Oklahoma City Thunder w pierwszej rundzie gładko pokonała Dallas Mavericks 4-0. W drugiej rundzie rywalizację z Los Angeles Lakers również otworzyli w świetnym stylu. Wygrali obydwa mecze na własnym terenie. Przyszedł jednak czas na wyprawę do L.A. i pierwszą porażkę w tegorocznych Playoffs. Dla „Jeziorowców” był to niezwykle ważny mecz. Gdyby przegrali to ich sytuacja byłaby wręcz tragiczna. Tak się jednak nie stało i Lakers wrócili do gry.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Oklahoma City Thunder | 2 | 15 | 32 | 23 | 26 | 96 |
Los Angeles Lakers | 1 | 23 | 27 | 19 | 30 | 99 |
Los Angeles Lakers w bardzo dobrym stylu weszli w ten mecz. Zaczęli od prowadzenia 0:8. Później po stronie gości punkty rzucili Kevin Durant i Russell Westbrook, ale „Jeziorowcy” znowu zanotowali run 8-0. Po 6 min gry było 4:16. „Jeziorowcy” grali tak, jak oczekują od nich fani. Każdy zawodnik doskonale odgrywał swoją rolę. Oklahoma City Thunder to nie jest jednak zespół, który załamuje się słabszym początkiem meczu. Więcej do gry zaczęli wnosić James Harden oraz Derek Fisher (4 pkt) i ostatecznie po pierwszej kwarcie było 15:23.
W drugiej odsłonie obraz gry uległ pewnej zmianie. James Harden stał się bardziej aktywny i ciężko było go zatrzymać, a dzielnie pomagał mu Russell Westbrook. Mniej więcej w połowie kwarty Kevin Durant trafił z obwodu i było 33:32. To pierwsze prowadzenie Thunder w tym meczu. Na boisko wrócił jednak Kobe Bryant i wniósł sporo ożywienia do gry swojego zespołu. Często był faulowany, a tego dnia „Black Mamba” był niezwykle pewny na linii rzutów wolnych (jak cały zespół LAL). W ostatniej akcji kwarty za trzy trafił jeszcze Metta World Peace i dzięki temu przy zejściu do szatni było 47:50. W trzeciej kwarcie to znowu „Grzmoty” grały z większą energią i zacięciem. Bez wątpienia goście byli stroną przeważającą. Po kolejnych punktach Duranta na 3:24 min przed końcem trzeciej odsłony Thunder prowadzili 68:61. Było to ich najwyższe prowadzenie w tym meczu. Wydawało się, że w tym momencie mogą odskoczyć. Bryant jednak dalej robił swoje i nie pozwolił na taki scenariusz. Lakers cały czas trzymali się w grze. Po 3/4 meczu było 70:69.
W czwartej kwarcie gra była niezwykle wyrównana. Toczyła się niemal punkt za punkt. Na 6:40 min przed końcem po trójce Hardena OKC wyszli na prowadzenie +5, ale wtedy świetną rolę odegrał Steve Blake, który rzucił pięć punktów z rzędu i wszystko wróciło do normy. Na niecałe trzy minuty przed końcem „Grzmoy” prowadziły trzema punktami i piłka była w rękach Bryanta. Lider LAL chyba nie miał za bardzo pomysłu na akcję i chyba za bardzo nad tym myślał, bo stracił koncentrację i przechwyt zaliczył Westbrook, który popędził na pusty kosz spokojnie kończąc z góry i powiększając prowadzenie swojej ekipy. Widząc tę akcję od razu przypomniała mi się końcówka drugiego meczu i zastanawiałem się czy nie będziemy świadkami powtórki tego wydarzenia. Tak się jednak nie stało, bo Lakers byli świetni przy osobistych, a „Black Mamba” wykończył dość trudne wejście na kosz. Na 33 s przed końcem było 94:95. Lakers po wolnych Kobe’go odzyskali prowadzenie. Oklahoma City Thunder miała jeszcze szansę wygrać ten mecz. W kolejnej akcji z półdystansu nie trafił jednak Serge Ibaka (8 pkt i 11 zb). Zebrał niby Kevin Durant, ale piłkę wygarnął mu Metta World Peace, który od razu został sfaulowany i wykorzystał obydwie swoje szanse. W odpowiedzi spod kosza zapunktował Kendrick Perkins, a później Kobe Bryant dwa osobiste zamienił na punkty. „Grzmoty” cały czas miały szansę. Przegrywali trzema punktami na 9 sekund przed końcem. Za trzy na remis rzucał „Durantula”, ale nie trafił. Zebrał jeszcze Ibaka, ale został pięknie zablokowany przez Andrew Bynuma i tym akcentem zakończył się trzeci mecz tej serii. Ostateczny wynik to 96:99.
Wielką rolę w tym spotkaniu odegrały rzuty wolne. Obydwa zespoły błyszczały w tym elemencie. Thunder mieli 26/28, co daje ok. 93%. Świetny wynik, ale jeszcze lepiej pokazali się „Jeziorowcy”. Gospodarze zanotowali niesamowite 41/42, czyli 98% !!!! To drugi najlepszy wynik w historii Playoffs. Jedyny, który się pomylił to Andrew Bynum, ale miał 11/12, co jak na niego jest olbrzymim sukcesem, bo w sezonie regularnym rzucał ze skutecznością 69%. Niczym cyborg był Kobe Bryant, który trafił 18/18 swoich rzutów osobistych.
Los Angeles Lakers grali drużynowo i wielu zawodników pokazało się z dobrej strony, ale oczywiście najbardziej błyszczał Kobe Bryant. „Black Mamba” zdobył 36 punktów oraz miał 7 zbiórek i 6 asyst. Trafił kilka naprawdę trudnych rzutów w swoim stylu. Dodatkowo ta nieskazitelność na linii rzutów wolnych. Sporo do gry wniósł też Pau Gasol. Stać tego zawodnika na lepsze spotkania, ale w całkiem niedalekiej przeszłości pokazał nam, że potrafi zagrać również o wiele gorzej. Dorobek Hiszpana to 12 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst. Rewelacyjnym wsparciem z ławki okazał się Steve Blake. Ten rozgrywający zdobył 12 punktów i zebrał aż 8 piłek.
Andrew Bynum zanotował 15 punktów i 11 zbiórek, ale trzeba przyznać, że miał spore problemy. Kendrick Perkins to dla niego ciężki rywal. Środkowy Lakers trafił tylko 2/13 z gry. Perkins w ataku też nie błyszczał, bo zdobył tylko 6 punktów, ale to co do niego należało wykonał świetnie.
W Thunder pierwsze skrzypce grała oczywiście ich wielka trójka. Kevin Durant rzucił 31 punktów i miał 5 zbiórek, ale też 5 strat. To prawdziwy zabójca. Russell Westbrook rzucił 21 punktów i zanotował 9 asyst. James Harden dołożył jeszcze z ławki 21 „oczek”. To trio to bez wątpienia główna siła „Grzmotu”.
Kolejny mecz w tej serii już dzisiaj o 4:30 czasu polskiego. To będzie duże wyzwanie dla Lakers. Mecz po meczu to duże obciążenie, a „Jeziorowcy” nie są młodym zespołem. Znowu może być różnica w świeżości i Thunder mogą zabiegać swoich rywali. Jeśli LAL przegrają to będą w bardzo ciężkiej sytuacji.
Kolejny mecz walki. To są w końu play-offy. Takie mecze chce się oglądać. Jeśli Lejki nie zregenerują się to może być im ciężko. Thunder będą starali się zabiegać Lejków i może im się to udać. Go Thunder!
Na tym etapie zmęczenie schodzi na dalszy plan a mecze wygrywa się siłą ducha i tym komu bardziej się chce. Dziś wygrali LAL 3pkt w G2 OKC 2pkt. Dziś w nocy chyba najważniejszy mecz tej serii. Jeśli wygrają LAL to wszystko będzie możliwe jeśli OKC to skończy się na 4-1.
mimo tej wygranej LAL mogą wciąż pluć sobie w brodę, że przegrali G2. mogą nie wytrzymać drugiego meczu back-to-back, no offense, ale OKC są nie tylko młodsi, ale też bardziej wypoczęci po I rundzie (po sweepie z Mavs, Lakers grali 7-meczówkę).
jeśli Jeziorowcy dziś przegrają, na 99% mogą żegnać się z PO. ale to jest właśnie piękne, że póki nie padnie czwarta wygrana, nic nie jest pewne.
osobiście cieszę się z wygranej Lakers (a nie przepadam za nimi, przyznaję się bez bicia) – bo to oznacza, że emocje w tej serii jeszcze się nie skończyły.
do zobaczenia o 4:30 :)