Linsanity is going on! Wg źródeł związanych z pięcioma klubami ligi, Jeremy Lin będzie łakomym kąskiem dla Blazers, Warriors, Mavericks, Raptors i Nets. Każdy z tych pięciu klubów oraz N.Y. Knicks będzie starał się nakłonić do gry w swoich szeregach, lutową sensację NBA. Zastanówmy się w jakiej roli może występować w swoim nowym klubie Amerykanin o tajwańskim pochodzeniu.
Wiadomo, że każdemu z włodarzy klubów NBA chodzi również o marketing i związaną z nim popularność w Azji oraz niezwykle dochodową sprzedaż koszulek z numerem Jeremy’ego. Dla przykładu Mark Cuban stosował już zabiegi o wpływy na kontynencie azjatyckim (pozyskując Wang Zhi Zhi oraz Yi Jianliana) czy popularność w Ameryce środkowej (J.J. Barea oraz Eduardo Najera). Teraz każdy potencjalny, nowy pracodawca Lina chciałby przyciągnąć utalentowanego playmakera do siebie.
1. Golden State Warriors – wątpliwa jak dla mnie opcja, zwłaszcza, że mocnym liderem na obwodzie jest i będzie Stephon Curry. Wojownicy w przeszłości nie poznali się na Linie i zwolnili go przed sezonem 2011-2012 a ich jedynym atutem jest fakt, że Jeremy miałby niedaleko do rodzinnego domu..
2. Toronto Raptors – najsłabsze perspektywy ze wszystkich potencjalnych nabywców Lina. Ponadto niejasne jest angażowanie się w pozyskanie gracza (tylko zwiększenie popularności klubu i wpływy marketingowe przemawiają), przy osobie „pewniaka na jedynce”, Jose Calderona. Podobnie jak w przypadku Warriors – czyhanie na kontuzję pierwszego rozgrywającego w walce o większą liczbę minut – nie stanowi atutu Bryana Colangelo. Lin przy ewentualnej przeprowadzce nie powalczy o play offs i będzie skazany na „gwiazdorzenie” na prowincji NBA.
3. Brooklyn Nets – w ich przypadku chętka na członka U.S. Select Team wydaje się opcją rezerwową przy potencjalnym odejściu Derona Williamsa. Również walką o wpływy w Nowym Jorku. Albowiem włączenie się do wyścigu o Lina to pierwsza z wielkich batalii o dominację na potężnym, amerykańskim rynku pod nazwą Big Apple. Ci sami kibice, którzy bili brawo Jeremy’emu w Madison Square Garden, przenieśliby się na Brooklyn, za Linem. Jeśli Jay-Z i M. Prokhorov mieliby – ostatecznie – w składzie dwóch wielkich playmakerów to Deron Williams mógłby także występować na pozycji numer 2. Numer 17 Knicksów nową nadzieją na sportowy awans Nets? Pomysł wydaje się całkiem niezły.
4. Dallas Mavericks – w lutym tego roku, młody Amerykanin mocno użądlił Mavs w nowojorskiej mecce, rzucając m.in. sprzed nosa clutch shoot’a WunderDirkowi. Echo tego rzutu było na tyle dalekie, że Mark Cuban postanowił znów powalczyć o wpływy swojej drużyny na rynku azjatyckim. Jeśli karierę zakończy Jason Kidd, to Lin z powodzeniem może zająć pierwsze miejsce na rozegraniu Mistrzów. Nawet, jeśli Cubanowi uda się namówić do przenosin do Texasu D-Willa to równie udanie może on konkurować o gwiazdę Knicks. Powód – tak jak w przypadku Nets – dwie jedynki mogą śmiało występować obok siebie i wzajemnie się uzupełniać.
5. Portland Trail Blazers – Raymond Felton is done! W tym wypadku klub z Oregonu potrzebuje nowego kreatora gry, który pomoże mu ponownie awansować do P.O. Lin miałby być tym zbawieniem i ważnym ogniwem przy kolejnej przebudowie w mieście Nike’a. Perspektywa bycia pierwszym PG wydaje się być kusząca a jak wiemy sternicy klubu często nie żałują pieniędzy graczom. Granie dwójkowe z LaMarcusem Aldridgem też mogłoby przynieść efekty i być pewnego rodzaju perspektywą dla rozwijającego się gracza.
Tymczasem z Portland do naszych uszu dobiega kilka ciekawych informacji. Otóż właściciele zespołu zagięli parol na trenera Atlanty Hawks – Larry’ego Drew – i chcieliby przechwycić szkoleniowca Jastrzębi. Wieść niesie, że klub bacznie przygląda się sytuacji w Chicago, co do angażu na kolejne lata Toma Thibodeau (sternicy Bulls bardzo powoli angażują się w przedłużenie umowy z Thibsem).
Jak wiadomo ciągle toczy się walka o nowego G.M.’a w Portland a lista kandydatów – wysuwanych przez media – z każdym dniem rośnie.
Klub Paula Allena też śmiało zagląda na nasz kontynent i planuje wyrwać z ligi hiszpańskiej czołowych podkoszowych tamtego regionu, Joela Freelanda (reprezentant Anglii) oraz Victora Clavera (reprezentant Hiszpanii). Obaj w minionych draftach wybrani zostali przez Smugi. Jedno jest pewne, o Portland będzie bardzo głośno tego lata i zobaczymy czy na dobre wyjdą porządki w Oregonie?