21 | 27 | 96 |
Lakers przegrali ostatni raz siódmy mecz na własnym parkiecie w 1969 podczas finałów NBA z Boston Celtics. Od tego czasu wygrali każdy z 10 decydujących pojedynków rozgrywanych czy to w Forum, czy Staples Center. Właściwie już 11, bo Nuggets mimo ambitnej postawy zarówno w całej serii, jak i podczas Game 7, nie byli w stanie zrobić nic więcej niż tylko postraszyć gospodarzy, w których składzie pojawił się po trzech tygodniach zawieszenia Metta World Peace.
Właśnie niski skrzydłowy Lakers okazał się być jedną z najważniejszych postaci meczu. Od początku spotkania nie mógł się wstrzelić, kończąc spotkanie z 5 trafieniami z gry na 15 prób, ale wykonał wielką pracę w defensywie, co i rusz utrudniając życie Danilo Gallinariemu. Włoch zakończył mecz z dorobkiem zaledwie 3 punktów, trafiając 1 z 9 rzutów. Andre Miller może pochwalić się, że „połamał” kostki MWP, ale to jedyny pozytyw jego pojedynku z Ron Ronem. Miller spudłował poza tym 9 z 10 swoich prób.
Peace zanotował 15 punktów, 5 zbiórek, 4 przechwyty, 2 asysty i 2 bloki, a Lakers byli +17, kiedy przebywał na parkiecie. Statystyki i tak nie oddają wkładu, jaki MWP włożył w to spotkanie. Mimo długiej nieobecności, spędził na parkiecie aż 42 minuty,ani przez chwilę nie dając po sobie znać, że jest zmęczony. Miał niezliczoną ilość hustle plays, a jego walkę o piłkę porównać można tylko do najlepszych lat Dennisa Rodmana.
Lakers rozpoczęli bardzo skupieni i wyglądali jakby w końcu chciało im się grać na maxa. Mnóstwo piłek szło do graczy wysokich, ale Pau Gasol i Andrew Bynum nie każdą akcję kończyli punktami, ponieważ George Karl zarządził podwajanie zawodników Lakers w pomalowanym. Taka taktyka ograniczała zdobycze gospodarzy spod kosza, ale nie nadawała się na wysokich Lakers, którzy świetnie oddają piłkę na obwód. Tam z kolei piłka bardzo szybko krążyła pomiędzy niższymi zawodnikami, i po jednej z takich sytuacji, Steve Blake trafił już swoją trzecią „trójkę” w tym meczu i zrobiło się 38-31 dla LAL.
Dodatkowym problemem dla Nuggets okazał się trzeci faul Kenetha Farieda, złapany już w połowie drugiej kwarty. Do tego momentu młody skrzydłowy z Kolorado był wyróżniającym się zawodnikiem, walcząc skutecznie po obu stronach parkietu.
Do przerwy było 48-42 dla Lakers, którzy zatrzymali swoich przeciwników na skuteczności zaledwie 38.6% z gry. Co najważniejsze, podopieczni Mike’a Browna ograniczyli grę Nuggets w szybkim ataku, a „Bryłki” zdobyły tylko 4 punkty w taki sposób, podczas pierwszych 24 minut.
Przełom drugiej i trzeciej kwarty wydawało się, że będzie decydujący. Lakers zanotowali run 16-4, kolejne trójki dorzucili Blake i Peace, a spod kosza trafił Kobe Bryant. Nagle zrobiło się 62-46 dla gospodarzy, a Nuggets wyglądali na rozbitą drużynę, która może nie podnieść się po takim ciosie.
Jakież było zdziwienie wszystkich, kiedy punktować zaczęli Ty Lawson (24 pkt, 6 ast, 5 zb) i Al Harrington (24 pkt, 9-18 FG), a „Jeziorowcy” nagle stanęli. Skuteczna próba rozgrywającego z Denver zmniejszyła straty do zaledwie dwóch oczek (66-68), a dwa celne rzuty wolne Harringtona doprowadziły do remisu na 58 sekund przed zakończeniem trzeciej kwarty.
W Staples Center zaczęło się robić coraz bardziej nerwowo, a początek ostatniej kwarty podniósł emocje do maksimum. Pięć kolejnych punktów zdobył Harrington, a Nuggets objęli wyczekiwane od początku meczu prowadzenie 73-69. Ponownie jednak celne rzuty zza łuku Steve’a Blake’a i Metty World Peace’a pozwoliły Lakers wrócić do gry.
W grze LAL brakowało podczas drugiej połowy punktów Andrew Bynuma, którego doskonale ograniczyli JaValee McGee (6 pkt, 14 zb, 5 blk) i w mniejszym stopniu Timofey Mozgov. Środkowy Lakers rzucił w drugich 24 minutach 8 punktów, trafiając zaledwie 1 z 6 rzutów z gry.
Jeziorowcy mieli jednak w swoim składzie jeszcze jeden wielki atut obok świetnej gry Peace’a i Blake’a. Był nim Pau Gasol, krytykowany za fatalne występy w dwóch ostatnich meczach, a szczególnie podczas ostatniej przegranej. Pojawiały się nawet głosy, że Hiszpan jest już tylko cieniem zawodnika, który pomagał Lakers zdobywać dwa mistrzowskie tytuły.
W całym spotkaniu zanotował 23 punkty, 17 zbiórek (11 w ataku), 6 asyst i 4 przechwyty, a jedynym graczem, który zaliczył spotkanie w historii playoffs na tym poziomie był Chris Webber w 1994 roku, kiedy grał ze swoimi Warriors przeciwko Clippers (26 pkt, 18 zb, 11 w ataku, 6 ast, 4 blk).
To właśnie punkty Gasola z ponowienia, kiedy cztery razy zbierał piłkę pod koszem Nuggets w jednej akcji, a następnie blok Metty World Peace’a na Andre Millerze i skuteczny rzut za trzy Blake’a wyprowadziły miejscowych ponownie na prowadzenie 83-78.
Jakby zupełnie z boku obserwował to wszystko Kobe Bryant, który rzucił tylko 17 punktów, rozdał 8 asyst, oddając ledwie 16 prób z gry. „Black Mamba” nie byłby jednak sobą, gdyby to nie do niego należała najważniejsza akcja meczu. Na 48 sekund przed końcową syreną oddał niesamowity rzut z rogu boiska przez ręce Arrona Afflalo. Akcja skończyła się oczywiście punktami, a LAL nie mogli stracić już prowadzenia 92-84.
Lakers przegrali walkę na tablicach 50-54, ale zebrali 24 piłki w ataku, z czego duet Gasol-Bynum aż 20, rzucając dzięki temu 23 punkty z ponowień. Kobe i spółka mieli tylko 38.3% celnych prób z gry, ale nie mogli przegrać, trafiając 11 z 24 rzutów zza łuku.
Pierwszy mecz serii z Thunder już poniedziałek w Oklahomie, a złą wiadomością dla LAL jest fakt, że ich podstawowa czwórka (Bryant, MWP, Gasol i Bynum) spędziła na parkiecie w sumie 170 minut, które na pewno odczują biegając za Kevinem Durantem i Russellem Westbrookiem.
Dostarczający tyle energii Metta World Peace może okazać się najważniejszym zawodnikiem tej serii. Jeśli przeciwko Durantowi zagra z taką pasją, jak w siódmym meczu z Nuggets, to jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że to Lakers awansują dalej.
wielka szkoda Denver,ale Lakersi z Thunder nie maja szans.
Wbrew pozorom seria OKC z LAL może być nie mniej wyrównana niż LAL-DEN.
Szczególnie że OKC w serii z MAVS tak na dobrą sprawę nie pokazała wielkiej koszykówki i paradoksalnie mała ilość meczy w PO jaką rozegrali może być na ich niekorzyść. Decydujące będą pierwsze 2 mecze.. Tak samo jak to było w poprzedniej serii, kto wie jak by się sprawy potoczyły gdyby MAVS wyrwali choć jeden mecz na wyjeździe.
OKC może nie pokazała wielkiej koszykówki, ale nie przegrali nawet meczu. Lakers za to grają wielką koszykówkę i wymęczyli wygraną w 7… Lakers zagrali w sumie jeden dobry mecz. Na pewna powalczą, ale nie powinni ugrać więcej jak 2 spotkania. Jeśli OKC marzy o mistrzostwie to po prostu powinni to spokojnie wygrać.
Czy te statystyki, które podajecie (tutaj akurat Webber), uwzględniają takiego gościa jak Chamberlain?
Przechwyty są notowane oficjalne w NBA od sezonu 1973/74, więc rok po zakończeniu kariery przez „Szczudło”. Trudno więc, ustalić, czy Wilt osiągnął podobny wynik.
Dzięki za info. Zakładam, ze bloki rownież jakoś pózniej są liczone, bo gość robiący ponad 30 punktów na mecz i 25 zbiórek (i raz wygral nawet klasyfikacje asyst) najprawdopodobniej nieraz takie statystyki by wykrecal.
Phone call do Gasola wystarczył by zmobilizować gracza. Wielki mecz Katalończyka;-) Blake też się popisał, nie po raz pierwszy w tym sezonie.
Lakers znowu tworzyli drużynę i to jest ich największa siła. Gasol, Blake, Metta World Peace grali wyśmienicie, a Kobe tylko dołączył do towarzystwa i nie musiał wszystkiego robić samotnie. Ten mecz to była prawdziwa bitwa. Teraz ciężka konfrontacja z OKC…